Owoc Zakazanej Miłości *2*

1.7K 99 7
                                    


Przebudził się późnym rankiem. Patrzył w sufit wsłuchując się w głęboki oddech Erica. Kochali się całą noc. Miła odskocznia od papierków i fiolek. Zastanawiał się czy spełnić marzenie męża i dać mu do wipicia serum. Było dość niestabilne, a on nie chciał robić ze swojej kruszynki królika doświadczalnego. Był taki delikatny i bezbronny. Powinnien go chronić a nie wystawiać na niebezpieczeństwo. Dziecko przecież mogą adoptować. Po za tym nadal nie wierzył, że stworzyli takie coś. Mikstura sprawiała, że organizm mężczyzny zmieniał się, by mógł zostać zapłodniony i mógł donosić ciąży, chodź z tym jest ciężko. Dziewięć na dziesięć mężczyzn poroniło w czasie trwania ciąży, a dziesiąty urodził w szóstym miesiącu, dziecko przeżyło tydzień, mimo tego udało im się to przedstawić sponsorom, dostali dofinansowanie, mogą dalej prowadzić badania. Rozmawiał z Ericem na temat tego, że w żadnym wypadku dziecko nie przeżywało, jednak on się uparł, że chce spróbować! Ugh! Nie potrafił mu się sprzeciwić, za bardzo go kocha. Robi wszystko dla jego dobra ... Co ma teraz zrobić?

- Kochanie - usłyszał chichot swojej kruszyny, popatrzył na niego i uniósł brew dostrzegając lekki uśmiech na jego wargach. Patrzył jak siada mu na biodrach i śmiesznie przekręca głowę w bok trzymająć dłonie na jego klatce. - Robisz takie śmieszne miny gdy o czymś intyensywnie myślisz - zachichotał po raz kolejny, a Tobi uniósł jeden kącik ust.

- Ha ha, bardzo śmieszne, kochanie - zaironizował patrząc na niego z politowaniem. Jak on za nim szalał, to było niie do pomyślenia.

- Tobiś ... - zaczął nieśmiało przesuwając palcem po jego nagiej klatce, zerknął na jego twarz i dostrzegł na niej kpiący uśmiechek i uniesioną brew. Czarnowłosy wiedział, że on czegoś chce. - Zabierzesz mnie do kina? - zapytał patrząc mu w oczy, a on wybuchł śmiechem.

- Wiedziałem! - wybuchł śmiechem odchylając głowę tył, na co ukeś zmarszczył brwi. Pytał poważnie, dawno nigdzie nie byli.

- Nie to nie - powiedział w końcu i zszedł z niego chcąc udać się do łazienki, ale został pociągnięty za rękę i wylądował na materacu.

- Zabiorę cię, a potem zjemy romantyczną kolację. - zamruczał wisząc nad nim. Ucałował go w te słodkie usteczka, ale pocałunek nie został odwzajemniony, przynajmniej nie od razu. Po chwili wymieniali ślinę bardzo namiętnie, a dłonie sunęły po spragnionych siebie ciałach. Tobias czuł, że wypad do kina, i nawet romantyczna kolacja nie wchodzą dzisiaj w grę. Oni nie opuszczą łóżka czy tego chcą czy nie. Pożądanie wzięło górę.

Zsunął swoje usta na jego szyje, przeszły drogę przez żuchwę, brode i zaczęły muskać delikatną skórę. Słysząc zadowolone pomruki wysunął język i przesuwał nim po niej wywołując dreszcze u męża. Byli ze sobą trochę a nadal jeden potrafił działać na drugiego jak ... Właściwie nie wiadomo. Oddziaływali na siebie nawajem cholernie mocno...Tobi po omacku szukał lubrykantu, gdy w końcu go znalazł złapał pewnie nie przerywając czynności ale przesuwając ją w inne miejsce. Zajął się jego klatką piersiową, dokładniej sutkami, gdy dłoń, na którą uprzednio wylał lubrykant, sunęła do pośladków, do jego wejścia. Palce masowały dziurkę gdy język i zęby na przemian drażniły czułe kamyczki.

- Zaraz dojdę od samej gry wstępnej - wystękał uległy a dominat zaśmiał się pod nosem i wsunął w niego od razu dwa palce, nie tak dawno miał go w sobie w końcu, i zaczął go rozciągać cały czas patrząc na to piękno, to jak wił się jęcząc głośniej lub ciszej wysyłało sygnały, które sprawiały, że twardniał z każdą sekundą patrzenia na niego. Dołożył trzeci palec i chyba musnął prostatę, bo Eric wygjął się w łuk wrzeszcząc jego imię, widać, że był na skraju. Szybko dokończył swoją robotę i został powalony na łóżko. Jego dłonie zostały ulokowane na biodrach uległego a on, trzymając swoje na jego klatce zaczął się nabijać na jego przyjaciela. Gdy był już na nim odczekał chwilkę by się przyzwyczaić. - Stosujesz to coś na niego? Cholera, mam wrażenie, że jest większy, albo to ja jestem taki ciasny, co jest nie możliwe po tylu razach - wystękał i uniósł się pojękując. Spuścił głowę poruszając biodrami. Na razie robił to powoli, dawno go nie ujeżdżał i może tylko troszeczkę wyszedł z wprawy. Miał nadzieje, że mąż mu wybaczy. Tobias posapywał zadowolony co jakiś czas pozwalając mu przejąć kontrolę. Odpływał z powodu przyjemności, ale nadal trzymał jego biodra, by nie zrobił sobie krzywdy - Jeju, ja zaraz ... Tobias! - ponownie się wygjął w łuk tym razem dochodząć. Dominat jęknął spuszczając się w nim i ciepło witając, zmarnowanego chłopca, który opadł na jego klatkę.

- To było piękne - pochwalił go,a ciężko dyszący uśmiechnął się szeroko.

- Będziemy to robić codziennie jak przyniesiesz mi tą miksturę - wyrzszczerzył się do niego.

- Eric, słonce, wiesz czym to grozi? Co jeżeli przywiążesz się do tego i poronisz?

- Dziecka nie "Tego" głupku! - oburzył się. - Warto spróbować. Nie chcesz mieć kogoś z twoich genów? Twojej małej kopi? Nas dwóch w jednym malutkim, słodziaśnym ciele? Kochanie no - podskoczył a starszy stłumił chęć jęknięcia, nadal się w nim znajdował.

- Dobrze ... Ale jak się do niego przywiążesz a poronisz, co jest pewne na dziewięziesiąt dziewięć procent, wysyłam cię do psychologa.

- Mam dobrze przeczucia, zaufaj mi.

- Ufam słonko...

Niebo pełne gwiazd (Yaoi18+)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz