Błękitne spojrzenie Naruto wpatrywało się w płonący ogień. Dopiero co skończył kolację. Z źródła ciepła,przeniósł spojrzenie na rozgwieżdżone niebo.
Rozmyślał bardzo intensywnie. Wracał co chwila do spotkania z Księżniczką Midori. Kiedy jego szok nieco zelżał zorientował się, że audiencja u Arcykapłanki nie była dla niego specjalnie owocna. Jedyne co mu pozostawiła to pomoc dumnego Strażnika Wyspy Shinonome, o którą sam musiał poprosić.
- P-przyniosłam Panom owoce... – z zamyśleń wyrwał go piskliwy, dziewczęcy głos. Bezmyślnie poszukał jego źródło w przestrzeni. Do ogniska podeszła młodziutka kapłanka. Miała nie więcej niż trzynaście lat.Blondyn jak i jego mistrz uśmiechnęli się natychmiast do dziewczyny. Naruto kątem oka przyjrzał się małej gospodyni. Nie była już dzieckiem, ale do kobiety było jej wciąż daleko. Pomimo nocy widać było, że bardzo się rumieniła i była onieśmielona. Miała na sobie krótką do kolan szatę w bladoniebieskim odcieniu.Była ona w kroju yukaty, jednak do oryginału wiele jej brakowało. Rękawy miała¾, jak wcześniej wspomniano sięgała kolan i przewiązana była w talii bardzo długą wstążką, szeroką na ponad 5 centymetrów. Dziewczyna miała sięgające łopatek szatynowe włosy i oczy w kolorze północnego morza.
Przyklękła na piasku i położyła między nowo przybyłymi kosz wypleciony z nadmorskiej trawy, a w nim leżały całe naręcza soczystych,dojrzałych owoców.
- Dziękujemy. – odpowiedział za nich oboje Naruto,uśmiechając się szeroko do dziewczyny. Jej twarz zdawała się przybrać kolor iskającego ognia.
W popłochu kiwnęła głową, po czym szybko wstała i wycofała się najszybciej jak to tylko było możliwe.
Naruto obejrzał się za nią. Ewidentnie kogoś mu przypominała. Pewną kunoichi z jego rodzinnej wioski, którą również cechowała wielka wstydliwość.
Z zamyśleń wyrwał go śmiech Jiraiyi.
- O co chodzi, Ero-Sennin? – spytał blondyn zdezorientowany.
- Kradniesz im serca z równą łatwością, jakbyś zbierał owoce. – odpowiedział mężczyzna w wyśmienitym nastroju, chwytając za pierwszy lepszy owoc z kosza.
- Ja im nic nie kradnę! – zbulwersował się piętnastolatek.– I co się tak cieszysz? – chłopak zdążył zwrócić uwagę na radosne samopoczucie swojego wiekowego towarzysza.
- Ach, Naruto. Jak bardzo chciałbym być znów młody... –westchnął nad swoją niedolą Jiraiya. – Widziałeś je?
- Kogo?
- Kapłanki. – mężczyzna wyraźnie się poirytował.
- No cóż, dużo ich tutaj.
- Dlaczego on jest tak mało spostrzegawczy? – jeden z Sanninów wzniósł ciemne spojrzenie ku niebu, wzdychając głęboko. – Nie ma żadnych facetów...
- Jest Sayamaka. – zauważył blondyn. Jiraiya miał taki wyraz twarzy jakby wybudzono go z najwspanialszego snu.
- Jeden facet. – przyznał mężczyzna, po czym wrócił do swojej fantazji. – I całe mnóstwa młodych, żywotnych i prześlicznych kapłaneczek. – na jego twarzy pojawił się rozanielony uśmiech. – Naruto, dzięki Tobie trafiłem do raju.
- Tak, tak. A ja muszę czekać na Sukcesorkę. – wyżalił się Uzumaki.
- Więc jak to tam dokładnie było u Midori-hime? – Naruto spojrzał na mężczyznę. Wewnątrz naprawdę się wahał i zastanawiał, ile może powiedzieć.
- Nie pomoże mi w technikach Czwartego. Ale za to mam poprosić Sayamakę.
- Tego strażnika... – zaczął Jiraiya, ale gwałtownie zamilkł, a na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. – To wspaniały pomysł! –skwitował rezolutnie.
CZYTASZ
Choćby wody miało przybywać, | a dna nie było widać...
FanfictionOpowieść nie jest mojego autorstwa, jednak tak mi się spodobała, że postawiłam ją tu zamieścić. Można ją znależść pod adresem: http://kyuubi-kyokuya-naruto-hinata.blog.onet.pl/2007/07/ Hinata no Izayoi ☺️