Owoc zakazanej miłości *41*

951 71 42
                                    

Umysł Cybera był niezastąpiony. Jeżeli by się zastanowił nad czymś to znalazłby rozwiąza nie w mniej niż minutę.  Jego trybiki pracują bardzo szybko, a on sam jest pewny, że jest mądry na tyle, aby rozgryść wszystkich wokół. Swojego mężczyznę rozgryzł tydzień po poznaniu.  Tobiasz dwa dni, a Erica w miesiąc.  Zaskakujące.
Teraz będąc naprzeciwko trzem włamywaczom jego myśli śmiały z jednej strony mózgu do drugiej. Od razu musiał czy więcej jest za atakowaniu, czy może przeciw.

- Rzuć broń - syknął czerwonowłosy, gdy okularnik mierzył wzrokiem mężczyzn.

- Nigdy - warknął jeden z nich. - Umrzemy jeżeli będzie trzeba. - warczał cicho.

- Trudno. Trzeba ich zabić - powiedział Olivier celując w najbardziej zbzikowanego. Rozgryzł go.  On wcale nie chciał  tego robić.  Musiał.

- N-nie! Proszę!  - krzyknął wrzucając broń za siebie. - Proszę! 

- Zamknij się!  - warknął ich dowódca i uderzył tamtego w kark w ten sposób, że ten osunął się na ziemię.  Potem swoją bronią wycelował w nich. Już naciskał spust, ale to pistolet czerwonowłosego  postrzelił co w ramię.  Ten wrzasnął i złapał się za ramię.  Nie zdążył na nie spojrzeć i dostał kulkę w łeb. Ten drugi także,  ale zdążył wystrzelić w stronę Erica.

***

Tobias położył swojego męża na kanapie. Był nieprzytomny. To wszystko....To wszystko, to go przeraziło na tyle, że zemdlał.  Czarnowłosy  w ostatniej chwili go złapał.
Kula nie dotarła do bruneta.... bo mąż Cybera się poświęcił.  Osłonił jego i szarookiego własnym ciałem i to właśnie jemu pocisk utknął  w piersi. Upadł na podłogę, a z jego twarzy odplynęły wszelkie kolory.  Załamany Olivier klęczał przy nim i bił co po twarzy, by ten nie zamknął oczu.

- Kochanie, nie śpij. Proszę, proszę nie zamykaj oczu, proszę patrz na mnie.  - szeptał spanikowany, był na granicy histerii. - Nasi ludzie już jadą, patrz na mnie! - krzyczał na niego, gdy jego powieki zaczęły opadać. Dłonią przyciskał miejsce z którego pała się krew.

- Wiesz, kochanie - czerwonowłosy kalszną krwią. To mogło oznaczać,  że pocisk przebił pluco, nie, nie mogło być tak! - Musisz mi wybaczyć...  Nie bądź zły na Erica... Ani na Tobiasa.... wzięłam od niego miksturę.... I mam nadzieję,  że Jestes w ciąży.  Chce  byś był.  Kocham Cię  - charczał i kaszlał na przemian. Olivier spoliczkował go z całej swojej siły, gdy ten znowu próbował w końcu odpocząć!

- Nie możesz umrzeć po powiedzeniu mi czegoś takiego! Masz wyzdrowieć! A ja dam Ci pięcioletni celibat, słyszysz?! Słyszysz?! - wrzeszczał na niego płacząc, a raczej szlochając. Nie chciał co stracić. Kochał go.  Bardzo.

- Ja - ponownie kaszlnął cicho. - Przepraszam... I dziękuję,  że tak piękna i mądra osoba ... chciała być z takim maniakiem seksualnym jak ja - szeptał.

- Kocham Cię, Liam! Słyszysz?! Kocham! - wrzeszczał. - Dlatego... dlatego... Nie umieraj! Chce by dziecko miało twoje nazwisko! - wrzeszczał na niego.

- Ja Ciebie też kocham aniołku.  - szepnął patrząc mu w oczy. Olivier dostrzegając za oknem chłopaków z działu medycznego pocałował go, mimo że jego usta drżały.  Gdy się odsunął nie obchodziła co krew na jego wargach.  Patrzył jak co wynoszą na noszach. Nie potrafił się podnieść, nie potrafił za nimi biec.  Po prostu uderzył czołem o dywan, który swoją drogą był cały we krwii i zaczął krzyczeć w furii jaką go ogarnęła. Faceci z "bloku więziennego" wpadli chwilę potem i zabrali nieprzytomnego włamywacza, a Ci od "sprzątania" zabrali ciała i zaczęli zmywać krew z  podłogi i zabrali dywan.
A Olivier  obiecał sobie, że się zemści na tym, który wysłał tych pojebańców do domu jego przyjaciela.

***
Eric obudził się nagle i o mało co nie spadł z łóżka. Tobi, cały czas czuwający przy nim złapał go i posadził na miejsce.

- G-gdzie my... co z O-olivierem i jego mężem?  O Boże! Co z nim!? Żyje?! Powiedz, że żyje! - prosił bo bliski płaczu, a chłopak otulił go ramionami.

- Ciii spokojnie - szeptał cicho głaszcząc go po plecach. - Jesteśmy w szpitalu laboratoryjnym.  Monitorują twój stan - starał się co uspokoić.

- C-co z nim? - szeptał chłopak patrząc na męża.  - Co z nim!?

- Jest operowany - szepnął puszczając głowę.  - Kilka milimetrów dalej i by trafił w serce.  - odpowiedział. - Nie wiadomo czy przeżyje. Jego stan jest krytyczny - mówił.  To był jego błąd. Spanikowany ciężarny nagle zaczął krzyczeć łapiąc się za brzuch. Kopał koc i dostrzegł wielką plamę krwi na  pościeli. Nie, nie,nie!
Do pokoju wbiegli lekarze.

- On rodzi! Ruchy, na porodówkę!

Może zacznijmy od tych dobrych rzeczy... em... dowiedzieliśmy się jak nazywa się mąż Oliviera! Hehehe...

Niestety, czerwonowłosy został postrzelony, operują go, mimo tego nie wiadomo czy z tego wyjdzie  Jego stan jest krytyczny.

Olivier możliwe, że jest w ciąży.... A Eric zaczął rodzić.

Nikt nie wie jak to zniesie. Nikt nie wie czy przeżyje dziecko i on czy tylko jedno z nich.

Bądźmy dobrej myśli.

Tutaj Was zatrzymam. Miało nie być rozdziału, ale wiecie, dzień dziecka i te sprawy...

Niebo pełne gwiazd (Yaoi18+)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz