Patrol

119 3 0
                                    

Słońce powoliwynurzało się z szmaragdowej toni morza. Od brzegu wiały ostatnie podmuchy ciepłej, nocnej bryzy, a morskie ptaki spokojnie wyruszały na żer nad otwarte wody oceanu. Fale spokojnie uderzały o plaże rzeźbiąc jej brzegi. Wszystkowydawało się być spokojne. Mgła, która zwykle skrywała wyspę, teraz jeszcze niepojawiła się.

Kolejna fala uniosłaswój grzbiet tocząc białego bałwana w stronę piaszczystego lądu, gdy nagle coś ją przecięło.

Coś niewiarygodnie szybkiego mknęło po powierzchni wody. Sprawne oko z lekkim trudem rozpoznałby charakterystyczną czarą hakame, kusode, białe powiewające na placach haori oraz spoczywający na nim miecz. Tak, Asagi patrolował wybrzeże, ale nie sam.Kilkanaście metrów za nim goniła druga, podobnie ubrana postać. Od swojego przewodnika różniła się brakiem haori oraz miecza i tym, że jej czoło zdobiłaopaska shinobi, a w miejscu białych niczym śnieg włosów, znajdowała sięczupryna żółtych niczym piasek plaży.

Sayamaka miał nadNaruto nie małą przewagę. Biegł stale patrząc przed siebie. Wydawało się, że fale rozstępują się pod jedynie pod wpływem jego spojrzenia, które jak zwykle zimne i pozbawione emocji wypatrywało wrogów. Oddech strażnika wyspy również był spokojny, wydawało się, że ta przebieżka nie jest dla niego najmniejszych problem, co więcej jego twarz wydawała się wyrażać lekki grymas, że biegnie tak wolno.

Uzumaki natomiast z trudem łapał dech, to było ich dziesiąte okrążenie i nic nie wskazywało no to,by miało być ono ostatnim. Co więcej, o ile przed Asagim fale się rozstępowały,o tyle przed nim stale się zamykały, tworzyły wiry i wszelkie inne utrudnienia...

- Jeśli za momentnie przyspieszysz, to nie będziesz jadł śniadania...znowu. – rzucił swojemu uczniowiAsagi, nawet nie zwalniając tępa.

- Byłoby mi łatwiej,gdyby te fale stale mi nie przeszkadzały. – odkrzyknął mu z trudem łapiącykażde słowo młodzik. Doskonale wiedział, że jego problemy zostały wykreowaneprzez trenera, kto inny mógłby biec tak szybko i bez najmniejszego trudutworzyć w wodzie takie atrakcje?

- Byłoby Ci łatwiej,gdybyś zaczął korzystać ze swojego Saiken. – odciął mu się Asagi i przyspieszyłnieco tępa.

- Staram się... Hejpoczekaj! – zawołał do oddalającego się strażnika Naruto. Sytuacja nie byławesoła, co więcej taka sama od ponad tygodnia. Od kiedy Asagi stwierdził, żenauczy go Saiken, każdego ranka młody shinobi przeżywał morderczy trening.Zaczynało się od zabawy w berka, młody ninja miał dogonić biegnąc po wodzieAsagiego. W nagrodę miał otrzymać śniadanie, za przegraną marną jego namiastkę.W wyścigu panowała jedna zasada – brak zasad. Naruto mógł się uciec do każdejsztuczki jaką znał byle by tylko dogonić strażnika, ale czegokolwiek by niepróbował, ten stale był przed nim o dwa kroki.

- Odmawiam. -odpowiedział mu stale oddalający się Asagi. Nie bez powodu biegali w okołowyspy. Tuż przed świtem i samym rankiem, stawała się ona widoczna dla„śmiertelników", a niektórzy mogli by chcieć się na nią dostać. Dlatego właśnietak ważnym było patrolowanie jej brzegów do momentu pojawienia sięochraniającej mgły. Zgodnie z wyliczeniami Asagiego miała się ona pojawić zaokoło pięć do sześciu okrążeń.

- Ty! – krzyknął muzdesperowany Uzumaki, którego żołądek powoli zaczynał domagać się jedzenia, codało się usłyszeć z naprawdę pokaźnej odległości, nie wspominając już owymownym wyrazie twarzy blondyna.

- O co ja słyszę?Głodny? Ciekawe co na śniadanie przygotuje Ci Ayame...Na pewno będzie mismakowało. – ponownie w stronę Uzumakiego została posłana zaczepką i ta chybago zmotywowała.

- Taju Kage Bunshinno jutsu! – zakrzyknął blondyn tworząc swoją ulubioną technikę. Tym razemjednak skierował ją w tył, chciał stworzyć z klonów dodatkowy napęd.Pojawiające się postacie powinny nadać mu nieco przyspieszenia i bez trudówpchnąć go do przodu. Plan był genialny, za sprawą owej wyrzutni Naruto pomknąłniczym rakieta zbliżając się do Asagiego, a nawet go mijając – I co ty na to,hę? – wyszczerzył się lecący siłą pędu Uzumaki.

Asagi jedynie podniósłjedną brew. Musiał przyznać, że ten ruch był oryginalny i zaimponował mu, alenie było to wystarczająco dużo by wygrać ten wyścig. Sayamaka lekko sięuśmiechnął a potem znikł.

- Gdzie on siępodział?! – zakrzyknął Uzumaki, a jego klony zaczęły się rozglądać.Odpowiedzieć pojawiła się sama, gdy na swoich ramionach Naruto poczuł dziwnyciężar. Okazało się, że samuraj stoi na nim i wydaje się cieszyć darmowąprzejażdżką – Co Ty wyrabiasz?! – zawołał do niego shinobi konohy.

- Stoję Ci naramionach. Czy to takie trudne do zrozumienia? – zaczepił go Sayamaka i tymrazem „doigrał się". Jego „wierzchowiec" momentalnie zniknął. Okazało się, żena pierwszym miejscu leciał nie wykonawca techniki, a kopia. Nie było to dlaAsagiego duże zaskoczenie, z gracją upadł na powierzchnie wody, delikatniehamując rozpęd. Gdy tylko złapał pełną równowagę zauważył, że w jego stronębiegnie około pięćdziesięciu Uzumakich, z dość wymownym wyrazem twarzy i gdyjuż byli blisko jednocześnie zaatakowali go wybijając się wysoko w górę.

- Chyba żartujesz,chcesz teraz trenować taijutsu? – zapytał lekko zdziwiony Sayamaka, chociażjego głos wyrażał dziwne zadowolenie. Wydawało się, że chętnie przypomni sobieto o i owo. Zanim którykolwiek z napastników zdołał odpowiedzieć Asagi znikł, apo okolicy poniósł się charakterystyczny dźwięk znikających klonów, któremutowarzyszył charakterystyczny dym.

- Gdzie on jest?! -odezwał się jakiś głos, który po chwili zniknął z klasycznym „puf". W ciągukilku sekund liczba klonów zredukowała się do czterdziestu i przestała spadać.Wydawało się, że sprawca całego zamieszania postanowił pozwolić swojemuprzeciwnikowi ocenić sytuację. Gdy wszystko znów stało się widoczne, z dymuwyłoniła się postać strażnika wyspy, stojąca w dziwnej pozycji, a w około niejsporo blondwłosych geninów.

- Jak ty to? -rzucił jeden z Narutków.

- To się nazywaSenkou. – odpowiedział lakonicznie strażnik, a domyśliwszy się, że jegoprotegowany nie ma zielonego pojęcia o czym mowa dodał – To sztuka kontrolichakry w ciele. Pozwala się bardzo szybko przemieszczać, przydatna...

Naruto zaczęło naglecoś świtać. Przypomniał sobie, że w zapiskach od jego ojca był opis podobnejtechniki, również pozwalającej się szybko przemieszczać, a jeśli są to te same...

- Na czym polega tasztuka? – zapytał ponownie mając nadzieję usłyszeć więcej.

- Na kontrolichakry, przecież powiedziałem. – odpowiedział mu znudzonym głosem Asagi, uniósłprzy tym nieznacznie jedną brew, jakby ponownie rozważał, co w tym może byćniezrozumiałego, ale jako że miał dobry dzień postanowił uchylić rąbkatajemnicy – Widzisz, chakra przepływa przez meridiany, trafia do każdej częściciała, nadając im moc. By zwiększyć ten proces można albo zwiększyć jejprzepływ poprzez otworzenie bram chakry, albo poprzez zwielokrotnienie jejprzepływu poprzez skupienie jej. Dzięki temu można osiągać niezwykłe prędkości,ale trzeba pamiętać, by zmysły, zwłaszcza wzrok również uległy poprawie bo...- tuprzerwał i momentalnie pojawił się koło jednego z klonów – Można się potknąć.

Po tych słowachSayamaka wykonał cios w klona, a ten zniknął.

Oczy Uzumakiegorozszerzyły się. Opis pasował idealnie do techniki jaką w zwojach pozostawił muojciec. Może dlatego miał się udać na wyspę? Skoro to tutaj IV Hokage opanowałtą sztukę, to i on zdoła. Czyżby historia miała zacząć zataczać kręgi?

- Asagi-sensei , czynauczysz mnie tej techniki? – zapytał niepewnym głosem.

- A co z Saiken? -odpowiedział mu pytaniem trener – Nie możesz opanowywać dwóch technik na raz,nie mówiąc o tym, że twój Saiken niespecjalnie się rozwija. Skup się najpierwna nim.

Naruto na chwilęzamilknął. Sayamaka miał rację, nie może trenować dwóch technik na raz, bo tonie wykonalne, poza tym rzeczywiście powinien się skupić na jednej technice, anie łapać wszystkie sroki za ogon. Nawet jego Rasengan nie by w pełnirozwinięty skoro używał do niego nadal obu rąk. Już miał przyznać racjęAsagiemu gdy ten...

- Koniec przerwy,zmarnowaliśmy dość czasu...- rzucił w jego stronę i wrócił do przerwanego patroluwybrzeża, a jakby dla zmotywowaniu swojego ucznia dodał stale sięoddalając - nasz wyścig nadal trwa.Pamiętaj, śniadanko...

Na sugestie ośniadanie, w brzuchach wszystkich Naruto pojawiło się charakterystyczne ssanie,które wzmogło się niewyobrażalnie po odwołaniu pomagierów. Biedny Uzumaki ażsię skulił chwytając za brzuch, a jego twarz nie wyrażała nic innego niż...

- Sadysta! – rzucił w stronę białowłosego, którychyba się nawet zaśmiał.

Choćby wody miało przybywać, | a dna nie było widać...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz