Cierpienie Jinchuuriki part II

126 8 0
                                    

- Jak możesz tak ją traktować, ty śmieciu! – Krzyknął Naruto, całkowicie ignorując Sannina.

- Zamknij się! Co ty, bachorze możesz wiedzieć?! –odkrzyknął Tsukikage. Wokół nich zaczęli się schodzić mieszkańcy. Pojawili siętakże ANBU Wioski Ukrytej Skały.

- To mnie oświeć, Kage od siedmiu boleści!

– Oświecić cię?! Chcesz wiedzieć?! Proszę bardzo! Ten małypotwór odebrał mi Tomoyo! Jak ja jej nienawidzę! Kobieta, którą kocham ponadwszystko, poświęciła siebie, żeby zapieczętować Kaku w ciele tego bachora! Tużpo porodzie! Umarła!!! Zostawiła mnie samego!

- Przecież masz swoją córkę, idioto! – krzyknął Naruto.

- To nie jest moja córka!!! Nie mam nikogo!

- Baka! A co zNatsuki-san?! – ('baka' – z jap. „idiota, głąb") krzyknął chłopak, mając wpamięci słowa „nii-san" padające z ust blondyny.

- Naruto!!! Przestań! – krzyknął Jiraiya, chcąc zakończyć tębezsensowną kłótnię. – To nie nasza sprawa! Odpuść!

- Ale...

- Powiedziałem przestań, Naruto. – głos Jiraiyi był zimny.Mężczyzna starał się zapanować nad nastolatkiem nie tylko ze względu nanieciekawe stosunki między oby dwoma Wioskami, ale przede wszystkim by uratowaćNaruto przed osądem tej Wioski.

Sannin patrzał ze smutkiem na spuszczoną głowę blondyna.Widział jak jego pięści się zaciskają, a całe jego ciało się trzęsie.

- To jest niesprawiedliwe... – głos piętnastolatka zdawał sięłamać. Zaraz potem na ziemie zaczęły spadać krople. Krople jego łez.

- Naruto...- szepnął Jiraiya.

- Jesteście wszyscy tak cholernie zimni. Nienawidziciewszystkiego, czego nie rozumiecie. Skazujecie nas na to piekło. Na samotność. Iwy nazywacie siebie ludźmi?!- Naruto podniósł głowę, ukazując wszystkimzebranym swoje łzy. Łzy cierpienia Jinchuuriki. – Jesteś Tsukikage! Dlaczegonie chcesz zaakceptować swojej własnej córki takiej, jaką jest?! Tylko dlatego,że jest Jinchuuriki?! Przecież to nie jej wina, że Tomoyo-san się poświęciła!To był wybór twojej żony! Powinieneś touszanować, skoro kochałeś ją tak bardzo jak mówisz! A ty zachowujesz się jakprzerażony szczur, który ucieka przed odpowiedzialnością! Co z ciebie zashinobi?! Co z ciebie za ojciec?! – wokół Naruto było absolutnie cicho. Nawetmaleństwo przestało płakać. Błękitne oczy patrzały ze wściekłością ijednocześnie żalem na Tsukikage. Oczy mężczyzny zaszły delikatną mgłą. SłowaNaruto uderzyły w niego niczym piorun, porażając jego zaślepione bólem serce.

Toki Nagoya spuścił wzrok, po czym bez słowa minął Naruto,nawet na niego nie spoglądając. Udał się do domku, gdzie leżała jego córka.

Patrzał pustym wzrokiem na śpiące maleństwo zmęczone płaczemi bólem. Słowa Naruto cały czas brzmiały w jego głowie, bezlitośnie powtarzającsię coraz to od nowa.

- Przepraszam, Tomoyo-chan. Przepraszam, Izumi-chan. –szepnął niby sam do siebie, a z jego zielonych oczu popłynęły łzy. Toki w końcuzdał sobie sprawę, co zrobił. Opuścił jedyną istotę, która była częścią jegoukochanej małżonki. Tsukikage przykląkł przy kołysce, po czym delikatniepogłaskał mokre policzki swojej córeczki, wypłakując przy okazji cały swójsmutek, bezsilność i ból, jaki nosił w sercu. Niczym w kalejdoskopie, przezswoje gorzkie łzy, patrzał na spokojny sen dziecięcia, a to wyzwalało u niegojeszcze więcej łez. Chciał się pozbyć osoby, którą kochał już zanim przyszła naświat. Przypomniał sobie ten dzień...

„Dochodziła dziesiątagodzina wieczorem. Świeżo upieczony Tsukikage właśnie opuścił swoje biuro, pokolejnym ciężkim dniu pracy. Kiedy wszedł do domu, natychmiast znalazła sięprzy nim jego ukochana.

Choćby wody miało przybywać, | a dna nie było widać...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz