Prośba Tokiego

140 3 0
                                    

Nazajutrz w domu Tsukikageod rana panowała cisza. Była ona wywołana głębokim smutkiem Natsuki, któregonawet nie próbowała ukrywać. Sprawiało to, że Hinata czuła się naprawdę źle.Dręczyło ją poczucie winy za ten stan i atmosferę. Tsuchikage nie zdążyłzetknąć się z tym zjawiskiem. Żyjąc w słodkiej niewiedzy rozpoczął pracęniemalże od samego świtu.

Siostra przywódcy wioskijako, że została zwolniona ze służby, aby opiekować się córką Tsuchikage miałaobowiązek pozostać w domu. Nie obejmowało to jednak Hinaty. Nie mogąc znieśćtej przygniatającej atmosfery, postanowiła na własną rękę przespacerować się poWiosce Ukrytej Skały, by po raz pierwszy w zasadzie spotkać ludzi, którychuratowała. Za niezbyt wymowną zgodą Natsuki zabrała ze sobą Izumi.

Odziana w zwykłe ubraniaruszyła ulicami dzielnicy Nagoya, by wkrótce wyjść na plac główny osady.Odkrywszy interesującą zbieżność, podzieliła się tym z dziewczynką, którąniosła w ramionach. Zielone, iskrzące oczęta śmigały w tę i z powrotem chcącogarnąć wszystko i wszystkich.

- Niesamowite, Izumi-chan.Plan Iwy jest niezwykle podobny do Konohy. Czuję się jakbym była w domu. –powiedziała cicho. – Co Ty na to, żebyśmy odwiedziły Twojego ojca? Jestem winnamu pewne wyjaśnienia... – znów rzekła jakby do siebie, mimo to uczuła drobnewtulenie małej istotki.

Pokrzepiona tym gestemruszyła śmiało, ku widocznej zewsząd kwatery Tsuchikage. Mijała najróżniejszesklepy oraz instytucje. Spoglądała na mieszkańców: matki-kunoichi,ojców-shinobi i przyszłość tej wioski, obecnie biegające beztrosko dzieci.

Wreszcie weszły oby dwiedo budynku i natychmiast zostały zatrzymane.

- Panienka dokąd? –zapytał jakiś shinobi, który widać miał pilnować porządku.

- Gdzie znajdęTsuchikage-sama?

- Tsuchikage-sama jestteraz bardzo zajęty. Proszę wrócić... – z przestrzeni, w jakiej się znajdowalidało się słyszeć odgłos otwieranych drzwi. Ni stąd ni zowąd na korytarzu wotoczeniu parędziesięciu osób pojawiła się jasna czupryna w szacie Tsuchikage.Pojawienie się tej postaci wywołało natychmiast u Izumi pisk radości.Niemożliwym było by mężczyzna tego nie usłyszał. Nie mniej zdziwiony odwróciłsię, aby jego szmaragdowy wzrok dostrzegł dwie bardzo drogie jego sercu osoby.

- Izumi-chan? Hinata-sama?– podszedł szybko, wyraźnie zaniepokojony. – Czy coś stało, gdzie Natsuki?Dlaczego przyszłyście tu same? – potok pytań został przerwany przez wyciągnięterączki Izumi w stronę ojca. Hinata już miała odpowiadać, gdy za nimi odezwałsię głos. Należał do sędziwego już mężczyzny.

- Przepraszam, Tsuchikage-samaale masz jeszcze parę dokumentów do podpisania.

- Odmawiam,Akihito-sensei! – po twarzach zebranych shinobi przebiegł spazm zdumienia. –Haruję od samego świtu, żądam chociaż godziny odpoczynku! – zabrzmiało toniczym obelga wobec zasłużonego Wiosce Ukrytej Skały shinobi. Wszyscy czekalina rozwój wydarzeń. Starzec jednak wybuchł jedynie skrzekliwym śmiechem.

- Hahaha! J-już rozumiem!– powiedział rezolutnie Akihito, ocierając łzy śmiechu. Wciąż mając roześmianątwarz, podszedł do Tsuchikage. – Witaj Izumi-sama. – rzekł do dzieciątka,głaszcząc ją pieszczotliwie po policzku. Wyraźnie zawstydzona ukryła malutkątwarzyczkę w ramionach ojca. Wreszcie jasne, mądre oczy spoczęły na Hinacie.

- Hyuuga Hinata-sama... –powiedział powoli przeszywając, zdawać by się mogło na wskroś młodą dziewczynę,która zgięła się lekko. Wśród zebranych przeszedł szept i wielu mimowolnieznalazło się bliżej miejsca rozmowy.

- Miło mi poznać... –powiedziała cicho ale miękko.

- Mi również. Wiele oTobie słyszeliśmy, Aniele Konohy. – na jasnej twarzy piętnastolatki zakwitłszkarłatny rumieniec. Hyuuga mimowolnie spojrzała w oczy Tsuchikage, tonąc wmyślach, co też Toki Nagoya mógł o niej mówić.

- Hinata-sama... – Akihitoschylił się tak nisko jak tylko pozwalał mu na to jego wiekowy kręgosłup. –Dziękuję Ci z całego serca za ocalenie Wioski. – brunetka przeżyła szok, gdypozostali shinobi uczynili podobnie. Jedyne na co było ją stać, to uniesienierąk, by wyrazić tym swoją negację.

Toki dostrzegającsięgające zenitu skrępowanie, ułożył swoją córeczkę na jednym ramieniu, adrugim złapał dziewczynę w pasie, co wywołało wysoki pisk i czmychnął szybko kuwyjściu. Kiedy tylko znalazł się na zewnątrz, obrócił się w miejscu i wyskoczyłku niebu, by stanąć na głównym tarasie budynku.

W głowie Hinaty utworzyłosię pomieszanie z poplątaniem myśli. W chwili, gdy Tsuchikage pozbawiał jąswojej, rzec by można barbarzyńskiej pieczy, obawiała się, że nie będzie wstanie ustać na nogach. Zupełnie nie spodziewała się takiej akcji ze stronyNagoyi.

- Nareszcie spokój. –usłyszała wesoły głos mężczyzny. Izumi mu zawtórowała, wciąż podekscytowananagłym zwrotem akcji. Było to niewątpliwie coś nowego.

- Przepraszam,Hinata-sama. Ale był to jeden z nielicznych sposób na uniknięcie kolejnych komplementówna Twój temat. – dziewczyna podniosła wzrok, a to co w nich zobaczyła, techochlikowe iskierki, charakterystyczne dla rozrabiaków przypomniały jejpewnego niebieskookiego blondyna z jej rodzinnej wioski.

- H-hai, Tsuchikage-sama.– odpowiedziała niemrawo, opuszczając natychmiast wzrok, a na jej rozpalonejtwarzy zakwitł trudny do ukrycia uśmiech. Ten widok dodał Tokiemu skrzydeł.Oparłszy się o barierkę, sprawiał wrażenie, że zaraz odleci ku niebu. Nie zdałosię to na nic, chociaż Izumi znalazła się nijako w powietrzu, asekurowana,trzymającymi ją rękoma ojca.

- Hinata-sama, proszępowiedz mi zatem, co Cię do mnie sprowadza? – dziewczyna stanęła obokmężczyzny, i również oparła się o barierkę. Wzięła głęboki oddech ipowiedziała:

- Wczoraj dostałam list odWyroczni Księżycowej Góry. – zaczęła cicho. – Wiem już kiedy opuszczę WioskęUkrytej Skały. – zamilkła czekając na reakcję. Choć tak naprawdę nie wiedziała,czego się spodziewała.

- R-rozumiem. Kiedy tobędzie? – spytał. Jego entuzjazm jawnie przygasł.

- W czasie księżycowejpełni muszę być na granicy kraju.

- Dwa tygodnie... –szepnął, przytuliwszy mocniej swoją małą pociechę. – Słyszałaś, Izumi-chan. Zadwa tygodnie zostaniemy sami...

- Tsuchikage-sama...

- Hinata-hime, mam prośbę.– powiedział, spoglądając jej prosto w oczy. – Proszę mów mi po imieniu.

- Nani?! – Hinata nie byław stanie tego powstrzymać, ponownie oblał ją spory rumieniec. – A-ale przecież,ja nie mogłabym...

- Bardzo Cię proszę,Hinata-sama. To dla mnie sprawa życia i śmierci.

- N-nie rozumiem.

- Jeśli odejdziesz, wciążnazywając mnie Tsuchikage, to kiedy znów się spotkamy, będzie tak jakbyśmy sięwcześniej nigdy nie spotkali. Ta perspektywa boli. Więc proszę, czy możeszmówić do mnie „Toki"?

- P-przykro...

- Hinata...! – zabrzmiałoto jak narastający ból. Wiedziała doskonale z kim rozmawia. Zdawała sobierównież sprawę do czego on może być zdolny, skoro sama jego siostra wymusza naniej posłuszeństwo swoimi zdolnościami. Westchnęła ciężko.

- Ale mam warunek. Tylko naosobności...- urwała, zastanawiając się dlaczego liczy na kolejne ich spotkaniaw cztery oczy. Pokręciła w duchu głową, po czym dokończyła. – Tylko jeślizdarzy nam się rozmawiać sam na sam, wówczas mogę spełnić pańską prośbę...Toki-sama.– ledwo przeszło jej to przez gardło. Nie była w stanie spojrzeć w jego zieloneoczy. Nie wiedziała i nie chciała wiedzieć, co może w nich widzieć.

Choćby wody miało przybywać, | a dna nie było widać...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz