Owoc zakazanej Miłości *51*

822 70 25
                                    

Tobias był wściekły.  Wiedział to każdy, kto na niego spojrzał.  Szedł właśnie do prywatnego samolotu. Jego współpracownicy  byli już na miejscu, więc i on musiał dołączyć. Po głowie ciągle chodziły mu słowa Erica,  skąd ten się dowiedział,  że miał skok w bok?  Prawda jest taka, że od jakiegoś czasu  go zdradzał.  Nigdy nie chciał tego zrobić,  ale jak mąż trzymał go na dystans... On tego nie planował!
Raz, po ich kłótni poszedł do klubu. Spotkał tam swojego dawnego współpracownika, tak, tego co  brunet poznał. Rozmawiali dość długo, aż nie poszli do mieszkania tamtego chłopaka. Ten cały wieczór  słuchał go cierpliwie i doradzał. Tak jakoś wyszło, że zaczęli uprawiać seks. Współżycie z nim było całkiem inne. Ten uległy uwielbiał bardzo brutalny seks. Chciał jeszcze, gdy czarnowłosy trzymał go za włosy i pieprzył jego dziurkę ostro.  Po za tym był ciasny jak cholera. Krągłości  miał tam gdzie trzeba... Od tamtego czasu, gdy był zły  przychodził tutaj, dawny współpracownik zawsze chętnie go przyjmował, między szeroko rozłożonymi nóżkami.
Tego dnia, gdy jego mąż obudził  go w stroju pokojówki był przeszczęśliwy. Kochał go, to jasne.  Po kilku godzinach w łóżku  powiedział  mu, że dostał telefon z pracy i musi się tam udać.  Tak naprawdę poszedł do kochanka zdecydowany na zerwanie romansu. Jednak mu nie wyszło. Wylądowali w łóżku, pieprzył się kilka godzin. Jak dostał telefon od współpracownika,  opamiętał się.  Powiedział,  że to koniec.  Ubrał się i wybiegł.
Teraz nie potrafiłby spojrzeć w oczy mężowi, nawet z nim porozmawiać, a ten do niego wydzwaniał, gdy był w drodze,  gdy leciał samolotem.  Zresztą nie tylko on. Liam i matka uległego także próbowała się do niego dodzwonić, ale uparcie nie odbierał. Wiedział,  że należy mu się pożądny sierpowy i celibat na rok albo i dwa, ale miał nadzieję,  że jego ukochany nie zechce rozwodu.  W końcu to jego wina! To on nie dawał mu dziurki i był zły!
Nie... Wiedział,  że nie może tak myśleć.  Ale szukał wytłumaczenia, które  pomogłoby mu pogodzić się z mężem.
Wiedział,  że zrobił coś potwornego. W końcu kiedyś  sam mu groził,  że jak go zdradzi to zrobi mu coś złego.  Był palantem. Bez dwóch zdań.

***
Liam posadził ciezarnego na kanapie, ten starał się   głęboko oddychać i się uspokoić, a to nie było łatwe.

- Zaraz chyba urodzę - zajęczał cicho łapiąc się za brzuszek, nie mógł powstrzymać napinania mięśni, a przez to go bolało.

- N-nie mów tak, spokojnie kochanie, oddychaj.  - pokazał mu jak to robić, widać,  że był przerażony i to ostro.

- A Co ja do kurwy nędzy robię?! - wrzasnął. - A! - krzyknął robiąc wielkie oczy. - C-chyba się posikałem...

- W-w-wcale nie! Wody Ci odeszły!- stwierdził przerażony czerwonowłosy, nie wiedział co ma robić.  Złapał ukochanego za rękę,  A potem wziął  telefon. Odrzucił urządzenie i kazał mężowi oddychać. 

- Niech ktoś zadzwoni po tego jebanego lekarza! - wrzasnął Olivier zaczynając się drzeć. - Ja rodzę!

****

Eric chodził nerwowo za biurkiem informatyka. Szukał on auta porywaczy,  jednak trop się urwał i trochę to mogło potrwać.

- Chodź, Olivier Cię potrzebuje - do uległego podszedł Arlik, w tym całym nieszczęściu dostrzegł swoją szansę.  Może uda mu się zdobyć brunetka jak będzie co wspierał, bo na męża nie mógł liczyć.  Spojrzał w te zielone oczka, a gdy niższy skinął głową, wskazał mu wyjście, mieli jechać do prywatnej kliniki.

- O-Oliv... Już urodził?  - zapytał zapinając pas bezpieczeństwa i przyjmując dziesięcioma husteczek i reklamówkę na nie. Zielonooki wytarł oczy i wydmuchał nos.

- Urodził, pięć minut temu dostałem to. - pokazał mu zdjęcie zapisane w  galerii,  mimo rozpaczy Eric parsknął śmiechem.  Na zdjęciu był uśmiechnięty Olivier z małym bobo na ręku,  A obok łóżka leżał czerwonowłosy, nieprzytomny. " Nie wytrzymał napięcia" głosił napis na czarnym paseczku.

- Macie nawet  grupę na snapie? Co z  Was za gang? - zapytał zamykając oczy i opierając głowę o szybę.  Starał się nie myśleć o małym.  Oni to znajdą. Znajdą jego synusia i niedługo będzie to trzymać w  ramionach. Naprawdę próbował,  alejak spojrzał na usmiechnietego Oliviera na zdjęciu  to rozpłakał się ponownie.

- Hej... uspokój się,  znajdziemy twoje dziecko. - powiedział Arlik i położył mu dłoń na udzie. Glaskał go delikatnie po nim. Uspokajał go.

- Ale skąd wiesz, że nie będzie martwe?! - wrzasnął. - Mogą je zabić!  Jest takie malutkie! - zachlipiał.

- Posłuchaj Eric. Myśl racjonalnie. Gdyby chcieli wam coś zrobić to zaatakowali by Ciebie, nie dziecko. W końcu maleństwo nie jest niczemu winne. Zabrali go, bo zapewne mieli powód. Skoro co nie zabili od razu to nie mieli tego w planach. Spokojnie. - powiedział. 

- A jak je zgłoszą, albo jednak zabiją?! - szlochał w dłonie.

- To dziecko. Prędzej je oddadzą niż zabiją.  On nie ma nawet roczku.  A może zwyczajnie chcą wziąć okup? - zapytał to. - Pomyślałeś o tym? Ty i Tobias jesteście cholernie bogaci, a wydalibyście miliony gdybyście chcieli odzyskać Arte.

- Nie rozumiesz!  Umieram ze strachu! - powiedział.  - Boje się o mojego maluszka. Arte ma siedem miesięcy... taki malutki jest - wyszeptał.

- Zobaczysz, nic mu nie będzie kocha... - mężczyzna troszkę za bardzo się wczuł,  Ale ogarnął się w porę. Na szczęście szlochający uległy nie dostrzegł tego.  - Eric. Jeszcze będziesz mówić,  że masz co dość. 

- Nie prawda!  To mój synuś! - powiedział oburzony.

- Nie płacz więcej. To Ci nie służy. - stali pod kliniką więc wyłączył silnik i z współczującym uśmiechem starał mu łzy.  - Chodź,  pośmiejemy się z Liama,że " Nie wytrzymał napięcia " - powiedział z uśmiechem.

- O-okej - szepnął uległy i ogarnął się trochę. Wyszli z auta i ruszyli do środka.  Brunet zapukał lekko w drzwi i wszedł.  Okularnik siedział na łóżku i karmił malutkie dzieciątko z buteleczki.  - C-cześć - szepnął i podszedł. - G-gdzie masz swojego ogiera?

- Nie mogli go ocucić, więc pewnie dalej leży na porodówce - odpowiedział chłopak nie spuszczającwzroku z malucha.

- A jak się czujesz? Ile trwał poród?  - zapytał  przysiadając na krzesełku. - Jakie malutkie dzidzi... - szepnął oczarowany.

- Zadziwiająco, czuje się świetnie. Poród trwał jakoś dziesięć godzin, nie czuje zmęczenia ani bólu,  Ale zapewne to przez prochy. Mój mały jest zdrowy, a co ciekawe już całkiem rozwinięty. - oznajmił dumny i dołożył butelkę. 

- Wezmę go, by mu się odbekło - szepnął Eric. Olivier kiwnął głową  zgadzając się.  Ufał, że ten będzie dobrze go trzymał.  Gdy oddał synka napiłsię dużego łyka herbaty.

- Jak się czujesz?  - zapytał mając na myśli porwanie - Tobias odebrał?

- Nie... I jestem zdruzgotany - szepnął cichutko. - Ale nic na to nie poradzę...  Ufam, że wasza mafia znajdzie mojego Arte...

- Znajdziemy. A Ty osobiście gnojków zamordujesz - oznajmił twardo Olivier.

Jakie imię dla syna Olivierka i Liama?

Niebo pełne gwiazd (Yaoi18+)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz