*2*

6K 358 71
                                    

Szukał tej zapchlonej kawiarni już pół godziny ale nie potrafiłl jej znaleźć. Niby taka popularna!
Zdenerwowany chciał odpuścić gdy ją zobaczył. Zdecydowanym krokiem wszedł do środka. Spodziewał się gwaru i kupy ludzi ale większość stolików była pusta. Usiadł do najdalszego i do najbardziej schowanego ale bystre zielone oczy go namierzyły..
- Dzień dobry, podać coś? - zapytał chłopak. Wyglądał na niewyspanego ale mimo to z jego twarzy nie zchodził delikatny uśmiech.
- Najpierw przejrze kartę - mruknął mężczyzna przy stoliku a kelner pokiwał głową i odszedł do innych klijentów. Szare oczy ciągle go śledziły. Przeskanowały sylwetkę, twarz, tyłek. Wszystko co istotne w wyglądzie. Właściciel  oczu zamówił sobie herbatę cytrynową i ciastko. Cały czas go obserwował. Musiał. Gdy tylko go zobaczył dziwnie się poczuł. Tak ... Beztrosko i aż miał ochotę się uśmiechnąć czego nie robił już od dziesięciu lat. Dlatego go śledził. Mimo, że pracował dzień dla jego ojca on już wiedział o nim wszystko. Osiemnastolatek, sto siedemdziesiąt centymetrów wzrostu, zielone oczy, brązowe wiecznie roztrzepane włosy, żyjąca rodzina to matka, siostra niedawno zmarła. Nic ciekawego. Interesujący w nim był tylko jego tyłek. No cóż, ładny był, aż by się chciało położyć na nim rączki i mocno ścisnąć albo zlać za nieposłuszeństwo. Cholercia. Nie powinien tak myśleć, bo mu jeszcze stanie.
On sam był jego przeciwieństwem. Czarne jak smoła włosy, szare oczy, cholernie blady. Miał kolczyka w wardze i w brwi.
Z przemyśleń obudził go dzwonek jego telefonu. Był to jeden z ludzi ojca. Odebrał i słuchał przez chwilę a potem się rozłączył. Miał wracać natychmiast ale nie zrezygnuje z patrzenia na zielonookiego ... Albo jego tyłeczek. Nie mógł się napatrzeć.

***

Gdy skończył zmianę  i liczył napiwki zauważył, że w banknocie dziesięcio złotowym była mała kartka z napisem.
"Masz fajny tyłek" brzmiał on. Brunet się uśmiechnął. Ktoś niezaprzeczalnie miał udane popołudnie.

***

Dni mijały szybko. W życiu chłopaka praktycznie nic się nie zmieniło, tyle tylko, że od czasu do czasu sprzedawał gościom towar a kase za niego podrzucał szefowi.
Jednak ktoś w tym życiu się pojawił. Czarnowłosy mężczyzna nagminnie przychodził do kawiarmi i gdy on był to Eric dostawał karteczki. Pewnego razu dosiadł się do niego i powiedział, że wie.
- Sama prawda - stwierdził szarooki wzruszając ramionami. - Jestem Tobias - przedstawił się. - Dasz mi swój numer? - zapytał prosto z mostu.
- Jasne - zaśmiał się cicho. - A po co ci?
- Może chciałbym pójść z tobą na piwo albo do łóżka? - właśnie za szczerość polubił go brunet. Zostali przyjaciółmi. Spotkali się często i mieli kilka wspólnych tematów. Jednak Tobias coraz bardziej się nakręcał. Nie tylko ciało go pociągało w chłopaku ale też charakter, inteligencje, bystrość. On się poprostu zakochał. Pierwszy raz w swoim życiu. Był pewien. Trudno mu było się do tego przyznać. W końcu on, syn szefa gangu narkotykowego, uważany za największego gbura w okolicy przez to, że się nie uśmiecha, mógły się zakochać?
Zazwyczaj miał na twarzy maskę obojętności a ten chłopak sprawił, że ona zniknęła. Po prostu. Zauważył też, że kącik jego ust niebezpiecznie drga by unieść się do góry w kpiącym uśmiechu.
- Co w tobie takiego jest? - zapytał go pewnego razu. - Przez ciebie mam ochotę się uśmiechać. - siedzieli właśnie w domu bruneta, byli podpici. Zielonooki nie lubił alkoholu ale dzisiaj wyjątkowo miał ciężki dzień i dał się namówić.
- Nie mam pojęcia -  zachichotał a szarooki zrobił coś co mogło spieprzyć ich przyjaźń albo wznieść ją na nowy poziom. Pocałował go. Smakował bosko. Eric mógł zrobić tylko dwie rzeczy. Odepchnąć go albo oddać pocałunek. Ku jego wielkiej uciesze oddał go. Tak! Czarnowłosy wciągnął bruneta na swoje kolana i pogłębił pocałunek. Po chwili zielonooki oderwał się od niego.
- Stary, przecież wiesz, że nie jestem gejem. Chciałem jedynie zobaczyć jak to jest całować się z facetem.

Niebo pełne gwiazd (Yaoi18+)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz