Słowa naprzeciw światłu

168 6 0
                                    

Wciemności, po szorstkim kamieniu pełznął wąż. Skrywał się w tych tajemnychkorytarzach, czając się, by nie zostać zauważonym i aby w odpowiednim momenciezaatakować. Teraz jednak brnął przed siebie, sycząc wciąż rozeźlony po tymwstrząsie mocy, jaki przeżył on i wszyscy inni mieszkańcy tej ponurej kryjówki.

Wwyżłobionej pod ziemią auli szedł w tę i z powrotem pewien mężczyzna. Postrachwszystkich istot: Wąż. Jego żółte, obrzydliwe oczy błyszczały zpodekscytowania. A po trupio bladej twarzy błądził szaleńczy uśmiech.

Nagle,zwrócił się do swojej towarzysza, wyraźnie podniecony.

-Na pewno to poczułeś, prawda, Kabuto?

-Hai, Orochimaru-sama. – odrzekł spokojnym tonem młodzieniec. – Czy wiesz, co tobyło?

-Nie. Jeszcze nie. Ale ta moc była potężna... Chcę ją... Czy widziałeś co sięporobiło na zewnątrz, Sasuke-kun? – zapytał nagle spoglądając w cień, tam gdzienie dosięgało światło pojedynczej świecy.

Wkrąg światła wszedł młody mężczyzna, o czarnych włosach i równie ciemnychoczach. Sasuke Uchiha dopiero co skończył trenować. Teraz już liczył piętnaścielat i fizycznie był wyjątkowo dojrzały jak na swój wiek.

Posłałswojemu mentorowi obojętne spojrzenie i przysiadł na jednym z głazów, chcącprzysłuchać się rozmowie.

Odpoczątku nie miał zwyczaju zgadzać się z Orochimaru i to nie uległo zmianie. Ostatniewydarzenia jednak zmusiły go do przyznania Sanninowi racji. Moc, któraprzebiegła przez ich kryjówkę, i którą on sam widział z oddali. Sięgający niebacienki słup światła... i ten wiatr...nigdy nie czuł takiego. To nie był wiatrziemski.

Ikto by pomyślał, że spotka go coś takiego, tu w tej dziurze – na granicy KrajuWodospadu i Kraju Ziemi.

Natychmiastzaprzestał treningu, czując na sobie boski wiatr. Sprawdził skąd wieje idostrzegł właśnie tę anomalię w krajobrazie.

Odległość,jaka dzieliła go od tego niezwykłego zjawiska liczyła z pewnością kilkasetkilometrów. Przeżył wewnętrzny szok, widząc jak wyrwy w ziemi, stworzone przezagresywną Chakrę Uchiha, pokrywają się zieloną trawą, a tuż obok połamanychprzez niego drzew rosną nowe.

Myślamiwrócił do rzeczywistości i z niechęcią przyglądał się reakcjom i przysłuchiwałsię planom zdobycia tej niezwykłej mocy przez Orochimaru.

Naporywistym nieziemskim wietrze powiewały hałaśliwie czarne szaty z naszytymiczerwonymi chmurami. Były one dość unikalne i co gorsza, rozpoznawalne.Albowiem symbolizowały Brzask.

Wysokow górach ukryły się dwie osoby tak właśnie ubrane. Oby dwoje obserwowalidokładnie, do początku co tu się działo. Dostali rozkaz złapania Kaku, jednakpostanowili pozostać w ukryciu. Wiedzieli doskonale, że jest to niewykonaniezlecenia, ale obecnie mieli doskonałe wytłumaczenie.

Niewidzieli kto to dokładnie był, ale była to kobieta. Potężna kobieta... Jejpoświata, te wirujące ogony Chakry... Czy to możliwe, że...?

-Itachi-san, to naprawdę jest Jinchuuriki? – spytał mężczyzna o rybiej twarzy.

-Musimy to ustalić z resztą. Nie wiem kim jest ta dziewczyna, ale to nie jestzwykła Jinchuuriki. Albo to jej Bijuu nie należy do znanej nam dziewiątki. –odrzekł użytkownik Sharingan. – Musimy to powiedzieć liderowi, a on zadecyduje.Idziemy, Kisame. – dodał, po czym oby dwoje ruszyli w kierunku przełęczy,oddzielającej Wioskę od wyżyn.

Zapomnianeprzez wszystkich przeklęte miejsce... Obsypane popiołem... Otoczone wulkanicznąskałą... Charakteryzujące się zgniłym, przesyconym złem odorem piekielnych gazów...Funkazan no Toukai. (jap. „Wulkan Zniszczenia").

Naspopielonej skale stanęła naga, bynajmniej nie ludzka stopa. Fragment szarej,martwej skóry uchował się za czarnym, poszarpanym materiałem ciężkiego sukna.

-Go Sennin*... – stojącepowietrze przeciął niczym najmroczniejsze ostrze lodowaty, zdecydowanienieludzki głos. Wokół piekielnej postaci, w powietrzu zawisło pięciu innych. Równieżmieli czarne płaszcze, a głowy ich były ukryte w kapturach. Każda z tychpotwornych istot kreśliła w powietrzu swoim przegnitym palcem znaki, którebłyskały krwistoczerwonym płomieniem.

-Kyokuya ka...sougishiki...!** - krzyknął ten, znajdujący się wcentrum. A reszta, cała armia jemu podobnych, do której się zwracał zasyczałaokrutnie, wydobywając swoje śmiertelne oddechy. – Houseki no Ompusei...watashidomo beki...fuubi!*** – piekielnywrzask owładnął całe to przeklęte miejsce. Czarne, niczym moczone w smolerozpaczy, obślizgłe włosy powiewały od podmuchu zagłady, jaki otaczał przywódcęarmii Zła. – Watashidomo...shou...sekai!!!****– nieziemski pisk wydarł się z gardła istoty. Zaraz potem zniezwalczonych jeszcze nigdy słonecznym biczem chmur, spadł czarny, mrocznydeszcz, a zatęchłe powietrze przekuł okrutny, zamrażający krew w żyłach śmiech.Świecący, demoniczny pąs oczu spojrzał daleko ponad tę krainę śmierci, kierującw tamtą stronę jednocześnie swój czarny łuk kuty z granitu, okryty magmą. Demonspojrzał tam, skąd przyszło wielkie, oślepiające światło.

Gdytylko wstał świt, Jiraiya zbudził swojego podopiecznego i wcisnął mu z dłoniezwój, każąc mu go przeczytać i przeanalizować. Gdy wpół przytomny nastolatekspytał się mimowolnie, co to jest, Sennin odrzekł jednym słowem:

-Trening.

Niebieskieoczy przejrzały się cały tekst, ale nie do końca go rozumiał. Wiedział, że jestto pismo jego ojca, ale kompletnie nie wiedział, o czym on pisał. Niemocuzyskania wiedzy zmusiła chłopaka do zamyślenia. Pomagał mu w tym przedewszystkim boski wiatr, który nadal krążył po ogrodzie Hoshirine, w którympostanowił studiować.

Naglepoczuł w sobie gorąco. Wiedział doskonale do kogo ono należało. Nie chciałpozwolić, by coś złego się stało, toteż zagłębił się w swojej duszy i znalazłsię przed przeklętą bramą.

-Oi! Lisie! Uspokój się! – krzyknął Naruto na demona, który siedział zamknięty po drugiej stroniekrat.

-To Ona! Przybyła! – ryk Lisa był wyraźniepodekscytowany i na swój sposób radosny. Naruto miał nieodparte wrażenie, żeKyuubi lada moment będzie ze szczęścia gonił swoje dziewięć ogonów.

-O kim ty gadasz?– spytał i nagle został zmuszony odskoczyć do tyłu, by potężne lisie pazury gonie dosięgły.

-Uzumaki... Nadeszła Kyokuya-sama!Zostaw swój idiotyczny trening i ruszajmy Jej na spotkanie! Tyle wieków! Tyleczasu bez Niej!

- Kyuubi, doskonale wiesz, że nie możemy się z nimispotkać, jeśli dobrze myślę. Chiriko-sama powiedział przecież, że Sukcesorka,czy jak jej tam musi uzyskać tytuł jakiś tam. Powiedział również, że NA PEWNOsię z nią spotkamy, więc jeszcze parę miesięcy nie zrobi chyba różnicy, co nie?– wyklarował Narutona swój indywidualny sposób. Z niewiadomych, acz szokujących przyczyn,demoniczny Lis opanował swoje emocje. Nie zmieniło to jednak faktu, że jegoChakra wręcz fruwała z radości, jaką emanował.

*„Go Sennin..." – jap. 'Pięciu Mędrców..."

**„Kyokuya ka...sougishiki...!" – jap. 'Kyokuya się... przebudziła...!'

***„Houseki no Ompusei...watashidomo beki...fuubi!" – jap. Kryształ Ompusei...my...zdobędziemy!

****„Watashidomo...shou...sekai!!!" – jap. 'My...zniszczymy...świat!!!'

Choćby wody miało przybywać, | a dna nie było widać...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz