Cudowne miejsce, jakimbyło Serce Anioła Konohy, spowijały nieprzeniknione mgły wątpliwości. W swoichmackach trzymały pewną istotę, która materialnie należała do światazewnętrzenego. Tutaj jednak, pełniła niezwykłą rolę Źródła WiatruNiebiańskiego.
Był to chłopczyk o oczachbłękitnych niczym rozsłonecznione niebo, kolor jego włosów przywodził na myślbarwę słońca, a jego uśmiech zawierał ciepło promieni tejże gwiazdy.
Teraz jednak blondynek byłprzerażony. Mgła była dziwna, nieprzenikniona. Zupełnie jakby zamknęła go wwięzieniu z dala od tej, która sprawowała tu władzę. Wierzył, że go uratuje zeszponów wątpliwości, ale ona nie nadchodziła. Był tylko pięcioletnim chłopcem,któremu tak mocno doskwierała samotność. Z jego lazurowych oczy popłynęły łzy,które wkrótce przyciągnęły za sobą szloch, aż wreszcie płacz.
Płakał długo. Bał się tejciemnej mgły. Bał się, że już jej nie zobaczy. Że ona opuściła to miejsce. Takdawno jej nie było. Gdzie ona jest? Nie wiedział, ale tak przemożnie chciał,aby była przy nim.
I zupełnie jakby boginiwiatru usłyszała jego nieme błagania. Mgła znikła. Jednak on, przez swój lękniczego nie zauważył. Zagłuszony własnymi szlochami nie usłyszał ciepłego, choćodrobinę zmartwionego głosu, który wołał jego imię.
- Naruto-kun... – usłyszałszept pełen ulgi i łagodności. Zdumiony, niezwykle szybko podniósł głowę. Jegozapłakana twarz bardzo ją zmartwiła, przez łzy to dostrzegł.
Zapomniał jak się oddycha,kiedy nagle zbliżyła się do niego, uklękła i przytuliła. Między nimi nie byłożadnych słów. Jedynie gesty.
Gdy Naruto odwzajemniłuścisk, a stało się to naprawdę szybko, oby dwoje poczuli ruch w przestrzeni.Dziewczyna znów miała swoją przepięknie białą, a jednocześnie anielsko skromnąsuknię. Ta cudowna młoda kobieta była dla niego wszystkim: rodziną,przyjaciółką, aniołem i panią.
Nigdy przedtem niedoświadczył jej ramion i ciała. Choć były drobne, to niezwykle miękkie iciepłe. Zupełnie jakby specjalnie nagrzewała się w promieniach słońca, dlaniego.
Gdy przestał drżeć iszlochać, piętnastolatka lekko go odsunęła, by otrzeć łzy z jego policzków. Jejdotyk równał się z muśnięciem skrzydłamotyla. W sposób niewyjaśniony pozbyła się swej nieśmiałości, jakby przedtemnie odkrywając tego, co tak naprawdę czuje i myśli. Był w nielekkim szoku,dziękując jednocześnie w myślach za ten dar. Uśmiechała się do niego ciepło.Czuł jak się rozpływa od tego uśmiechu.
- Naruto-kun, dlaczegopłakałeś? – spytała szeptem. Chłopczyk ponownie się w nią wtulił, po czymodszepnął jej:
- Tak się bałem, żezniknęłaś. Bałem się, że Cię już nie zobaczę. – te swoja sprawiły, żedziewczyna zapragnęła mieć skrzydła, by móc go w nich utulić. Przytuliła gojeszcze mocnej.
- Przepraszam, że takbardzo się martwiłeś. Już jestem. I tak bardzo chciałabym nie odchodzić. –westchnęła.
- Więc nie odchodź. Zostańtu! – powiedział natychmiast, odrywając się od niej, by onieśmielić jąroziskrzonymi błękitnymi oczami. Nagle uwierzył, że nie będzie chwili, w którejnie będzie samotny.
- Chciałabym, Naruto-kun,naprawdę. Ale to się niestety nie uda... – z żalu jej oczy zaszklily się odłez, przypominając cudowne brylanty.
- Hime-chan, nie płacz. –ledwo przeszło mu to przez gardło. – Błagam Cię. – położył swoje dziecięcerączki na jej policzkach.
- Przepraszam, aleostatnio tak bardzo jest mi smutno. Nie wiem już co mam robić. I tak bardzo sięboję, że znikniesz. – spojrzała mu prosto w oczy swoimi przerażonymi, a jakżeprzejmująco pięknymi oczami. – Tak się boję, że zawiodę, że gdy wrota sięuszkodzą, Ty znikniesz. Co jeśli tak się stanie? Ja... – Naruto zamknął jejusta swoją malutką dłonią. Po czym przytulił ją.
CZYTASZ
Choćby wody miało przybywać, | a dna nie było widać...
FanficOpowieść nie jest mojego autorstwa, jednak tak mi się spodobała, że postawiłam ją tu zamieścić. Można ją znależść pod adresem: http://kyuubi-kyokuya-naruto-hinata.blog.onet.pl/2007/07/ Hinata no Izayoi ☺️