Do uszu czternastolatki dochodziły odgłosy natury. Były onena tyle głośne, aby dziewczyna się przebudziła.Jej białe, łagodne spojrzenie omiotło otoczenie. Zdecydowanie nie było onotakie, gdy Hinata zasypiała. Dziewczyna leżała na czarnej ziemi w otoczeniutropikalnej zieleni. Zewsząd dochodziły odgłosy zwierząt, żyjących w tymśrodowisku. Krótkowłosa brunetka zauważyła, że nadal jest w szacie kapłańskiej,a obok niej położono jeden kunai, paczkę z jedzeniem oraz jej opaskę shinobi zsymbolem Konohy. Trzy przedmioty.
Hinata była przerażona. Nigdzie nie widziała żadnegoczłowieka, a bujna roślinność nie pozwalała na zlokalizowanie Tsukishirine.Obawiała się, że nie znajdzie jej tak szybko, zwłaszcza, że nie wiedziała jaksię znalazła w tym lesie.
Podkuliła kolana i zaczęła płakać. Z bezsilności. Zniewiedzy. I ze strachu. Na dodatek powietrze było gorące i wilgotnejednocześnie, przez co Hinata ciężko łapała kolejny oddech. Była sama. Bezschronienia. Zdana tylko na siebie. To napawało ją lękiem, takim samym, gdyKakyu chciała się z nią widzieć sam na sam w Kobe.
Kiedy Hinata sobie o tym przypomniała, jej łzy przestałypłynąć. Czyżby Goyame także chciała z nią porozmawiać i wtedy pozwoli jej uczyćsię technik w świątyni? Czternastolatka złożyła dłonie i wówczas poczuła cośpod rękawem. Był to woreczek z Rubinem Hoshirine. Sukcesorka przypomniała sobiesłowa bogini ognia. Wyjęła ostrożnie mały szkarłatny kamyczek, po czym skupiłasię na nim.
- Kakyu-sama...Kakyu-sama...Jesteś...?
- Szybko udało Cisię uspokoić, Hinata. Gratuluję.
- Kakyu-sama, o cotutaj chodzi? Dlaczego tu jestem?
- Hinata, niepoddawaj się, choćby wody miało przybywać, a dna nie było widać. Nie traćWiary.
- Kakyu-sama...?
Więcej Kakyu już się nie odezwała. Hinata ze zrezygnowaniemopuściła wzrok.
Nie tracić wiary? Wco nie mam tracić wiary? I po co? Dlaczego to wszystko przydarza się mi?
Tylko na ostatnie pytanie, zadane przez siebie, znałaodpowiedź. Przydarzyła jej się ta niefortunna przygoda z prostej przyczyny.Jest Sukcesorką Świętej Sokolicy. Hokaru i Kakyu powtarzali jej, że wiele czekają prób, ale ich ciężar wpędzał czternastolatkę w depresję. Nie potrafiłaracjonalnie myśleć. Otaczał ją nieznany jej świat, i była sama. Takprzynajmniej czuła.
Nikt jej nie widział. Była jak mała gąsieniczka, którapełzała po ziemi tuż obok niej. Była niczym w porównaniu ze światem jak iżywotami, z którymi musiała dzielić ten świat. Nie znała zasad, jakie rządzątym światem i czuła głęboko wewnątrz siebie, że lepiej było by, gdyby jej niebyło.
Nie musiałaby poświęcać swojego życia, jako shinobi. Nie musiałabycierpieć samotności i niezrozumienia, jakie znajdywała w domu rodzinnym. Domurodzinnym? To zdecydowanie nie był dom. Przynajmniej nie był on normalny.Hyuuga zdecydowanie takim nie był. Dzielenie jednej krwi między lepszą, agorszą? Dzielenie jednego klanu między rody główny i poboczny? To przecieżskrajna głupota!
Hinata poczuła ssanie w żołądku. Wzięła w ręce paczkę zżywnością, jaką jej zostawiono, po czym ją otworzyła. Z lekiem odrzuciłapaczkę, zrywając się na równe nogi. Z białych, przerażonych oczu znów zaczęłypłynąć łzy. Łykając słone krople, brunetka patrzała jak jej strawę pochłaniająrobaki, które jakimś cudem przedostały się wcześniej do środka.
- Chcę do domu...- jęknęła cicho, znów upadając na ziemię.Poczuła lekkie dotknięcie na ciele. Zaraz potem całe jej ubranie zaczęło jejciążyć. Właśnie rozpadał się kolejny deszcz. Duże krople wody zaczęły z impetemupadać na czarną glebę, rozbryzgując się wraz z nią we wszystkie strony,tworząc jednocześnie bagno.
Hinata płakała razem z niebem, było jej wszystko jedno. Niewiedziała znów, o co chodziło bogini, której zaczęła służyć zaledwie tydzieńtemu jako Arcykapłanka. Nie tracić wiary? Młoda kunoichi w tej chwili nie miałaani krzty tego uczucia w swoim sercu ani w swojej duszy.
- Na wszystkich Hokage, Naruto!!! Co się z Tobą dzieje?! –wrzasnął Jiraiya, płosząc jednocześnie ptaki i leśną zwierzynę.
Właśnie postanowili, a raczej ten krzykacz postanowił, że pochwili przerwy zaczną trenować. Jeden z legendarnej trójki Saninnówzadecydował, że weźmie w końcu sprawy w swoje ręce i da Naruto taki wycisk, żeod razu wyrwie się z tych melancholijnych przemyśleń, które do resztypochłonęły piętnastoletniego blondyna. Mniej więcej taki był plan, który jużprzy pierwszym podejściu został spisany na niepowodzenie.
- Naruto! Ja Cię błagam! Wróć!!! – mężczyzna złapał chłopakaza ramiona i zaczął nim trząść. – Naruto! To Akatsuki! – chłopak jedyniepodniósł wzrok, który wcześniej wbity był z ziemię i się rozejrzał, po czymznów opuścił spojrzenie.
W Jiraiyi zabłysła iskierka nadziei, dlatego też z błyskiemw oku poczekał chwilę, aby chłopak zapomniał o małym eksperymencie Sannina, poczym przystąpił do akcji: „Naruto wróć!".
Mężczyzna użył paru zwoi, po czym chwilę później do uszublondyna dobiegł go znajomy głos.
- I czego tak siedzisz, głąbie? – niebieskooki chłopaknatychmiast się zerwał, po czym spojrzał na przystojnego bruneta, który stałtuż przed nim.
- S-Sasuke? – Naruto nie bardzo zdawał sobie sprawę, co siędzieje, ale cieszył się, że widzi swojego przyjaciela, całego i zdrowego.Jednak zaraz potem chłopak rozpłynął się w powietrzu.
- Ero-Sennin!!! Jak mogłeś?! – Naruto posłał mężczyźniespojrzenie pełne żalu i zawodu.
- Nareszcie wróciłeś, Naruto! – uśmiechnął się zawadiackoJiraiya. – Tęskniłem za Tobą! – białowłosy klepnął chłopaka po ramieniu. – Noto teraz powiedz mi, co się z Tobą działo przez ostatni tydzień, co takzajmował tą Twoja głowę? – lekko spoważniał, patrząc wyczekująco na JinchuurikiKyuubiego.
- Sen. – odpowiedział krótko. Mężczyzna zaczął nim trząść iklepać po twarzy. Jego reakcja wynikła z zaniepokojenia się ponownym stanemswojego ucznia. Jiraiya trafnie zauważył i już chyba nigdy nie zapomni, żejeśli Naruto odpowiada krótko i bez jakiegokolwiek entuzjazmu, to jest już znim naprawdę źle. – O-oi! Ero- Sennin! Opanuj się, człowieku! – naskoczył naniego, na co ten tylko uśmiechnął się szeroko. – Miałem taki niesamowicierealistyczny sen. – zaczął pełnym zdaniem, bo policzki nadal go bolały, a niechciał pogarszać ich stanu.
- O czym? – zapytał z entuzjazmem Jiraiya, a w jego głowienatychmiast zaczęły się tworzyć sceny „przekraczające granice przyzwoitości",które mogłoby tak zająć młody, chłopięcy umysł.
Z uśmiechem na twarzy i czerwonymi plamami na policzkach,jakby był już po dwóch buteleczkach sake, patrzał na Naruto, czekając na jegoopowieść.
- No więc...Stałem sobie w takiej strasznie gęstej mgle, nawodzie. Naokoło nic nie widziałem, ale czułem, że ktoś jest niedaleko mnie.Zaraz potem zaczęła się burza. Pioruny dawały małe światło, przez cozobaczyłem, że ktoś przede mną stoi. Nie wiem kto to był. Ale wiem, że ta osobabyła ubrana w długi płaszcz, albo coś innego. Zawołałem kim jest ta osoba, alenikt się nie odezwał, a zaraz potem mnie obudziłeś i nic więcej się niedowiedziałem. –zakończył Naruto, patrząc na Jiraiyę. Jego mimika wyrażała jawnąirytację i zawód, wymieszany ze znudzeniem. Autor nowel dla dorosłych „Taktykiflirtowania" spodziewał się jakichś gorących, inspiracyjnych opowieści, bo jegotwórczość stanęła w miejscu tak samo jak i treningi jego podopiecznego.
- I to wszystko? – zapytał. – I co w tym takiegoniezwykłego?
- Ten sen był REALNY!!! A tak w ogóle, to czego Ty sięspodziewałeś, Ero-Sennin? – odrzekł obruszony nastolatek.
- Nie ważne. – mruknął jedynie mężczyzna, po czym zaproponowałchłopakowi porządny trening, o który przed „niesamowitym" snem bardzo prosił
CZYTASZ
Choćby wody miało przybywać, | a dna nie było widać...
FanfictionOpowieść nie jest mojego autorstwa, jednak tak mi się spodobała, że postawiłam ją tu zamieścić. Można ją znależść pod adresem: http://kyuubi-kyokuya-naruto-hinata.blog.onet.pl/2007/07/ Hinata no Izayoi ☺️