W wirze walki

127 2 1
                                    

Błysk.Błysk. Błysk. Kolejny. Następny. Podwyższone głosy. Pęd. Ból. Błysk. Błysk.Błysk. Huk. Otwieranych drzwi. Więcej bólu. Niezależny od niego ruch ciała.Wstrząs o coś twardego. Oślepiające światło. Zamknął oczy. W szarawej ciemności plątające się na wietrze czarne, lśniące włosy...

-Wezwijcie natychmiast tylu lekarzy ilu tylko zdołacie! Kazekage jest poważnie ranny. Mamy problem z trucizną w jego organizmie. Powołajcie zespoły i laboratoria! Trzeba jak najprędzej znaleźć antidotum! - ktoś natrętnie krzyczał.

Więc był poważnie ranny, zatruty jakąś śmiertelną trucizną. Pamiętał... gdy kościsty ogon, który okazał się być bronią jednego Akatsuki przebił się przez jego bok.Czuł jak trucizna zaczęła działać natychmiast. Zakłócała przepływ jego Chakry.Z ogromny trudem utrzymywał do ostatniej chwili barierę... Bez trudu przeszła przez nią właścicielka długich, czarnych włosów. Trwały stulecia zanim zrobiło się koło niego szumnie. Choć jego organizm był już w poważnych tarapatach, to jego mózg był w stanie zarejestrować najdrobniejszy szczegół. Jego wzrok odbierał rzeczywistość z ogromnym opóźnieniem. Dlatego był w stanie widzieć tyle detali.Jego bladoniebieskie oczy dostrzegały kierunek wzlotu każdego z kosmyków długich, czarny włosów, delikatne krągłości, wąskie plecy, zgrabne łydki. Kim była ta kobieta? Skąd się tam wzięła? Jakim cudem przedostała się przez jego barierę? Gaara nie zadawał sobie takich pytań, nawet teraz, kiedy niemal cały sztab medyczny Wioski Ukrytego Piasku pochylał się nad uratowaniem jego istnienia. W jego umyślnie jedynie tańczyły kosmyki czarnych niczym noc włosów.

Ich właścicielka właśnie z niepokojem, jak i niekrytym podziwem, którego nikt nie widział, obserwowała walki jakie toczyli Shinobi Wioski Ukrytej Skały i Piasku z dwoma członkami ugrupowania Akatsuki, pochodzącymi niejako z tych dwóch ziem.

Będąc można powiedzieć w zamknięciu, Hinata odzwyczaiła się od widoku walającego się po ziemi arsenału, niekończących się serii wybuchów i wysokich melodii uderzanych o siebie broni. Powiewem nostalgii były dla niej także strategie i taktyki walki, a także melodia wypowiadanych jutsu.

-Czcigodna, oddalmy się. - powiedział Shaoran, gotów otoczyć jej talię puszystymogonem. - Robi się coraz niebezpieczniej.

-Wasza Świątobliwość, Shaoran-sama ma... - jeden z kapłanów przerwał, zasłaniając w ostatniej chwili dziewczynę przed ogniem jednego z wybuchu, który dotarł aż do nich. Hinata pełna przerażenia, natychmiast go złapała, pewna, że jego plecy są spalone.

-Ugnij się choć raz, Arcykapłanko. W przeciwnym razie z Twojego powodu więcej ludzi ucierpi. - rzekła dumnie Sayuri, siadając ponownie na grzbiecie Białego Tygrysa. To ona odepchnęła ognistą falą uderzeniową, ratując tym samym potencjalnego poszkodowanego.

Dziewczyna przekonana, kiwnęła głową i szybko się odwróciła, by podążyć za Shaoranem. Jej Byakugan wciąż skupiał się na polu bitwy. Nagle poczuła jak wokół talii zawiązuje się samoistnie ogon Shaorana.

-Wiem, że wciąż tam z nimi walczysz, Hinata-sama. - powiedział do niej. Czuł po drganiach ziemi, że mimowolnie dziewczyna zwalnia, zapatrzona w walczących, drżąc, by nic im się nie stało. - Są silni. Dadzą sobie radę.

Brunetka nie śmiała podważać jego słów, jednakże było to silniejsze od niej.

Jej wzrok w szczególności skupiał się na starcu. Starał się ją chronić już tyle razy. Był w stanie poznać ją pod przebraniem. A teraz walczył, właściwie całkiem sam, ponieważ genjutsu jednego z ANBU zawiodło, a Deidara pędził ku Akihito. Mężczyzna stał niewzruszony, a kiedy tylko wyczuł, że wróg jest niebezpiecznie blisko, aktywował swoją technikę.

Deidara nagle przestał się poruszać. W ruchomego piasku wystrzeliły pnącza, bardzo podobne do tych samych, którymi posługiwał się Biały Tygrys, zatrzymując blondyna w miejscu. Rośliny błyskawicznie go oplątały, gotowe by zacieśniać się wokół szyi delikwenta.

Bardzo szybko okazało się, że materia nad którą znęcał się Akihito to w istocie gliniany klon. Powietrze przekuł szaleńczy głos, mówiący krótkie „Kai", a biała rzeźba wybuchła z ogromnym hukiem, rażąc siłą uderzenia w promieniu około dziesięciu metrów. Hinacie zamarło serce. Chwilę potem jednak na nowo zaczęło żyć, ponieważ okazało się, że również Akihito podstawił klona.

-Niech cię, starcze! - krzyknął rozjuszony blondyn. - Dlaczego jeszcze się nie poddałeś?!

-Nie mogę się poddać, mój... uczniu. Jest nadzieja, że patrzy na mnie Anioł.Wydaje mi się, że to dość egoistyczne z mojej strony i mało prawdopodobne, ale taką mam właśnie nadzieję. Nie mogę zginąć, ponieważ narażę ją przez to na niebezpieczeństwo. Aby ją uratować muszę zwyciężyć.

-Co ty gadasz? Jaki anioł?! Odbiło ci na starość!

-To ty się zmieniłeś, Deidara. Uciekłeś tamtej nocy, zaraz po tym jak wioska zaczęła świętować wybory Tokiego na nowego Tsuchikage. Było to dla ciebie zbyt wiele, by oddać należne mu miejsce.

-Ja byłem zdolniejszy niż on! Mój zmysł artystyczny był nie do zaprzeczenia!Poza tym on pokochał Arcykapłankę! To niewybaczal...

-Już za to zapłacił. - odrzekł mu ze spokojem mężczyzna. - Mało go to nie zabiło.

-Lepiej by śmieć zdechł.

-Jesteś wspaniałomyślny, mówiąc to. Jego ukochana zmarła. Toki od tamtej pory próbował się zabić wiele razy, więc zaczęliśmy go intensywnie pilnować. Potem zaczęły się pojawiać promienie nadziei, jeden z drugim. Wśród nich jest Anioł.

-O kim ty...?!

- Akihito-sama! - wszystko stało się szybko. Potęga jednego z ataków przy okazji walki z Sasorim wyrzuciła wszystkich łącznie z nim. Przez zaskoczenie Deidara zaniedbał przepływ Chakry w swoim organizmie, czego wynikiem okazał się być przedwczesny wybuch, przygotowanej przez niego potajemnie techniki.

Jego podmuch poderwał nawet długie włosy Hinaty. Z przerażeniem wymalowanym na ukrytej twarzy odwróciła się.

Wszędzie leżały ciała. Złocisty piach zalśnił od szkarłatu krwi. Jej mięśnie natychmiast napięły się, żeby wyskoczyć w kierunku rannych, ale powstrzymały ją, tak jak całkiem niedawno Deidarę, zielone pnącza, które nie wiadomo kiedy wyskoczyły z ziemi.

-Shaoran! - krzyknęła.

- Hinata-hime, błagam uspokój się. Pomoc już do nich idzie. Spójrz. - tygrys mówił szybko i starał się by jego ton był kojący. Hinata nie widziała kapłanówi kapłanek Wiatru, a także Shinobi Wioski Ukrytego Piasku, którzy ruszyli natychmiast na ratunek poszkodowanym.

Kolana dziewczyny się załamały. Jej ciężar wzniósł marny pył. Oczy intensywnie ją zapiekły, a w miejscu Byakugan pojawiły się łzy.

-Oh... - usłyszała delikatny wyraz zdumienia Białej Sokolicy. Natychmiast podniosła głowę, a Chakra w jej organizmie zawrzała, by znów mogła widzieć wszystko przez maskę.

Z masy poszkodowanych ktoś wstał. Ręce miał wykręcone, szatę poszarpaną.Dziewczyna przyjrzała się osobnikowi. Nie krwawił. Nagle jego ciało zaczęło pękać, jakby było jedynie skorupą. Zadrżała. Nagle okazało się, że taką właśnie funkcję pełniła owa materia, którą wszyscy wzięli za prawdziwe ciało.

Teraz na około wszystkich stał młody mężczyzna w rudych włosach.

-Idioci. Musiałem się ujawnić. Deidara, to Twoja wina. - rzekł osobnik głosem młodego mężczyzny.

-S-sasori-san? Co ci się stało?

Hinata była niczym sparaliżowana. Obaj z Akatsuki przeżyli. Z nadzieją odszukała Akihito. Znalazła. Poszarpane ciało, które wykrwawiało się z minuty na minutę coraz bardziej, jedyne co było w nim całe to narządy.

Jej mięśnie nagle stały się nadwyraz silne. Wstała, podświadomie korzystając z wody w powietrzu, rozcięła wiatrem pnącza i wyskoczyła pędem ku ciałom. Z nadzieją ściskała woreczek z trzema kamieniami, które jeszcze jej nie zawiodły.

Choćby wody miało przybywać, | a dna nie było widać...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz