Posiłek

129 3 0
                                    

Asagi siedział jakzwykle na swoim kamieniu koło wodospadu, spoglądając na wspaniałą, dobrzewykonaną kulę ryżową. Na jego twarzy malowała się wyraźna błogość wywołała tak dobrym posiłkiem. Niedaleko koło niego siedział,trzymający się za brzuch Naruto. Głód dawał mu się we znaki i to nie na żarty,chociaż starał się dzielnie stawiać opór owemu wrogowi. Towarzyszyła im równieżjedna z kapłanek – Ayame. Siedziała obok Uzumakiego z dość zmartwioną miną.

- Naprawdę bardzodobre śniadanko...- powiedział na głos Sayamaka, czego jego młody uczeń nie mógłpozostawić bez komentarza.

- Jak dla kogo...-burknął blondyn. I tym razem nie udało mu się wygrać w wyścigu, a karą za tobył brak możliwości zjedzenia śniadania, znowu. Wszystko wskazywało na to, żepost przedłuży się Narutkowi, aż do kolacji.

- Naruto-san...może...- zaczęła nieśmiało Ayame, ale zamilkła gdy tylko zimny wzrok strażnika padł najej oblicze. Nie umknęło to uwadze Uzumakiego, nie pierwszy raz jego„żywicielka" milkła pod ciężarem wzroku jasnowłosego samuraja.

- Nie martw sięAyame, wytrzymam. – wyszczerzył się Uzumaki, ale jego żołądek przemówił jedynymsłowem jakie znał i nie było to poparcie słów młodego shinobi.

- Jak masz my paść,to weź. – rzucił mu Asagi, a potem wstał i podał mu jeszcze trzy ryżowe kule,następnie wrócił na swoje miejsce. Wydawał się być niezwykle znudzony całą tąsprawą, nie mówiąc już o tym, że totalnie nie interesowała go młoda kapłanka,właściwie to nawet się z nią dziś nie przywitał...

Naruto zatopił swojezęby we wspaniałym wyrobie kulinarnym. Pochłaniał ją łapczywie i szybko, natyle by zacząć się krztusić.

- Żałosne. -podsumował go Asagi i ani przez myśl mu nie przeszłoby pomóc swojemuzmieniającemu kolory uczniowi. Jedynie poprawił się na kamieniu. Ayamenatomiast zareagowała błyskawicznie. Szybko chwyciła Naruo w swoje ręce iwykonując odpowiedni ścisk uratowała go przed uduszeniem.

- DziękujeAyame-chan. Uratowałaś mi życie.

- To...nic. -odpowiedziała nieco zawstydzona kapłanka. Jej twarz zapłonęła rumieńcem, którynieco zawstydził Uzumakiego, a Asagi podsumował głośniejszym wydechem powietrzai przewróceniem oczami.

- Nie mów tak, gdybynie ty...- Naruto trzymając się za głowę kontynuował swoje przeprosiny, którewprawiały kapłankę w coraz większe zakłopotanie, chociaż chyba jej się to nawetdelikatnie podobało...

- Zostawić wassamych? – zimny głos Asagiego przerwał sielankę.

- Słucham? – rzuciłzaskoczony Naruto.

- Wiesz, może woliszromansować z kapłankami zamiast trenować...- powiedział rozciągnięty na swojejskałce „wodny smok", by po chwili dorzucić pod odpowiednim adresem – Mi tam tonie przeszkadza, ale Midori-hime...

- Przepraszam,Naruto-san! – zawołała momentalnie Ayame, słysząc imię swojej kultywowanejmistrzyni, do tego nisko pochyliła głowę.

- Hej! Hej! Ayame,spokojnie...- Naruto próbował ją uspokoić, podszedł do niej bliżej, ale onaszybko się cofnęła.

- Ja... mam dużopracy, ty też. – Kapłanka nie dawała się złapać i stale szukała luki, by umknąćz pod tego wodospadu. Było aż nazbyt oczywiste, co wywołało w niej taką panikę.Uzumaki jednak nie zamierzał pozwolić jej uciec, nie póki nie rozwikła sprawy.Złapał ją za rękę i przytrzymał.

- Nie musisz się gobać. Powiedz mu to! – krzyknął do niej, ale ona tylko pokręciła przeczącogłową. Nie było mowy by chociaż chciała odważyć się odezwać do strażnika.Uzumaki postanowił zatem wziąć sprawy we własne ręce – Cały czas traktuje Cięjak powietrza. Zbywa Cię przy każdej możliwej okazji, a nawet wtedy nie odzywasię do Ciebie wprost! Stale tylko siedzi na tej swojej skale...

- Nie pozwalaj sobieNaruto-san. -Asagi momentalnie wyprostował się na swoim miejscu, jego głoszrobił się zimny.

- A co? Mam sięgodzić na to co robisz?! Byle wróbla traktujesz lepiej niż ją! Znam takich jakty...- Naruto wytrzymał chłód w jego głosie i posłał swojemu trenerowi grożącespojrzenie.

- Uzumaki-san,ostrzegam Cię...- cierpliwość Asagiego powoli zaczynała się kończyć. Co więcej, wokoło niego zaczęła się tworzyć dziwnie zimna aura.

- Nie boje sięCiebie, Asagi! Co myślisz, że jak znasz Saiken, to możesz wszystkich rozstawiaćpo kątach! Za pierwszym razem omal jej nie zamroziłeś, a potem nawet nie odezwałeśsię do niej słowem...

- Racja, niezamroziłem jej. A co miałem powiedzieć? – Sayamaka wstał ze skały z zrobiłkilka kroków w stronę Uzumakiego – Miałem ją przeprosić?

- Tak! I podziękowaćza dzisiejsze śniadanie! – Naruto zasłonił Ayame własnym ciałem, a to sprawiło,że kamienna twarz Sayamaki zrobiła się naprawdę gniewna. Atmosfera robiła sięcoraz cięższa, kapłanka chcąc nie chcąc stała po środku tego huraganu, a„zabawa" zapowiadała się dopiero rozpoczynać – Masz jej podziękować zaśniadanie!

- Dobrze -odpowiedział Asagi, z trudem panując nad emocjami. Złożył ręce do ukłonu iskłonił się przed kapłanką – Możemy wrócić do zajęć?

- Co to miało być!?

- Podziękowanie.Czego Ty ode mnie oczekujesz? – zapytał „zdziwionym" głosem Sayamaka.

- Ty...ty...- Naruto ztrudem panował nad emocjami. Wszystko było jasne, Sayamaka za nim miał sobiejego uwagi. Teraz stał sobie spokojnie, jakby nigdy nic. Naruto puścił Ayamezłapał Asagiego za szatę i przysunął blisko siebie. Strażnik nawet nie mrugnął,wydawał się być zmęczony całą tą sprawą. Stali przez chwilę w ciszy, kamiennyAsagi i z trudem oddychający ze wściekłości Uzumaki. W końcu blondyn przełamałcisze, mówił spokojnie.

- Jesteś śmieciem,Asagi. Traktujesz ludzi jak przedmioty, niczym się nie przejmujesz. Twoja dumanie pozwala Ci nawet podziękować za śniadanie! Co korona Ci z głowy spadnie?!Żal mi Cię!

- Skończyłeś?-jedynie taką odpowiedział mu Sayamaka, jego twarz była niczym marmurowyrzeźba.

- Co?!

- Pytam się czyskończyłeś. Jak słusznie zauważyła Ayame, mamy pracę więc puść mnie...

- Nie będę z Tobąpracował...

- Sam nie nauczyszsię Saiken, jeśli chcesz pokonać Ganozue, masz słuchać moich poleceń. Jestemtwoim nauczycielem – Asagi spróbował przywołać ucznia do porządku.

- Nie. Moimnauczycielem jest Ero-sennin. A ty...nie jesteś lepszy od Ganozue, tak samo jakoni traktujesz ludzi niczym przedmioty. – wysyczał Naruto puszczając Sayamake.I nagle stała się rzecz dziwna. Oczy strażnika przeszkliły się, obrócił wzrokspoglądając najpierw na Ayame, potem na wodospad, a następnie wrócił do swojegoucznia.

- Dobrze. – w jegogłosie pierwszy raz słychać było...smutek.

- Asagi, ja...- emocjenagle opadły. Naruto zaczął rozumieć, że sprawy nie są tak łatwe jak mu sięwydaje.

- Żegnam. – wymówiłpowoli strażnik i zanim ktokolwiek zdołał zareagować znikł we mgle.

Do blondyna podeszłaAyame i złapała go za rękę.

- Musisz się czegoś dowiedzieć...

Choćby wody miało przybywać, | a dna nie było widać...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz