Nie mógł spać. To już czwarta noc z rzędu. Od dnia, kiedyopuścili z Jiraiyą Wioskę Ukrytej Skały, Naruto nawiedzały wyjątkowopesymistyczne myśli i co gorsza wizje.
Rozmawiał o tym z Jiraiyą. Nie można ukrywać, że była tobardzo trudna rozmowa, która i tak nie wniosła nic nowego, czy teżpokrzepiającego do toku myślenia piętnastolatka.
Naruto starał się hamować te myśli, ale było mu bardzotrudno. Starał się ukrywać swoje uczucia przed towarzyszem podróży, ale jest ontym rodzajem człowieka, który nie potrafi skrywać w sobie uczuć.
Naruto wymknął się z budynku, w którym noclegowali zSanninem, po czym udał się nad strumień, gdzie trenował zaciekle parę godzinwcześniej. Z początku wpatrywał się w zmąconą wodę, jednak potem przeniósłswoje błękitne spojrzenie na rozświetlone gwiazdami niebo.
- Czy to prawda? Czytak to wyglądało? – myślał blondyn, patrząc smutnie na niebo. – Czy moi rodzice tak samo postąpili ze mną,jak chciał postąpić ten Tsukikage? Znienawidzili mnie i porzucili? Powinienemnie żyć! Może byłem pomyłką, a zapieczętowano we mnie Kyuubiego przez dziwny traflosu? Na pewno tak było. Nikt mnie nigdy nie kochał, więc po co ja w ogóleżyję?
- Nie użalaj się tyle nad sobą, dzieciaku. – w głowie Narutozabrzmiał znany mu szyderczy głos. Należał do najbardziej znienawidzonej przezblondyna istoty. Mianowicie Kitsune no Kyuubi ('Kitsune no Kyuubi' – jap.„dziewięcio-ogoniasty lis").
- To wszystko przezciebie, potworze! To przez ciebie musiałem przechodzić przez to piekło!
- Nie wiesz, czym jest prawdziwe piekło! Samotność to tylko jegonamiastka. Gdybyś widział i przeżył, co ja, po stokroć bardziej chciałbyś żyć wsamotności! – demon podniósł głos. Naruto nieco się przestraszył,jednak szybko się uspokoił.
- Nie ważne. Ty nieczujesz, więc jak możesz cierpieć? – żachnął Naruto w myślach.
- Zamilcz! Jak śmiesz, ty pokurczu! Minęłotyle czasu...! Każda sekunda, jaką muszę przeżyć jest męczarnią!
- Więc dlaczego nieumrzesz, przeklęty lisie?! Wiesz ilu ludziom zaoszczędziłbyś cierpień?!
- Ja nie mogę odejść. Jeszcze nie teraz. Muszę żyć, dopóki Ona nieprzyjdzie, a przyjdzie już wkrótce. Minęło dziesięć tysięcy lat, odkądwidziałem Ją po raz ostatni.
- O kim ty do diabłamówisz?! – niebieskooki młodzieniec był przerażony huśtawką nastrojówKyuubiego. Raz mówił z furią i pragnieniem krwi, a zaraz potem jego głos stałsię przeraźliwie smutny, pełen bólu.
- Mówię o Niej, o mojej Pani.
- To ktoś ma nad tobąwładzę? Nie wierzę!
- Jak śmiesz mówić o Niej w tak bezczelny sposób! Uzumaki, ty nic niewiesz o Miłości!!!
- Lisie, czy ty cośzażywałeś?! Demony nie kochają! Nie macie...!
- Nie mamy takiego prawa?! To kłamstwo!!! My, bogowie mamy większeprawo do Miłości niż jakikolwiek człowiek!!!
- Nie jesteś bogiem!Jesteś potworem! Zniszczyłeś tylu ludzi! Dlaczego? Dla zabawy?
- Nie.
- Więc dlaczego?
- Ziemia była kiedyś rajem dla nas, dla bogów. Tutaj pokochałem Ją.Panią Nieba. Boginię Światła – Kyokuyę. Wtedy Niebo i Ziemia były połączone,ale Piekło...Ono było odizolowane. Całe Zło, jakie tam było chciało zniszczyćnasz dom. Dlatego bogowie niebiańscy oddzielili wkrótce Niebo od Ziemi. Jamusiałem zostać tutaj, a Kyokuyę zabrały anioły. W końcu brama piekieł sięotworzyła, ale nie byłem gotów do walki. Nie udało się. Dziewięciu czołowychbogów ziemskich pochłonęły demony, przez co powstaliśmy my, Bijuu. Naszadziewiątka ukryła się, czekając na jakiś przełom. Niestety niedługo potembogowie niebiańscy zasiali Ziemię ludzkim nasieniem, przez co powstaliście wy,ludzie. Splamiliście naszą Ziemię waszą brudną krwią. Nie mogłem długo znosićtej zniewagi, więc zacząłem wybijać wasze rody jeden po drugim. PierwszyUzumaki starał się mnie poznać, ale na nic mu się to nie zdało. Ale takobieta...Ona była inna niż wszyscy. Była ludzkim uosobieniem mojej Pani. I jąmoja Bogini wybrała na swoją ziemską ambasadorkę. Kyokuya nie wytrzymała długo naszej rozłąki, więc przedarła sięprzez bramy nieba. Jej ufność i nieostrożność sprawiły, że i Ją pochłonęłypiekielne demony, czyniąc Ją dziesiątą Bijuu, Świętą Sokolicą. Ostatnimi siłamiswojej woli, Kyokuya zapieczętowała się w duszy swojej Sukcesorki, tak powstałapierwsza Jinchuuriki. Wkrótce Kyokuya razem z tą kobietą zapieczętowała mnie wciele pierwszego z rodu Uzumaki. – Naruto słuchał tej opowieści jakzahipnotyzowany. Nie miał żadnym podstaw by sądzić, że słowa Lisa to jakaśwyssana z palca bajeczka.
- W-więc ile ty maszlat? Co wiesz o moich korzeniach?! Powiedz mi!!!
- Kiedy indziej, dzieciaku, zaczyna świtać. I jeszcze jedno: przestańsię użalać nad swoim losem. Rzygać mi się chce jak w twojej duszy odbija sięciągle to twoje skamlenie. Gdzie twój duch walki? Już nawet ta ckliwa nowela ozabraniu Uchihy z drogi zemsty jest lepsza niż to.
Naruto był wstrząśnięty. Nie przypuszczałby, że kiedykolwiekusłyszy od Demona, z którym dzielił duszę, takie słowa. Nie posądzałby go takżeo taką wiedzę. Naruto w ciągu tego niecałego roku zdążył już zobaczyć wielerzeczy. Jednak ostatnie wydarzenia wpłynęły na niego najbardziej. Sprawiły, żezaczął zmieniać się mentalnie i to bynajmniej w niezbyt ciekawą stronę. Jednakznalazła się istota, która starała się go naprowadzić na jego poprzedniąścieżkę życia. Oryginalną ścieżkę ninjy, Naruto Uzumakiego. Blondyn nigdy wżyciu nie spodziewałby się, że Kyuubi, mógłby czuć coś innego aniżeliniepohamowaną żądzę krwi.
Naruto nie czuł żadnego zmęczenia. Historia Kyuubiego pochłonęłacałkowicie umysł młodego shinobi. Piętnastolatek myślał intensywnie nadświatem, w jakim żył niegdyś Lis o Dziewięciu Ogonach.
- Ziemia połączona zNiebem? Świat bogów? Nie, to jakieś bzdury. Kyokuya, ta jego ukochana. Musiałabyć niezła laska, skoro wpadła temu przeklętemu Lisowi w oko. No i mój ród,Uzumaki. Czyli już moi przodkowie czuwali nad tym przeklętym demonem? Będę gomusiał zmusić do gadania, tylko jak?
- Naruto, tutaj jesteś! Wszędzie Cię szukałem! Znów niemogłeś spać? – Jiraiya pojawił się nagle za blondynem. Mężczyzna czuł jakąśdziwną siłę wokół swojego ucznia. Nie była to Chakra, ani nic innego, a jednakprzyprawiała mężczyznę o lekkie otępienie.
- Ohayou, Ero-Sennin! – przywitał się chłopak, odwracającsię do swojego sensei. Siwowłosy mężczyzna o mało nie padł z wrażenia. Błękitneoczy Naruto miały w sobie szklisty żar Lisiego demona. Nie były oneszkarłatnego koloru, jednak Jiraiya wyraźnie się zaniepokoił. Nigdy czegośtakiego jeszcze nie widział. Zupełnie jakby oczy Naruto były oczami demona, a zktórych zaraz miałyby pocieknąć łzy.
- Coś się stało, Ero-Sennin? – zapytał młody Uzumaki,przyglądając się uważnie Sanninowi.
- N-nie, wszystko w porządku.
Oprócz niebywałej, nowej natury oczu swojego ucznia,mężczyzna zauważył też inne jego zachowanie. Jiraiya naprawdę zaczynał sięmartwić o Naruto. Chłopak coraz bardziej popadał w zamyślenie, absolutnie dlaniego nienaturalne.
„Najpierw ten dziwny sen, potem Twoje przemyślenia na tematTwoich rodziców i pochodzenia, a teraz te dziwne oczy. Naruto, co się z Tobądzieje? Czy to Kyuubi coś robi z Twoja duszą? Czyżby pieczęć Czwartegoprzestawała działać?" – myślał gorączkowo Jiraiya.
- Oi! Ero-Sennin! Chodźmy na jakieś śniadanie! Jestem straszniegłodny!!! – szeroki uśmiech powrócił na usta chłopaka, a to wyraźnie podniosłona duchu, zamartwiającego się Jiraiyę.
CZYTASZ
Choćby wody miało przybywać, | a dna nie było widać...
FanfictionOpowieść nie jest mojego autorstwa, jednak tak mi się spodobała, że postawiłam ją tu zamieścić. Można ją znależść pod adresem: http://kyuubi-kyokuya-naruto-hinata.blog.onet.pl/2007/07/ Hinata no Izayoi ☺️