Szarawą ciemnośćrozpraszał złoty poblask pochodni, zawieszonych na kamiennych, obskurnychścianach duszy Naruto Uzumaki. On sam stał wewnątrz labiryntu ów ścian niecozagubiony. Zaczął iść po wodzie swojej duszy. Powoli posuwał się na przód, bywreszcie stanąć na rozgałęzieniu. Po prawej swej stronie odczuwał złowieszczypomruk Kyuubiego. Tam zatem musiało być jego więzienie. Po lewej zaś stronieznajdowało się ta część duszy, której jeszcze nie odkrył. Postanowił wejść wzaciemiony korytarz. Szedł dość długo, by wreszcie znaleźć się w owalnej sali,a w jej ścianach tkwiły kolejne rozwidlenia. Było ich trzy.
- I co teraz? – zapytałsię cicho Naruto, a jego zagubiony szept poniósł się echem po owalnej komnacie.– Co mam robić? Niech mi ktoś pomoże...!
- Nareszcie... – z nienackaodezwał się nieznany Naruto głos. Chłopak zaalarmowany tym, zaczął się nerwoworozglądać na boki. Nagle z wodyutworzyła się rzeźba, na kształt człowieka, by zaraz potem nim właśnie sięstać. Naruto zachłysnął się powietrzem. Oto stała przed nim jego kopia, takprzynajmniej uważał. Rzeczywiście blondyn niezwykle go przypominał, ale byłocoś więcej. Nowa postać wyglądała nieco doroślej niż Naruto. Co prawda miałaten sam kolor włosów i błękitne oczy, ale pełno w nich było powalającejdostojności, wręcz majestatu. Mężczyzna ubrany był w szkarłatną szatę wojownikaz złotymi naramienikami i emblematami, które obwieszały masowo szyjędostojnika. Przy jego boku spoczywał miecz. Stał przed Naruto i wpatrywał się wniego przenikliwym, lecz przyjaznym spojrzeniem.
- Kim...? – wydusiłpiętnastolatek podziwiając osobnika. Ten uśmiechnął się szeroko, w sposóbcharakterystyczny tylko członkom klanu Uzumaki.
- Uzumaki Naruto, dziękujęCi, że wreszcie zwątpiłeś, że wreszcie poczułeś się zagubiony, że nareszciepotrzebujesz pomocy i co więcej o nią poprosiłeś. Chodź za mną, mój potomku... -mężczyzna z łobuzerskim uśmiechem złapał Naruto za ubranie i pociągnął go wpierwszy od lewej korytarz.
- H-hej! Kim jesteś?!Gdzie mnie ciągniesz?! – zaczął się burzyć chłopak i wyrywać z żelaznego wręczuscisku swego porywacza.
Kiedy go wreszcie puściłbyli w kolejnej komnacie, ta jednak w porównaniu do poprzedniej była zamknięta.Na jej środku stał swego rodzaju podest, a na nim wypalony był na czarnotajemniczy symbol, którego Naruto nie znał, pomimo całej swej wiedzy o znakachi pieczęciach. Nie przypominal on żadnego z nich. Mężczyzna stanął za podestem,i zmierzył się wzrokiem z Naruto, po czym powiedział.
- Nazywam się UzumakiHokaru. Jestem tu, ponieważ jesteś Wybrańcem, kolejnym z Tych, którym i ja sambyłem. Gdybyśmy postawili lustro, to dokładnie za Tobą znajdowałoby sięwięzienie Kyuubiego-sama, ciemna część Twej duszy. Całe zło w Tobie, takżeuczucia, pochodzą od niej. My jednak znajdujemy się w dobrej części Twej duszy.Jest ona podzielona na trzy komnaty, a oto jedna z nich. Wiem, czego szukasz idlaczego czujesz się taki zagubiony. Pozwól sobie pomóc, zwłaszcza, żeumiejętności, które masz posiąść pomogą w dużej mierze i Tobie i cudownejSukcesorce w przyszłości. Podejdź bliżej. – chłopak zaintrygowany do granic możliwościucznił te parę kroków bliżej. Okazało się, że platforma podestu jest większaniż się z początku wydawało, a pieczęć na nim wyraźniejsza.
- Co to jest? – zapytał,by mu nie przerwano.
- Można by powiedzieć, żeto okładka książki. Pod nią kryją się stronnice z Twoimi wspomnieniami. To tuzaczniemy poszukiwania powodów dla których wzbudzisz Ogień. – odczytawszy zdumienie z domieszkąniedowierzania na twarzy swego potomka, dodał – A posiadasz go z pewnością. Jesteśurodzony na Ziemi Ognia. Każdy jej mieszkaniec go posiada. Czy możemy zacząć? –Naruto niepewnie kiwnął głową. Nie wiedział jednak co robić. W dodatku byłoszołomiony. Nie docierało do niego, że rozmawia właśnie z pierwszym Uzumaki,założycielem jego klanu, pierwszym kontenerem Dziewięcioogoniastego Lisa. Tak,wiedział o tym doskonale, ale nie był w stanie w to uwierzyć. Hokaru,dostrzegając to w Naruto, ponownie zabrał głos.
- Aż tak trudno Ci w touwierzyć, Naruto? Powinnieneś zacząć przyzwyczajać się do niesamowitych faktówi zdumiewających zjawisk. Zaskoczy Cię jeszcze wiele rzeczy. Proszę dotknij tensymbol.
- Co się stanie? –piętnastolatek wolał wiedzieć na zapas.
- Jeśli pozwolisz,przejrzemy Twoje wspomnienia. Wspomnienia, to jest to, co znaczy ten symbol. Wnich poszukamy Katon, a w zasadzie Ty poszukasz.
- Po co jest ten całyKaton?
- Katon, czy też ElementOgnia jest Ci niezbędny, aby nie cierpieć z powodu destrukcyjnej mocy LisiegoOgnia, nad którym chcesz przecież zapanować. Poza tym... pozwoli Ci w przyszłościniszczyć wrogów.
- I bez niego poradzęsobie z nimi... – wtrącił zbulwersowany Naruto.
- Nie sądzę. – uciąłkrótko Hokaru. – Nie wiesz z kim przyjdzie Ci się zmierzyć. A musisz jąchronić.
- Kogo?
- Twoją Sukcesorkę. –chłopak aż zaciągnął powietrze. Wpatrywał się teraz intensywnie wjasnoniebieskie oczy swojego rozmówcy. – Nie, nie zdradzę Ci, kim ona jest. Alepoznasz ją od razu. Jestem o tym przekonany. A teraz, dotknij symbol. –powiedział głosem kończącym dyskusję, jednak nie było w nim żadnego wrogiegowydźwięku. Naruto nabrał powietrza w płuca i na wydechu wyciągnął dłoń, abywykonać polecenie swego przodka. Nic się jednak nie stało. Do czasu aż i Hokaruprzyłożył swoją dłoń, uśmiechając się zachęcająco, po czym zamknął oczy. Narutouczynił to samo. Dopiero teraz odkrył, że widzi. Zamykając oczy widział swojewspomnienia jakby były snem, był ich obserwatorem. Obok niego dostrzegłdostojną osobę Hokaru. Otaczała ich gęsta mgła, aż wreszcie obraz się wyostrzyłi znaleźli się za pięcioletnim Naruto, którego otaczali niemal wszyscymieszkańcy Wioski Ukrytego Liścia.
- Mały gnojek. –syknął jakiś mężczyzna z boku. W jego oczach czaiła się nienawiść, tak jak i wewszystkich innych. Malutki Naruto płakał, był sam. Temu dojrzalszemu z trudembyło na to patrzeć. Wciąż nosił ból po tym wszystkim.
- Kiedyś zostanęHokage i wszyscy będziecie musieli mnie szanować! – krzyknął chłopczyk nawszystkich zgromadzonych. Jedni go wyśmiali, drudzy posyłali szyderstwa podjego adresem, ale on przestał płakać, tylko patrzał na wszystkich po kolei.Naruto śledził za jego wzrokiem. Ludzie zaczęli się od niego odwracać irozchodzić do swoich domów. Jego wzrok przeleciał też po twarzy małejdziewczynki o jasnych oczach. Zdziwiła go jednak reakcja Hokaru. Wydawało musię, że zachichotał, po czym podszedł do tej właśnie dziewczynki. Nie mogłamieć wiecej niż pięć lat. Hokaru przykucnął obok niej, tak, by była w wstaniebez przeszkód spoglądać na swojego smutnego rówieśnika. Piętnastolatek byłzszokowany zachowaniem swojego przodka. Hokaru uśmiechał się, a jego oczyspogladały na dziewczynkę z rozrzewnieniem. Była niezwykle dziewczęca, a widzącchłopczyka jej oczy się smuciły. Kiedy spostrzegła, że pięciolatek na niąspojrzał, zarumieniła się i nieśmiało uśmiechnęła. Naruto zaintrygowany zacząłsię jej przyglądać. Nagle aż podskoczył, widząc jak ciało dziewczynki zostałoszarpnięte.
- Hinata, co tomiało znaczyć? – spojrzała na mężczyznę załzawionymi oczami pełnymi smutku iwspółczucia. Nagle się odezwała.
- Tato, dlaczegoon jest sam? Dlaczego płakał? Dlaczego wszyscy go nienawidzą? On jest takidobry, mówią to jego smutne oczy. Takie niebieskie... – po twarzy małejdziewczynki zaczęły płynąć łzy. Naruto aż zatrząsł się z emocji. – Tato, czymogę mu pomóc? – spytała, piętnastolatek nie mógł przestać na nią patrzeć.
- Ani mi się ważdo niego zbliżać, rozumiesz?! On jest niebezpieczny! Zabił bardzo dużo ludzi! –odrzekł ojciec dziewczynki. W Naruto wezbrał gniew. Jak mógł...
- Ale skoro zabiłtylu ludzi i płacze, to znaczy, że żałuje. Czy nie należy mu się druga szansa?– zaoponowała sprawiedliwie. Naruto poczuł ku niej ogromny szacunek.
- Wracajmy dodomu. Jesteś już zmęczona i mówisz niedorzeczne rzeczy. – złapał dziewczynkę zarączkę i pociągnął ją w kierunku domu. Patrzał jak dziewczynka wykręca się jakmoże by raz jeszcze spojrzeć na blondyna. Obaj Naruto spoglądali na nią jakodchodzi ze swoim ojcem.
Obraz ogarnęła na powrót mgła. Hokaru zdążył jużwrócić do swojej stabilnej pozycji, wciąż patrząc tęsknie w kierunku, gdziezniknęła mała dziewczynka. Zanim zdążyli cokolwiek do siebie powiedzieć,pojawił się nowy obraz.
CZYTASZ
Choćby wody miało przybywać, | a dna nie było widać...
FanficOpowieść nie jest mojego autorstwa, jednak tak mi się spodobała, że postawiłam ją tu zamieścić. Można ją znależść pod adresem: http://kyuubi-kyokuya-naruto-hinata.blog.onet.pl/2007/07/ Hinata no Izayoi ☺️