Tobias nie miał pojęcia w co się wpakował. Wiedział, że jego teściowa jest wściekła, ale nie wiedział na co. Modlił się, aby mężczyźni skończyli badania i wrócili do domu, ale oni uwielbiali siedzieć tam po nocach. Zaparkował, a kobieta wyskoczyła z auta. Wparowała jak burza do budynku. Zbiegła do piwnicy i z hukiem otworzyła metalowe drzwi. Stało tam dziewięciu mężczyzn, w tym Brad, jej chłopak. Była tak wściekła, że wszyscy dostali po podwójnym policzku i po kolanku w krocza. Tobias aż złapał się za swoje, mimo że w nie nie dostał. Rodzicielka odeszła kilka kroków, a było tak idealnie cicho, że stukanie jej szpilek słychać było echem.
- Mordercy - skomentowała w końcu patrząc im w oczy. - Półgłówki! Idioci! Głupki! - krzyczała na nich. - Kto wam dał licencje albo doktorat?! Kto był tak głupi?! - rzuciła im pod nogi teczkę z dokumentami.
- Kim Pani jest, dlaczego nas obraża i skąd ma Pani dokumenty dotyczące naszych badań? - zapytał jeden ze starszych naukowców. Brązowowłosy go kojarzył. Przychodził czasem ma mecze z resztą grupy.
- A kim ty jesteś aby mordować?! - zapytała go donośnie. Brad wystąpił z szeregu, chodź troszkę niepewnie. Nie chciał znowu oberwać w krocze.
- Skarbie, o czym ty mówisz? Nikogo nie mordujemy - powiedział niepewnie i złapał ją za ramiona.
- Przeprowadzacie eksperymenty na ludziach, a nie wiecie co do czego służy! Zabijacie te dzieci! - krzyknęła na niego. Na twarzach tam zebranych pojawił się szok. - Żaden z was nie rozmawia ze swoją żoną czy kochanką? A powinniście. Może nie zabilibyście tylu istnień. Eric ma szczęście, że przyjechałam w odpowiednim czasie. I dlaczego nie ma tu żadnej kobiety?! Jak możecie prowadzić badania nie znając faktów?! - warczała na nich wszystkich, a kilkoro z nich aż się kuliło. Była wściekłą matką, nie wiadomo czy mówiła prawdę, jeżeli tak... Cóż.
- O czym ty mówisz? Nie zabijamy ich specjalnie - powiedział chłopak kobiety, a ona spojrzała na niego wściekła.
- Mój syn od tygodnia krwawi - oznajmiła co wywołało poruszenie. Tobias z niedowierzaniem się w nią wpatrywał, potem przeniósł wzrok na swojego męża i zakrył usta. Czyli to koniec? Stracą maleństwo? Nie chciał! Pokochał to dziecko! - Ale nie straci dziecka - oznajmiła poważnie, a naukowcy zaczęli się zastanawiać. Krwawienie zwykle trwało trzy dni. Potem dochodziło do poronienia. Od razu po krwawieniu, albo miesiąc czy dwa po zakończeniu. - A wiecie dlaczego? - zapytała ich. Podeszła do blatu i złapała za strzykawkę, była oznaczona minusem. Rzuciła im ją pod nogi, a ona się roztrzaskała. - Podawaliście im to. - wskazała płyn na płytkach. - Używa się go w klinikach aborcyjnych
***
Tobias siedział z ukochanym na kolanach całując go po twarzyczce. Ten wzdychał cicho. Potrząsnął głową i wtulił się w kochanka. Miał racje, że czuł się nieswojo w obecności tych gnojków. Podświadomie czuł, że coś jest nie tak. Oni naqet nie wiedzieli co wstrzykiwali tym biednym chłopakom! Jak dobrze, że nie powiedział im o krwawieniu...
- Tak się bałem... Jak twoja matka powiedziała, że od tygodnia krwawisz... Myślałem, że się popłacze. Przywiązałem się do naszego dzidziusia. Mam dla niego niespodziankę, nie chxe go stracić - powiedział starszy przytulając go mocno.
- Zaraz je zgnieciesz - chichotał chłopaczek. Pocałował męża, a ten czule oddał pieszczote. - Mam ochote na gofry z bitą śmietanką i cole - powiedział i podniósł się. Spojrzał na matkę, która przeglądała zawartość fiolek. Faceci siedzieli na drugiej kanapie cicho dyskutując. Było im wstyd. Ta matka jedynie raz była w ciąży, a wiedziała więcej. Starszy rozwarzał nawet aby włączyć ją do projektu. Aby pokazywać wyniki i weryfikować. Miała racje z tym, że powinna tu być kobieta. W końcu zagłębiali się w tematy, które one znały aż za dobrze. Obalały mity i legendy od pokoleń. Głupcy.
Rodzicielka kazała sobie nie przeszkadzać, ale Eric jak zwykle był ulgowo traktowany.-Mamuś, wychodze z Tobim na gofry i cole. Myślisz, że mogę sobie jej troszkę wypić? - zapytał ją, a ona zastanowiła się.
- Tak, w porządku. Jedz co dusza zapraknie,tylko z umiarem - powiedziała głaszcząc go po policzku.
- A... Poradzisz siebie tutaj? Nie zjedzą cię? - zapytał niepewnie.
- Nie martw się. Poradzę - zaśmiała się. - pilnuj go Tobias - powiedziala wracając do przeglądania zawartości fiolek. Mężczyzna złapał ciężarnego za rękę i wyciągnał na zewnątrz. Otulił go płaszczem. W końcu był luty i musiał się opatulić płaszczem. Właściwie to końcówka. I końcówka trzeciego miesiąca ciąży.
CZYTASZ
Niebo pełne gwiazd (Yaoi18+)
ActionEric po śmierci siostry, z którą był bardzo zżyty podpada szefowi groźnego gangu narkotykowego. Musi wybierać, zginie albo zacznie sprzedawać. Wiedząc, że nie może umrzeć, bo jest potrzebny jego matce, która załamała się po stracie córki zgadza się...