Spotkanie

132 3 2
                                    

Cały świat tonął wpromieniach rażącego słońca, zalewając go upałem. W Świątyni Wiatru, w którympanowała Sprawiedliwość bogini Wiatru Ziemskiego Kazeyo i Nadzieja bogini WiatruNiebiańskiego Kazemi, także panowała ta niemiłosierna gorączka. I pełnym tymsłońcu, zabezpieczona przed promieniami słońca ametystowymi tiulamiArcykapłanka Wiatru, niestrudzenie próbowała przywołać drugiego BiałegoStrażnika. Odrzuciła dwa klucze na rzecz tego jednego, Szmaragdu Tsuchishirine.Próbowała już drugi dzień. Kapłanki i kapłani zaczęli się obawiać o drogocennąkrew, która już tyle razy skropliła świętą ziemię, bez skutku.

- Hinata-sama, proszęodpocznij. Te upały Cię wykończą. – powiedziała Noriko, wręcz błagając swojąArcykapłankę, której twarz skryta była za woalem.

- Nie, Noriko-san. Przedchwilą odpoczywałam.

- Czcigodna, to byłogodzinę temu. Proszę, chociaż pij! – Noriko miała w pogotowiu kankę z wodą.Białooka zamknęła kamień w dłoni i chwyciła za naczynie i upiła z niego,wylewając połowę jego zawartości na ciało. Gdyby nie to niebezpieczne słońce,już dawno zrzuciła by dostojne arcykapłańskie szaty.

- Proszę nie przeszkadzajmi ciągle. – powiedziała poważnie piętnastolatka, oddając kobiecie pustą kankę,po czym bez słowa wróciła do poprzedniej pozycji. Usiadła na ziemi, a kamieńzamknęła w ręcznej pieczęci.

„Shaoran-san, proszę nie daj się tyleprosić..." szepnęła w duchu. „Szmaragdzie, który niesiesz w sobie Wiarębogini Goyame daj mi siłę Pierwiastka Życia, by przywołać przyjaciela, a imięmu Shaoran, Strażnik tych, którzy się poddali." – natychmiast potem chwyciła przyniesiony sobie do tych obrzędów kunaii po raz kolejny przecięła dłoń, by wydobyć krew ze swojego ciała. Przyłożyłakamień z kroplami do ziemi, szepcząc jednocześnie formułę przywołania. Kolejnajednak próba zakończyła się porażką. Zaczęła ciężko oddychać. Ten upał naprawdędawał jej do wiwatu. Chciała się przed nim skryć. Potrząsnęła głową, by odwlecod siebie pomysł odpoczynku, po czym sięgnęła ponownie po zielony kamień.Wówczas, jakby na życzenie niespodziewanie po okręgu wokój Hinaty podniosła siękopuła, przesłaniając brunetkę całkowicie. W ostateczności dziewczyna znalazłasię wewnątrz kopuły, gdzie panowały niprzeniknione ciemności, było przyjemniechłodno i co więcej pachniało ziemią. I ten właśnie zapach zainspirował młodąHyuuga do kolejne próby. Wiedziała bowiem co znajduje się w tym zapachu, którydziałał na nią kojąco odkąd tylko pamięta... Doton – Element Ziemi. Napompowałado ramienia krwi, by ta połaczyła się z ziemią, a Sukcesorka mogła przywołaćswego pierwszego poznanego Strażnika. Zadziałało. Białe oczy, przyzwyczajonejuż do ciemności nagle zostały porażone bladozielonym światłem. Na ziemi tymświatłem został określony znak, którego jasność w ciagu kolejnych ułamkówsekundy nabieral na sile. Wreszcie nastąpiła powalająca ekspozja, którazniszczyła doszczętnie powstałą kopułę ziemi i wyrzucając Hinatę parę metrówdal. Dziewczyna przeturlała się po już żółkniejących źdźbłach traw. Wybuch wtempie natychmiastowym zgromadził wokół Arcykapłanki kapłanów, gotowychzaatakować.

Hinata podparła się rękomai spojrzała w stronę epicentrum. Wzruszenie odebrało jej możliwość oddychania.Zaczęła się trząść. Z radości. Oto na kilka metrów przed nią stał dumniewyprężony biały tygrys ogromnych rozmiarów. Pręgi jego miały kolor ciemnychametystów, a oczy miał białe lecz przenikliwe. Przez całe to zamieszanie niktnie zauważył, że niebo już okryły burzowe chmury.

- Czcigodna Arcykapłanko,czy jesteś cała? – spytał Kenshiro gotów bronić życiem swojej Arcykapłanki,jako że ta pozwoliła jego życiu na bycie sensownym dzięki Seiko. Dopiero terazHinata zdała sobie sprawę, że jest otoczona uzbrojonymi po zęby kapłanami.

- Proszę przestańcie.

- Arcykapłanko, ale niewiemy czy to wróg czy przyjaciel.

- Opuście broń, to mójprzyjaciel. – powiedziała głośno, wyraźnie i tęsknie. Stan rzeczywistościzaczął do niej docierać. Wiedziała już, że nie świeci słońce. Dlatego teżpozbyła się welonu z woalem, oraz ciężkich ozdób i krępujących ruchy złogówmateriałów. Wstała i spojrzała wprost w białe oczy tygrysa. Nim zdążyłamrugnąc, by zatamować łzy, białe stworzenie prześlizgneło się przez kapłanów iokrążył dziewczynę ocierajac się o jej ciało. Gdy wreszcie stanął przed niąprzodem, ta upadła na kolana i objęła go oby dwoma rękoma, płacząc ze szczęściaw kusząco miękkie futro. Niebo rozerwała wielka błyskawica, rodząc przeraźliwygrom i... utęskniony deszcz. A właściwie ulewę.

- Witaj znowu,Hinata-hime. – szepnął tygrys, kładąc ogromną łapę na jej plecach. – Jesteśjeszcze piękniejsza niż Cię zapamietałem. Powiedz mi proszę, jak to możliwe?Poznałem Cię dopiero kiedy pokazałaś swoje anielskie oczy i kryształ, któryzdobi Twoje księżnicze czoło, a którym to ja sam zadałem Ci ranę.

- S-Shaoran... Tak długo... -wreszcie odsunęła się nieco, by móc na niego spojrzeć, ponieważ dotychczasdostrzegała jedynie przez łzy i ścianę deszczu szalejący ogon, wijący się wpowietrzu. Tak, to był cały on. Tymczasem Strażnik obserwował przemoczonych jużdo suchej nitki kapłanów.

- Więc dotarłaś dalej,Hinata-hime. Świątynia Wiatru... – szepnął nostalgicznie.

- Czcigodna Arcykapłanko,proszę racz schować się w twierdzy. – zaproponował dowódca straży kapłańskiej.Brunetka wstała i radością podążyła w kierunku marmurowej budowli wręcz tańczącw deszczu. Byli jednak od niej nieco daleko, dlatego też gdy byli już niemalżena miejscu, deszcz prawie całkiem ustał, a za to pojawiło się na nowo słońce,malując na niebie cudowną, silną w kolorach tęczę.

- Myślę, że możemy tuzostać, Hinata-hime. – zaproponował Shaoran. Za nic bowiem nie mógł sobieodpuścic widoku przemoczonej do suchej nitki Sukcesorki. Rozczarował się jednakbardzo, ponieważ dziewczyna zdążyła na być imponujacych umiejętności panowanianad wodą. Na tyle by móc wyzbyć się wody z ubrań na dobre.

Nagle nad ich głowamipojawił się cień.

- Ach, Sayuri-sama... -powiedziała cicho, witając bajkową sokolicę. Zanim dziewczyna zdążyła spojrzećna tygrysa, ten już zdążył wyskoczyć w powietrze. Ku zdumieniu Hinaty tygryspragnął dosięgnąć ogromną łapą ogon pięknego ptaka. Wyglądał przy tymkomicznie, niczym kociak w trakcie fascynującej zabawy. Brunetka zachichotałacicho. Tego dnia nic nie potrafiło jej zmartwić.

- Hinata-sama, czywszystko w porządku? – usłyszała z oddali głos Noriko. Towarzyszyła jej Seiko.Oby dwie schroniły się wraz z innymi kapłankami w Kazeshirine, ponad burzowymichmurami.

- Udało mi się. –odpowiedziała radośnie piętnastolatka, wskazując na dwójkę Strażników.

- Nasze gratulacje,Hinata-sama. – uśmiechnęła się szczerze Seiko.

- Hinata-sama, czy mogęprosić Cię o pomoc? Zostało jeszcze parę kapłanek w Kazeshirine, ale nie mamjuż siły... – westchnęła Noriko.

- Oczywiście. – dziewczynauśmiechnęła się szeroko, przykucnęła, zebrała Chakrę i wystrzeliła w górę,wspierając się później siłą połaczonych Elementów Wiatru i Wody. Dziewczynaczyniła w powietrzu istne cuda. Z każdym dniem arcykapłaństwa Wiatrudostrzegała jak cudownie jest móc latać. Kiedy się ocknęła z zamyśleń,wzdrygnęła się od zimna, wystrzeliła za daleko. Celowo utraciła przyczepność wprzestrzeni, by z niezwykłą gracją móc spaść na tyle, by zrównać się zkryształowym pałacem, Kazeshirine. Na głównym tarasie znajdowało się około 30kapłanek, czekających cierpliwie. Na widok ich Arcykapłanki szczerze sięucieszyły. Hinata przystanęła na kryształowej posadzce i poprosiła, by kobietyutworzyły krąg, łapiąc się za dłonie. Mogąc kontrolować ich ciała, odrywała pokolei kolejne kapłanki od stabilnego pałacu na rzecz powietrznej przestrzeni.

Niedługo potem spadając,ale niezbyt szybko, kapłanki znalazły się na ziemi.

Podczas ich nieobecnościsokolica zdążyła odciągnąc tygrysa na najodleglejsze polany Świątyni Wiatru.

Kiedy już znikli wszystkimz oczu, Shaoran mógł wreszcie przycisnąć pożądliwie sokolicę do ziemi.

- Dawno się niewidzieliśmy, moja ukochana Kaze-hime. – szepnął namiętnie. Oboje wpatrywali sięw znienawidzoną biel swoich oczu.

Choćby wody miało przybywać, | a dna nie było widać...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz