Zjawisko

159 5 0
                                    

Mężczyznao blond włosach spojrzał swoim szmaragdowym wzrokiem przez okno na procesodbudowywania Wioski. Był naprawdę szczęśliwy, że naprawy idą tak sprawnie. Onsam również miał mnóstwo pracy. Nie dość, że należało dopatrywać postępów, tojeszcze musiał dbać o zbieranie zleceń i wypełnianie innych obowiązkówTsuchikage. Nie dbał jednak o to. Wiedział, że gdy wróci do swojegotymczasowego domu, będzie na niego czekała ukochana córeczka, siostra i... wciążśpiąca piękność, która ocaliła cały jego świat. Dopóki nie odbudują rozwalonejtrzy dni temu rezydencji głowy klanu Nagoya, Toki zmuszony był mieszkać w domureszty swojego klanu. Jednak nie mógł narzekać.

Spojrzałna zegarek. Jeszcze tylko godzina pracy i wróci do swojej rodziny. Słońcepowoli zachodziło...

Podpisawszyostatni dokument, z radością spojrzał na zegarek. Wstał z fotela i ruszył kuwyjściu.

MieszkańcyWioski Ukrytego Liścia wciąż pracowali nad odbudową wioski. Kiedy obok nichprzechodził, jedni go pozdrawiali, inni zaś z uśmiechali się. Jednak, gdy tylkozniknął za rogiem, zaczęli rozmawiać o niezwykłej dziewczynie, która ocaliłaich wszystkich.

TokiNagoya wszedł do domu swojego brata. Przywitał się z nim i jego rodziną, poczym chwycił w ramiona swój najcenniejszy skarb o ślicznych szmaragdowychoczach.

-Wróciłem, Izumi-chan. – rzekł i ucałował czółko maleńkiej dziewczynki. Tapisnęła radośnie. Toki wpatrywał się w kruchą istotkę, nie będąc już w staniebardziej dziękować w duchu, że nic jej nie jest, że jest razem z nim cała izdrowa.

-Witaj w domu, Nii-san. – do pokoju weszła druga, najbliższa mu z żyjącychosoba.

-Cześć, Natsuki. Obudziła się? – zapytał z lekko wyczuwalną nutą nadziei wgłosie. Kobieta pokręciła przecząco głową.

-Jeśli chcesz możesz do niej wejść. Na kolację musisz jeszcze chwilę poczekać. –rzekła blondyna, po czym ruszyła w stronę kuchni. Toki zaś wziął w ramionaIzumi i ruszył schodami do góry.

Stanąłprzed zamkniętymi drzwiami i chwycił za klamkę. Kiedy wszedł, natychmiastoślepiło go czerwone, zachodzące słońce, widniejące za otwartym oknem.Zawieszona przy nim biała firana powiewała od łagodnego, majowego wiatru. Podścianą stało duże łóżko.

Tokizamknął po cichu drzwi i usiadł na fotelu, znajdującym się tuż obok łóżka,głaszcząc jednocześnie swoją pociechę.

Nastoliku nocnym szmaragdowe oko dostrzegło dwa szlachetne kamienie, od którychbiła niezwykła moc. Mimowolnie sięgnął pamięcią do momentu, gdy Biały Strażnikopuszczał jego wioskę. Wówczas właśnie wręczył Natsuki te dwa kamienie, chcącby oddała je „hime".

Zarazpotem wzrok jego przeniósł się na łóżko. Na gładkiej pościeli leżało drobneciało nastolatki, okryte szczelnie cienką kołdrą. Jej czarne włosy odbijałyzłote refleksy zachodzącego słońca, których niewiarygodnie długie kaskadyspływały po poduszce i całym łóżku. Wreszcie Toki pokierował swój wzrok natwarz dziewczyny. Natychmiast przyznał sam przed sobą, że była śliczna... Naglepoczuł jak niemowlę się wierci. Jego oczy rozszerzyły się w zdumieniu, widzącjak Izumi wyciąga nieporadnie swoje rączki w stronę brunetki. Blondyn nie miałinnego wyjścia, jak spełnić niemą prośbę córeczki, kładąc ją przy nastolatce.Nie zdążył nawet trzykrotnie mrugnąć, a Izumi już spała. Po twarzy Tsuchikagezaczął błądzić lekki uśmiech.

Niespodziewanieusłyszał, jak drzwi się otwierają. Przyszła Natsuki, zapraszając go na posiłek.

-Myślisz, że mogę ja tu zostawić? – szepnął do siostry, wskazując na dwiebruneteczki.

-Oczywiście, a teraz chodź, bo wystygnie. – odrzekła szeptem.

RodzinaNagoya zasiadła przy stole. Czas mijał spokojnie i wesoło. Wreszcie nad ichdrogą życia zaświeciło słońce, a silny wiatr przegonił ciemne, złowieszczechmury.

Tsuchikagezadbał szybko o swoją higienę i najszybciej jak potrafił znalazł się z powrotemw pokoju Hinaty Hyuuga. Panował tam już półmrok, mimo to widoczność wciąż byłdobra.

Tokistanął jak wryty, widząc jak jego córeczkę otaczają, drobne, jasne ramiona. Niewiedzieć czemu mężczyźnie zrobiło się gorąco. Nie zdążył nawet zauważyć, kiedywybuchły w nim emocje.

Gdyten, swego rodzaju szok minął, Toki zajął swoje miejsce w fotelu i obserwował.Nie wiedział nawet kiedy usnął.

Nazajutrzdwudziestosiedmiolatek obudził się w tym samym miejscu, w którym zasnął, z tąjednak różnicą, iż ktoś zadbał, by nie zmarzł tej nocy. Blondyn otarł wciążzaspaną twarz i mimowolnie spojrzał w okno, za którym widać było jak noc umykaprzed promieniami wschodzącego słońca. Wkrótce jednak szmaragdowy wzrok padł nałóżko.

Wszystkienajpiękniejsze zjawiska, jakie przy większej lub mniejszej odrobinie szczęściaczłowiek mógł zobaczyć, czy doświadczyć, w tym momencie mogły się schować doszuflady. Tak przynajmniej uważał tata malutkiej dziewczynki, naznaczonejprzekleństwem, która obecnie była otaczana ramionami brunetki, do złudzeniaprzypominającej jego ukochaną, zmarłą pół roku wcześniej małżonkę. W oczachgłowy klanu Nagoya stanęły łzy, widząc jak maleństwo wtula się w ciałonastolatki. Ciepło i anielska wręcz łagodność gwarantowały Izumi spokojny sen ipoczucie bezpieczeństwa, jakie mogła dać tylko jedna osoba na świecie...

Tokiczerpał z tego widoku szczęście i ukojenie, zupełnie jakby w tej chwili obcowałz jednym z największych absolutów. W pewnym momencie długowłosa brunetkaporuszyła się w wyniku czego, nakrycie ciała lekko odkryło jej plecy, akonkretniej łopatki.

Blondynjakby ocknął się ze snu i z niemym zdumieniem wpatrywał się w niezwykłyornament widniejący między nimi. Oto w samym środku znajdował się symbol wioskiUkrytego Liścia. Otulony był skrzydłami, a z całej tej struktury zdawałyreflektować promienie jakiegoś nieziemskiego światła.

Nigdynie widział czegoś podobnego i miał dziwne przeczucie, że już raczej więcej niezobaczy...

Znówto czuła...to uczucie...świadomość, że ktoś przewierca ją wzrokiem. Jednocześnieodczuwała lekki nacisk na swojej piersi...

Powiekijej drgnęły, ale dopiero po dłuższej chwili była w stanie ukazać światu swojeniezwykłe białe oczy. Mimowolnie jej wzrok padł na tulące się do piersiniemowlę. W pierwszym momencie doświadczyła szoku. Niedługo potem zaczęły jejmigać w pamięci obrazy. Ich treść jednak wyraźnie skłaniała ją do rozważań: czyto jawa, czy jednak sen.

-Dzień dobry. – aż wzdrygała się, słysząc męski, ale łagodny głos. Z lekką obawąw białych oczach spojrzała na mężczyznę.

-D-dzień dobry. – odrzekła półszeptem, mimowolnie starając się jak najszczelniejzakryć swoje ciało. – Gdzie jestem? – spytała po chwili.

-Jesteś w Wiosce Ukrytej Skały, a konkretniej w domu mojego brata. Kaku zdemolowałpól osady, w tym mój dom. Przybyłyście z Natsuki w ostatniej chwili... – wraz zkolejnymi słowami mężczyzny Hinata więcej sobie przypominała.

-A pan kim jest? – spytała nagle. Czuła się dość niezręcznie. Pragnęłajednocześnie wyjaśnić wiele spraw.

-Zostaliśmy już sobie przedstawieni, Hinata-sama. Nazywam się Toki Nagoya.Jestem bratem Natsuki oraz ojcem Izumi. – wskazał dłonią na niemowlę,nieprzerwanie tulące się do ciała piętnastolatki.

-Więc Ty jesteś Izumi-chan... – szepnęła do śpiącego niemowlęcia. Na jej twarzypojawił się łagodny uśmiech. Teraz już wszystko pamiętała...Te mordercze treningiw Tsukishirine, niewymowny lęk przed Jinchuuriki Kaku, jej własna śmierci, apotem... powrót do życia – jako silniejsza, odważniejsza i niewyobrażalniezdeterminowana Sukcesorka Kyokuyi-sama, aż wreszcie wypełnienie złożonejobietnicy.

Myśląco tym wszystkim, umysł Hinaty został zalany lawiną nowych pytań, nie wiedząckompletnie, które ma zadać. Tę nieprzerwany potok myśli, przerwała pewnablondyna, wchodząc do pokoju.

-Natsuki-chan... – szepnęła Hinata, lekko zdezorientowana. Widząc, i słysząc, żedziewczyna jest cała i zdrowa, na jej twarzy pojawił się szeroki, pełenszczęścia uśmiech.

-Nareszcie, Hinata-chan.

Choćby wody miało przybywać, | a dna nie było widać...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz