Zawód Naruto

162 6 0
                                    

Podczas podróży ledwo cosię spostrzegł, a już był w swoim kraju. Jego nieuwaga wynikała z nieustającegomyślenia. Pytania mieszały się w jego umyśle jak w kotle, który lada momentmiał wybuchnąć.

Naruto przyspieszył niecokroku. Jiraiya obserwował go cały czas. Trochę się martwił, ponieważ Uzumakiniemal całą drogę się nie odzywał. Kiedy zapytał nastolatka o powód, ten kazałmu z uśmiechem wczuć się w jego sytuację.

- Ero-Sennin, którędyteraz? – zapytał chłopak, widząc przed nimi rozwidlenie.

- Na lewo powinna byćKonoha, więc skręcimy w prawo.

- Konoha, huh? – powtórzyłNaruto, patrząc nieprzytomnie na drogę, która prowadziła do domu.

- Jeszcze nie możemywrócić. Sasuke wciąż byłby w stanie Cię pokonać. – Sannin sprowadził nastolatkana ziemię w dość brutalny sposób.

- Wiem. – blondyn odrzekłkrótko, po czym ruszył drogą, którą wskazał jego towarzysz.

Ich marsz trwał dobrecztery godziny, aż stanęli przed potężnymi dębowymi wrotami.

- To jest Światynia Ognia?– zapytał Naruto.

- Tak.

- A Hoshirine? – zapytałnatychmiast.

- Co? Jakie Hoshirine? –Jiraiya dał tą wypowiedzią jasno do zrozumienia, że pojęcia nie ma o coblondynowi chodzi. Nie zawracając sobie tym głowy, skumulował dostatecznieswoją Chakrę. Na tyle dostatecznie, by pojawili się strażnicy. Była to czwórkauzbrojonych kapłanów w szaty koloru czerwonego.

- Shinobi Konohy? –odezwał się jeden z nich.

- Czego tu szukacie? –odezwał się drugi.

- Za pozwoleniem:przybyliśmy tu indywidualnie. Mamy...

- ...parę pytań doArcykapłana Hokaru. – wtrącił Naruto. Jiraiya stracił wątek, a po twarzachstrażników przeszedł spazm zdumienia.

- Wejdźcie. – odrzekłkrótko trzeci, przepuszczając dwójkę shinobi przez bramę.

Tuż za dębowymi drzwiamiznajdował się całkiem spory żwirowy plac, który znajdował się u podstawypotężnej ceglanej budowli, bogatej w kolumny i schody, które rozciągały się nacałej szerokości frontu budynku. Na placu było paru kapłanów. Ich ubiór jasnona to wskazywał. Zdziwili się, widząc Sannina i Uzumakiego. Czwarty zestrażników zwrócił się do kapłanów:

- Poślijcie po zastępczegoArcykapłana. Chcą mówić z Hokaru-sama. – zaakcentował ostatnie zdanie. Tamcijedynie kiwnęli głową, kazali poczekać przybyszom i ruszyli szybkim krokiem downętrza świątyni. Jiraiya wykorzystał ten moment, by zapytać:

- Naruto, co Tywyprawiasz? Czy zdajesz sobie sprawę kim jest Arcykapłan?

- Nie obchodzi mnie to.Jeśli on zna odpowiedzi na moje pytania... – z wnętrza świątyni wyszedł wysokimężczyzna w bogato zdobionej szacie.

- Proszę wybaczyć, żemącimy Wasz spokój. – zaczął Jiraiya, kłaniając się natychmiast. Naruto równieżsię uchylił, jednak nie spuszczał wzroku z arcykapłana.

- O co chodzi? – zapytał.

- Chciałbym mówić zArcykapłanem Hokaru. – odrzekł natychmiast Naruto.

- Jak się nazywasz?

- Jestem Naruto Uzumaki. –odrzekł. Zaobserwował zdumienie na twarzach wszystkich.

- Proszę podnieś głowę ichodź ze mną. Ty również. – powiedział, po czym razem z dwójką shinobi wkroczyłdo budynku. – Upraszam, abyście od tej chwili mówili szeptem. – przeszli dojednej z sal. – Proszę mówcie, czego potrzebujecie.

Choćby wody miało przybywać, | a dna nie było widać...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz