Leniwy poranek

142 7 0
                                    

  * * *

Nowy dzień nastał nad Wioską Ukrytego Liścia. Mróz, któryodwiedził tamtejsze tereny, pokrył wszystko szronem, a powietrze uczyniłrześkim.

Z małego mieszkania wydobywał się odgłos budzącej siękobiety. Czarne, potargane włosy misternie ułożyły się na jej ramionach, azaspane wciąż szkarłatne oczy, zaczęły rozglądać się po sypialni. Nagle kobietazastygła w bezruchu, a jej wzrok padł na fotel, tuż przy oknie. Drzemał na nimmężczyzna w zielonej kamizelce jounina. Za poduszkę służyła ma bluzka śpiącejdo niedawna nieopodal niego kobiety. Kobiety, która już wkrótce miała należećjedynie do niego.

Kurenai wstała po cichu i podeszła do śpiącego narzeczonego.Pogłaskała delikatnie dłonią jego zarośnięty policzek, po czym ucałowała jegousta. Poczuła charakterystyczny smak tytoniu i nie zaobserwowała żadnychporannych zachowań ze strony mężczyzny. Zaintrygowana tym, przybliżała swojewpół nagie ciało i już miała obudzić go w mniej romantyczny sposób, kiedy poczułaczyjeś dłonie na swoich biodrach. Asuma wciąż z zamkniętymi oczami, posadziłswoją ukochaną na kolanach i wtulił twarz w jej szyję, składając na niejpojedyncze, łagodne pocałunki. Szeroki uśmiech zagościł na twarzy Yuuhi, czującte przyjemnie pieszczoty na swojej skórze. Nagle poczuła jak duża, męska dłońwnika pod cienką, dość krótką koszulkę nocną i niebezpiecznie szybko przesuwasię coraz to dalej po wewnętrznej stronie uda kobiety. Reakcja Kurenai byłanatychmiastowa. Złapała za umięśnione ramię i delikatnie wbiła w nie swojepaznokcie. Oby dwoje spojrzeli sobie w oczy. Wzrok Sarutobi przedstawiał wyrazuczuć skarconego psa. Już chciał wyrazić swoje niezadowolenie, kiedy Kurenaiuprzedziła go przelotnym całusem. Niestety, jako, że Asuma był prawdziwym mężczyzną,nie zadowolił się czymś tak błahym, przy czym wziął swoją ukochaną na ręce iprzeniósł na łóżko. Jedna jego dłoń opadła na pościeli, tuż obok głowy swojejnarzeczonej. Druga zaś powędrowała na jej gładkie udo. Rozrzucone czarne włosyna białej pościeli i rozłożone ręce w geście kapitulacji ukazywały Asumie jegoukochaną kobietę nad wyraz kobieco. Wydawała mu się taka niewinna i bezbronna.Tak bardzo chciał ją chronić, móc się nią opiekować. Już nie mógł się doczekać,aż zostaną wreszcie małżeństwem. Patrząc na wyjątkowo kobiece ciało Kurenaimusiał się szczególnie powstrzymywać, by nie złamać warunku jaki jego ukochanapostawiła, gdy tylko poprosił ją o rękę. Miał jej to nieco za złe, jednakszanował ją, więc starał zadowalać się takimi pieszczotami, jakie nastąpiłyniedawno.

- Aishiteru, Kurenai-chan. – ('Aishiteru' – jap. „KochamCię") szepnął jej do ucha, po czym znów zasmakował jej szyi. Był w szoku,kiedy poczuł, jak kobiece dłonie, zgrabnie rozpinają jego kamizelkę. Spojrzałna swoją ukochaną ze zdziwieniem. Widział iskry w jej szkarłatnych oczach.Rozochocony zaszłą sytuacją zdjął także swoją bluzę, ukazując nagi, umięśnionytors. Asuma już miał się rozprawić z jedwabną koszulką swojej ukochanej, kiedyta go powstrzymała. Mimika Sarutobi wyglądała jakby właśnie dostał otwartądłonią w twarz. Brunetka jedynie uśmiechnęła się przepraszająco.

- Kurenai-chan... Pamiętaj, jak tylko zostaniesz moją żoną,nawet Twoje genjutsu Cię nie uratuje. – przestrzegł ją z uśmiechem.

- Będę pamiętać. – odwzajemniła uśmiech. – Kocham Cię,Sarutobi. – złączyli się w gorącym pocałunku. Ledwo brakowało im tchu, mimo to,nie mieli zamiaru przerywać. Pragnęli czerpać z takich chwil jak ta, jaknajwięcej. – Tak bardzo Cię kocham... – Asuma szybkim ruchem naciągnął na nichkołdrę i wtulił twarz w dość spory, pełny biust Kurenai. Gest ten sprawił, żepoliczki kobiety zapłonęły. Mimo to, nie odepchnęła go, a wręcz przeciwnie,otuliła jego głowę swoimi ramionami.

Trwali by tak choćby i całe wieki, jednakże życie jakie prowadzili,nie było usłane kwiatami. Do drzwi mieszkania rozległo się pukanie.

- Kurenai-sensei!!! – usłyszeli oboje stłumiony głos Kiby. –Czas na trening!!!

- Nie chcę...- szepnęła. Westchnęła głośno, po czym miałazamiar wstać. Nie zdało jej się to na wiele, ponieważ Asuma jej na to niepozwolił.

- Zostań. – w uszach Yuuhi nie zabrzmiało jak prośba, aczniemalże jako rozkaz. Wywołało to u niej cichy śmiech.

- Kocham, kiedy jesteś taki stanowczy.

- Kurenai-sensei!!! Pośpiesz się! Nie mamy całego dnia!!! – przypomniałsię Inuzuka.

- Jakie upierdliwe dziecko... – jęknął Sarutobi, a jego tonwywołał po raz kolejny rechot u brunetki. – Proszę, niech on już sobie idzie.

- Nie licz na to, jest strasznie uparty. – rozwiała jegonadzieje.

- Kurenai-sensei, wiem, że tam jesteś! Czuję cię! – zastukałKiba. Tym tekstem bardzo zdenerwował mężczyznę. Obudziła się w nim prymitywnażądza wyeliminowania wszystkich, którzy natargnęliby w jakikolwiek sposób naosobę czy intymność kobiety, którą kochał ponad wszystko.

- No teraz młody, przesadziłeś... – powiedział głośno i jużmiał zamiar kierować się do drzwi. Yuuhi uchroniła swojego podopiecznego odrychłej śmierci bardzo sprytnym, a jakże skutecznym trikiem. Szybko nakierowaładłoń Asumy na swoje biodro. To wystarczyło, by facet zapomniał o bożym świecie.Na dodatek przegryzła delikatnie swój palec, dla większego efektu.

- Błagam Cię, Kurenai-chan, nie znęcaj się tak nade mną. –jęknął. – Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo Cię teraz pragnę. –szepnął, po czym wrócił na swoje poprzednie miejsce odpoczynku, czyli biustswojej kunoichi.

Wkrótce głos natręta ucichł, a narzeczeni pozostali ze sobą przez całyporanek, południe, popołudnie, a nawet wieczorem, żadne z nich nie chciałozrezygnować ze swojego towarzystwa.

Choćby wody miało przybywać, | a dna nie było widać...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz