130

11.1K 600 151
                                    

Obserwowałem Leen, podczas jej wymiany zdań z Luke'iem, nie do końca wiem na jaki temat, bo dzieliła nas spora odległość. Wkurzało mnie to jak często się śmiała, a jej dłoń lądowała na jego ramieniu. Czy ona robiła to specjalnie, do cholery?! I nawet świadomość tego, że między nimi do niczego nie dojdzie, bo Luke nigdy nie zarywałby do mojej dziewczyny, a Leen nie jest z tych, które mszczą się, za nic, w tak banalny sposób, mi nie pomagała.

- Daj spokój – usłyszałem. – Drobne sprzeczki są wskazane w związku, to dodaje pikanterii - -przewróciłem oczami. - Ale serio... musicie się czasem pokłócić, dziwne by było jakbyście tego nie robili – stwierdziła Su.

- O co w ogóle poszło? – zapytał Ashton.

- O wyjście.

- Ignorowaliście nas przez ostatni czas, więc raz możecie wyjść.

- Mówiła to samo.

- A tak naprawdę chodzi o Aarona – wtrąciła Su. – Jest zazdrosny – szturchnęła mnie, na co blondyn się zaśmiał.

- To oczywiste. Jego wcześniej nie złamane serce, może w końcu doigrać się pierwszego zawodu miłosnego, jeśli coś pójdzie nie tak. Nie żebym życzył wam źle, bo naprawdę się kochacie*, a ona Cię uszczęśliwia, stary. Wszystko będzie dobrze, trochę zaufania.

- Ufam jej.

- Więc w czym problem? – wzruszyłem ramionami. Sięgnąłem po szklaneczkę z whisky i upiłem łyka. Naprawdę sam nie wiedziałem już o co mi chodzi. Przecież jej ufałem, kochałem ją, nie wyobrażałem sobie życia bez niej. Może bałem się, że znajdzie sobie kogoś lepszego? Może...

- Ona też jest szczęśliwa, Calum. W zasadzie jest chodzącym szczęściem odkąd Cię poznała – znów spojrzałem w stronę stolika, który zajmowaliśmy. Patric mówił coś do niej, na co ta się zgadzała i wstała, rzucając kilka słów do Luke'a.

- Gdzie jest Michael? – zapytałem.

- W kiblu – usłyszałem. Aaron pojawił się obok nas.

- A ty wiesz to skąd? – Su spojrzała na niego znacząco, starając się ukryć swoje rozbawienie.

- Minęliśmy się, głupia – pstryknął ją palem w nos, na co ta fuknęła zła. – Nie wiem co rodzi się w tej twojej porypanej główce – zaśmiał się.

- Wracam do stolika – powiedział Ashton, na co dziewczyna mu przytaknęła i poszła za nim. Chciałem zrobić to samo, żeby tylko nie musieć zostawać z nim sam na sam, ale jego pytanie mnie zatrzymało.

- Pokłóciliście się? – odwróciłem się lekko w prawo, aby stanąć z nim twarzą w twarz i uniosłem jedną brew. – Z Leen.

- Wiem o co Ci chodzi. Nie wiem do czego Ci ta wiadomość – odpowiedziałem i opróżniłem do końca szklaneczkę. Zawołałem barmana, jeszcze raz prosząc o to samo.

- Akurat przed twoim wyjazdem – westchnął. – Spokojnie, zajmę się nią, kiedy Ciebie nie będzie – posłał mi bezczelny uśmieszek. Wziąłem głęboki wdech, muszę zachować spokój. – Nie mogę się doczekać aż wyjedziesz, wiesz? W końcu przestaniesz się koło niej kręcić.

- Gdybyśmy nie byli w miejscu publicznym, moja pięść nie mogłaby się doczekać spotkania z twoją twarzą – warknąłem.

- Przejebane jest takie życie, nie? Nie możesz nic zrobić, bo to wywoła skandal. Na szczęście ja nie mam takiego problemu.

- O co Ci chodzi?

- O Leen, oczywiście. Myślisz, że będzie grzecznie siedzieć w domu i czekać kilka miesięcy, aż wrócisz? – zapytał z kpiną. – Za bardzo lubi ostre rżnięcie, żeby być grzeczną, chyba o tym wiesz? – złapałem go za koszulę. – Osobiście miałem przyjemność się o tym przekonać, czego pewnie Ci nie powiedziała i uwierz mi...

- Jeszcze jedno słowo... - warknąłem, szarpiąc nim.

- Ej, stary... co ty robisz? – zapytał, całkowicie zmieniając swoją postawę. Zmarszczyłem brwi.

- Calum? – usłyszałem. Spojrzałem w bok, gdzie blondynka przyglądała się nam z niedowierzaniem. – No po prostu, nie wierzę... jesteś niemożliwy! – puściłem szatyna, odpychając go lekko. – Nic Ci nie jest? – podeszła do niego.

- Nie, nic – odpowiedział. Prychnąłem.

- Co ty odwalasz, Calum? – odwróciła się w moją stronę. – To, że go nie lubisz, nie oznacza, że masz prowokować bójkę – warknęła.

- Nie uderzyłem go, jakbyś nie zauważyła, ale pewnie bym to zrobił, gdybyś tu nie przyszła – zamrugała kilkukrotnie. – Należy mu się.

- Niby co takiego zrobił?

- Sprowokował mnie.

- Czym? – bo na pewno chcesz usłyszeć, że, delikatnie mówiąc, nazwał Cię dziwką. Milczałem. – Tak myślałem. Wracam do domu, bez Ciebie – odwróciła się na pięcie.

- Nie wiem czy wiesz, ale jeden z jej byłych podniósł na nią kiedyś rękę, od tamtej pory jest wyczulona i negatywnie nastawiona do wszelkiego rodzaju przemocy. Ups. Chyba właśnie sobie nagrabiłeś – sięgnął po mój alkohol. – Dzięki za ułatwienie sprawy – upił łyka i poklepał mnie po ramieniu. Straciłem jego dłoń i wziąłem głęboki wdech.

- Posłuchaj mnie uważnie, bo więcej tego nie powtórzę – starałem się zachować spokój. Spojrzałem mu prosto w oczy i byłem pewien, że morduję go wzrokiem. – Nie waż się zbliżać do Leen, a te gierki zachowaj dla siebie. Nie zniszczysz tym naszego związku. Ona nigdy nie będzie twoja, a o przespaniu się z nią, możesz sobie pomarzyć. Chociaż to żałosne – zakpiłem i odszedłem od niego, udając się za dziewczyną.





* w "oryginalnej" (czyli jak napisałam za pierwszym razem i poprawiłam dopiero przy sprawdzaniu) wersji było "naprawdę Cię kocham" i miałam takie Whaaaat? Co ja tu z Cashtonem wyskakuję..? xD Zwyłam sobie xD

Jakiś dłuższy wyszedł ten rozdział...

Porobiło się... xD Calum powinieneś mu przywalić! xD

Nie wiem czy jeszcze coś dziś dodam, nie obiecuję i nie zaprzeczam :D

Lov U♥

I hate that I want you ✉ C.HOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz