Sukcesorki, Wybrańcy i Odnogi

132 2 0
                                    

Hinatasiedziała zszokowana. Jej piękne białe oczy, rozszerzone ze zdumieniawpatrywały się w majestatyczną sokolicę.

-J-jesteś Sukcesorką... Sayuri-hime...? - piętnastolatka nie mogła w to uwierzyć.

Naglejednak przypomniała sobie słowa bogini Wiatru, że wkrótce spotka kolejnąSukcesorkę, zwłaszcza, że rozmawiała już z Sukcesorką Kraju Ziemi przy okolicznościzdobywania tytułu Tsuki Miko.

Mającto wspomnienie na względzie, Hinata przymknęła oczy, wzięła głęboki oddech iuspokoiwszy się, uśmiechnęła się do Białej Strażniczki.

-Teraz już rozumiem po części Twoje słowa: „Nic mnie w tym czasie nie dotyczy."

-A więc zdradziłaś swój mały sekret, Sayuri-hime. - odezwał się Shaoran, którynapowrót zjawił się w pokoju Sukcesorki Kraju Ognia.

-Wiedziałeś o tym, Shaoran? - zdumiała się Hinata, spoglądając w jego białeoczy.

-Oczywiście, Hinata-hime. Ja także jestem z czasu Sayuri-hime. Pozwól, żeopowiem Ci Hinata-hime historię naszego spotkania...

W centrum obecnego Kraju Wiatru istniał pałac. Byłniezwykły, ponieważ szklany, a z daleka przywodził na myśl kruszec kryształowy.Mieszkała w nim pewna księżniczka. Nie wiedziano o niej zbyt wiele, ponieważukrywała swoje oblicze bardzo dokładnie. Ci jednak co służyli pani ów pałacu,wiedzieli, że jest ona monarchinią żelaznej ręki, choć sprawiedliwą. Tosprawiedliwość była jej domeną. Nikt jednak nie wiedział jak wygląda. Ciekawajej twarzy arystokracja przysyłała swych synów i córki, czasem nawet zwykłeurzędnicze delegacje, by tylko stwierdzić, czy księżniczka jest zapierającejoddech urody czy przerażająco szpetna.

Jedna z tych delegacji pochodziła z głównego zamku z KrajuZiemi. Do kryształowego pałacu przybyli delegaci, a wśród nich był generał,służący zaraz pod królem ów kraju. Spotkał on monarchinię cudownego pałacu, gdyszła samotnie ku ogrodom. Księżniczka go nie widziała, więc ten poszedł za nią.

Ogród był równie cudowny, co pałac, generał nie miał kutemu wątpliwości. Pod osłoną nocy okwiecone białe kolumny, oświecone bladymzłotym światłem świetlików zdawały się lśnić i połyskiwać na przemian koloremkwiatów i szmaragdem pnączy. Mężczyzna szukał wzrokiem tajemniczej księżniczki.Wreszcie dojrzał kogoś. Posturą jednak nie przypominał nadobnej monarchini.Obywatel Kraju Ziemi podkradł się bliżej. Po chwili przestał zwracać uwagę natajemniczego osobnika. Dostrzegł coś niezrównanego w pięknie jak i mocy. Jasneszaty księżniczki tańczyły w rytmie panującego w ogrodach wiatru, jej stopy niedotykały ziemi, a ona tańczyła w takt tylko jej słyszanej melodii.

Nagle, wiatr zdarł z jej twarzy długi woal, któryprzyczepiony był do kutego w srebrze diademu wysadzanego ametystami.

Obu mężczyznom okazała się porażająco piękna twarzksiężniczki, a która w tym momencie wyrażała zdumienie.

Kobieta wreszcie osiadła na ziemi, zamknęła oczy i rzekła:

- Jeśli taka Twoja wola, Kazeyo-sama. - potem chwyciłaswoje przepiękne szaty i ukłoniła się lekko w stronę mężczyzn. - Bogini wiatrupozwoliła byście tylko Wy poznali moje oblicze. Jak brzmią Wasze godności,mości panowie.

- Generał Shaoran z góry Tsukitake, Wasza Wysokość. -ukłonił się generał.

- Książe klanu Uzumaki, Shuuhei z wyspy Shinonome. Jakbrzmi Twoje imię, księżniczko?

- Na imię mi Sayuri, mości panowie. Proszę, chodźcie zemną...

-Nie było zwykłe zaproszenie, Hinata-hime. Sayuri-hime, słyszała głos bogińbardzo wyraźnie. Była bowiem nie tyle księżniczką co kapłanką, i to w zasadzieod urodzenia. Myśleliśmy wówczas, że czekała na nas cały ten czas, by zabraćnas w podróż, którą Ty rozpoczęłaś całkiem sama.

-Byłeś generałem, Shaoran? Z góry Tsukitake? Przecież tam...

-Wiem, Hinata-hime. Tam teraz jest Świątynia Księżyca. A pamiętasz na pewnoWyrocznię, prawda?

-Oczywiście, pomogła mi poprowadzić dalej moją podróż. Jak mogłabym jązapomnieć. Kazeyo-sama mówiła mi, że ona także była Sukcesorką.

-Zgadza się. Hanami góry Tsukitake jest także kimś na wzór mojej pramatki.

-W-więc Ty także jesteś Uzumaki?! - zdumiała się dziewczyna. Tygrys rozszerzyłoczy w zdumieniu.

-Jak...? Skąd ten pomysł?

-Wiem już, że przy Sukcesorce zawsze stoi jakiś Uzumaki...

-To prawda, Hinata-hime. Ale ja jestem jedynie odnogą głownej gałęzi klanu. Tym,który miał prawo stać przy Sukcesorce był prawdziwy Uzumaki, z czystej krwiZałożycieli, Wybraniec. - Shaoran wypowiedział te słowa niczym przekleństwo. -W naszym czasie był to Shuuhei...

-Więc... więc jaką rolę Ty odgrywasz w tym wszystkim? Dlaczego jesteś przySayuri-hime? Skoro powinien być to Shuuhei-sama? - Hinata nieświadomie zadawałapytania, na które nie spodziewałaby się odpowiedzi nigdy w życiu.

-Hinata-hime, ich jest zawsze dwóch... - odpowiedziała cicho Sayuri.

-Dwóch? Nie rozumiem.

-O główne miejsce w Sercu Sukcesorki do samego końca zawsze walczy dwóchmężczyzn. Jednym zawsze jest Uzumaki, a drugim... drugi dostaje tę rzadką szansęod bogini Kraju z jakiego pochodzi. - Hinata słysząc to, zarumieniła sięokropnie. Zapadła cisza. Brunetka za wszelką cenę pragnęła się uspokoić.Szukała jakieś odskoczni od tego tematu.

-Ale zaraz, skoro byliście ludźmi, to dlaczego teraz jesteście... dlaczego macietakie postaci?

-Złamano nas podczas ostatecznej próby, Hinata-hime. Aby świat nie pogrążył sięw zagładzie, Kyokuya-sama wyrwała się z ciała Sayuri-hime, czyniąc z niej tęoto postać. Dla mnie i dla Shuuhei rozłąka w jakikolwiek sposób z Sayuri-himebyła niemożliwa. Kyokuya-sama więc i naszą formę zmieniła i skazała naPrzywołanie. Dlatego byłaś w stanie wykonać na nas technikę przywołania. Toprawda, że ciężej jest to zrobić niż przy zwykłym przypadku, jaki pewnie znaszz powodu Twojej styczności ze światem shinobi, nie mniej i tak zostaliśmy postawieniniżej niż inne Sukcesorki, Wybrańcy i Odnogi klanu. Staliśmy się Trójką BiałychStrażników.

-Nie wiem co powiedzieć...

-Najlepiej nic nie mów, Hinata-hime. - odezwała się sokolica pustym głosem. -Nic nie możesz na to poradzić. Zawiedliśmy... Nie udało nam się wykonaćpowierzonego nam zadania. Gdyby nie wola Kyokuyi-sama, nie byłoby już tegoświata. - Sayuri zwiesiła nisko głowę, jakby miała zaraz zacząć płakać. Był tonaprawdę żałosny widok. Zadawał cios prosto w serce...

Piętnastolatkanie mogła na to spokojnie patrzeć. Czy i ona w ostateczności tak skończy? Czypo prostu zniknie, wraz ze wszystkim innym? Co ma robić? Znów poczuła się słabai zlękniona. Czuła, że spada w jakąś przepaść, z której nie mogła się wybić naswoich skrzydłach. A jedynie czego mogła się chwycić to skrzydła i ogon tych,którzy spadali z nią.

Więctak trwała noc sokolicy Sayuri i tygrysa Shaorana, w ramionach Anioła Konohy.

Choćby wody miało przybywać, | a dna nie było widać...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz