Owoc zakazanej miłości *52*

805 67 18
                                    

Zielonooki  zamyślił się nad tym co powiedział chłopak. Pragnął zniszczyć tych co zabrali mu jego dziecko. Zamordować z zimną krwią. Jednak drugą stroną, ta która ciągle wybaczała Tobiasowi to, że to bił jak byli parą,  chciała wybaczyć porywaczom. Po namyśle postanowił nie słuchać tego głosu. Teraz napędzała go siła inna niż dotychczas. Chciał zemsty.

- Jestem zielony w tych sprawach,  Olivier - powiedział wpatrując się w oczy przyjaciela. - Ale zamierzam nauczyć się obsługiwać broń.  - oznajmił,  ale mimo tego, chlopca, którego urodził okularnik trzymał delikatnie i z uczuciem. - Nie będę więcej płakał. - powiedział i inaczej ułożył maleństwo.

- Uśpisz go, a potem oddasz pielęgniarce ? Oczy mi się kleją  - oznajmił niższy,  a Eric pokiwał głową.  Teraz musiał znaleźć osobę, która nauczy go jak być gangsterem.

****
Tobias się cholernie stresował, gdy wysiadał z auta, pod swoim domem. Miał w rękach kwiaty i kosz słodyczy. Jego wyjazd się trochę przedłóżył. Trochę bardzo.  Minął miesiąc.  W głębi serca, czarnowłosy miał nadzieję,  że jego mąż zapomniał o zdradzie jakiej dokonał. Otworzył drzwi kluczem, bo było dość wcześnie i ruszył do sypialni. Tęsknił za Arte i za przytulaniem Erica,  Gdy było mu zimno w nocy.
Zdziwił się ogromnie, gdy okazało się,  że nie ma w domu ani jego męża,  ani dziecka. Zszedł do kuchni. To było dziwne, na blacie stały wszystkie butelki jego synka i mleko, łóżeczko, pampersy, ubranka.... Wszystko było na miejscu. Nie było tylko kilka ubrań bruneta.  Ogarnęła go złość,  kiedy zobaczył dziurę w oknie. Może dlatego wynieśli się z domu? Może podczas burzy gałąź uderzyła o okno i to się pobiło, dlatego pilnie wyjechali?
Ruszył do auta i z piaskiem ruszył w stronę bazy Liama. Gdy był pod domem głównym dostrzegł  Arlika. Rozmawiał z jakimś mężczyzną,  brunetem w czarnych obcisłych spodniach,  czarnej koszuli i o mocnym makijażu oka, też czarnym. Wyglądał drapieżne i dziko, a także seksownie i to bardzo. Gdyby nie miał męża to by podbijał.  Jednak obiecał sobie, że już nigdy, przenigdy nie będzie wspołżył z nikim innym jak Eric. Nawet jak da mu celibat do końca życia.
Podszedł szybkim krokiem i stanął przed mężczyzną

- Gdzie Eric i moje dziecko? - zapytał zły,  nie wiedząc czemu.

- Gdybyś odbierał telefony od swojego byłego męża  to byś wiedział,  Tobias - oznajmił  mężczyzna.

- O czym Ty pierdolisz?! Eric jest moim mężem i nim zostanie, nie polozysz na nim swoich łap,  on jest mój!

- Ty polozyleś swoje na innym ukesiu,  A raczej dziwce więc wątpliwe jest twoje małżeństwo - oznajmił. - Prawda, Eric? - zapytał brazowowłosego.

- Teraz nie mam czasu aby bawić się w sądy,  ale jak tylko znajdę moje dziecko  to Cię rzucam, Tobias - powiedział  zielonooki, a raczej warknął. To jedyny sposób by się nie popłakał.

- Gdzie jest nasz syn?! - zapytał spanikowany patrząc na całkiem obcą twarz swojego męża.  Żadnego miękkiego uśmiechu,  rozczulenia... A najgorsze to były oczy.  One były całkowicie obojętne.

- Jakbyś odbierał telefony to wiedziałbyś, że Arte został porwany trzy tygodnie temu. - warknął chłopak i ruszył do bazy zostawiając osłupiałego męża samego ze swoimi myślami i poczuciem winy

****

Czarnowłosy siedział w salonie czerwonowłosego i co chwila brał łyk whisky.  Pomijając to, że widział to każdy domownik wielkiego domu, Tobias był sam. Z szarych oczu lały się łzy rozpaczy, bezsilności i gniewu. Był taki głupi. Dlaczego rozpocząłten kebaby romans?! Dlaczego nie upewnił się,  że dom jest dobrze zabezpieczony?! A no tak. Pierdolił się z kochankiem, a potem tylko wpadł po kilka rzeczy. Dlaczego nie wrócił do domu po obiecany jednym tygodniu?! Może nie byłoby tak źle między nim a Ericem. I dlaczego nie odbierał telefonów?! Dlaczego był taki głupi?! Dlaczego, dopiero jak porwali jego synka zrozumiał co zrobił?

- Ty dziwko! Ty Kurowo! Nie wstyd Ci się za żonatymi uganiać?! Zostaw Liama w spokoju, nie oddam Ci go! - usłyszał hałas, podniósł się  I ruszył na korytarz.  Oparł się o  ścianę i patrzył. Spojrzał na Oliviera, którego czerwonooki próbował uspokoić. Szeptał mu do ucha trzymając za bioderka.
A potem zobaczył go.  Tą dziwke z którą sypiał.  Poczuł się zraniony. Jebany dziwka!  Najpierw się pieprzyła z nim, a teraz podbijała do Liama?! Zabiję to suke!
Nim jednak jego pijane ciało się ruszyło ktoś  chwycił tę kurwe za włosy i sprowadził do parteru.

- Nie zepsujesz życia mojemu przyjacielowi więc  trzymaj się od nich z daleka  - warknęła osoba pochylając się nad nim. Gdy się wyprostowała Tobi nie mógł uwierzyć,  że jego maluch potrafił zrobić takie coś.

- No co? Nie potrafiłeś zaspokoić męża  to poszedł do innego.  Dziwisz się?  Nie dawałeś mu szczęścia, komfortu, dupy... Nie lubił z Tobą seksu - podniósł się.  - Wiesz dlaczego? Dla swojego męża nie potrafiłeś wytrzymać troszkę bólu.  A we mnie znalazł ukojenie.  Rżnął mnie, mocno, głęboko,  ciągnął za włosy, dawał porządne klasy i... - Nie dokończył, bo dostał naprawdę silne uderzenie w twarz z pięści. Zielonooki sobie obiecał jakiś czas temu, że nie będzie się patyczkował. Przypieprzył mu wkładając w to swoją wściekłość. Dziwka upadła i złapała się za nos, prawdopodobnie złamany.

- Mam nadzieję, że zostanie blizna - syknął brunet, wszyscy zaczęli mu bić brawo, a on opuścił pomieszczenie. Zamknął się w jednym z pomieszczeń i zjechał po drzwiach. Tobias, który ruszył za nim, zmusił swój pijany mózg, aby pomyślał. Wlazł do łazienki  na korytarzu i spojrzał na szafkę. Odsunął ją i pchnął ścianę.  Zachwiałsię i wpadł przez małe wejście do łazienki łączonej  Z pokojem w którym siedział jego mąż.  Podniósł się i  poszedł do niego.

- Eric - wymamrotał i padł przed nim na kolana.  - Skarbie, błagam,  wybacz mi - mówił wciskając twarz w brzuch brunetka, który od razu przestał płakać.  Wywarł łzy  rozmazując makijaż. - Nigdy więcej nie zrobię tak... Nigdy więcej nie będę z nikim innym uprawiał seksu! Przyrzekam! Kocham Cię! Nie chce byś mnie zostawiła! Kocham Cię!  - czarnowłosy płakał mocząc jego koszulkę.  Widać,  że żałował. - Nie było mi z nim lepiej! Jesteś cudownym mężem!  Cudownym i wyrozumialym! Błagam,  wybacz mi! Nie chce byś odchodził,  Nie chce stracić ani Ciebie ani Arte! Proszę!  - płakał, brunet chował twarz w dłoniach także szlochając cicho. Nie potrafił mu wybaczyć. Kochał go, ale nie mógł.  Nie mógł!   To co mu zrobił po obietnicy, że będzie wierny na zawsze... To nie jest coś co można wybaczyć od tak!
Dlatego tak trwali przez dłuższy czas płacząc.

Niebo pełne gwiazd (Yaoi18+)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz