Zbliżałsię do bram domu. Jego prowizoryczna maska zakrywała połowę jego twarzy. Miał cichąnadzieję, że chociaż to da mu czas na zdanie raportu. Całą tę drogę z WioskiUkrytego Piasku tłamsił go dylemat, czy aby dobrze uczynił, oddając swojąmaskę.
Jużtak nie wiele brakowało...
Przeszedłprzez bramę na złamanie karku, mijał ulice, a właściwie pokonywał je w locie,skacząc z budynku na budynek. Wreszcie dotarł do gabinetu Tsuchikage. Zapukał.Słyszał radosny śmiech dziecka i łomot własnego serca. Usłyszał pozwolenie.
-Tsuchikage-sama... - nie podniósł nawet wzroku, tylko natychmiast przykląkł nakolano. - Wracam z Wioski Ukrytego Piasku...! - jego uszy rozrywał wysoki pisk.Domyślał się, że jakaś kara będzie go czekać. Wiedział, że nie ma szans,chociaż ta nadzieja... Była taka kusząca. Przed oczami stanęła mu piękna postaćArcykapłanki podczas ceremonii nowego Kazekage. Zdecydowanie była to ta samaosoba, która uratowała ich wioskę. Tracił słuch, nie wiedział czy mówi wystarczającogłośno, czy wręcz za głośno, ale z najgłębszych otchłani swego wnętrza wyrzuciłz siebie:
-ANIOŁ KONOHY! - nie wiedział nawet kiedy wszystko umilkło. Towarzyszyły muokropny ból i przerażająca cisza. Jego nieprzytomne spojrzenie dostrzegłozasmucone szmaragdowe oczy swojego przywódcy. Poczuł jak coś wkłada mu do ust,jak jego usta płoną, jego krtań, przełyk, tchawica, wszystkie narządy od czubkagłowy do samym stóp.
-...niech to zadziała... - słyszał...
-Panie... - jęknął, nie wiedział co się z nim dzieje, ale czuł ciepło, rozkoszneciepło. Powoli wracał mu utracony zmysł. Dziecko płakało. Wiatr szumiał. Napowrót słyszał.
-Czy mnie słyszysz? - zapytał z troską Toki. Opanowały go szalenie wyrzutysumienia. Był przekonany, że to wróg z Wioski Ukrytego Piasku podszył się zajednego z ANBU. To by wyjaśniało dlaczego nie miał maski. Jednak kiedy usłyszałkrzyk nadziei: Anioł Konohy, był natychmiast przekonany, że to jego człowiek.Pochylał się nad shinobi, pełen nadziei, że specyfik jaki podarowała mu AniołKonohy zadziała.
Dzieńpo wyruszeniu Hinaty, znalazł w jednej z szuflad swojego biurka kopertę. Był tolist, w którym ponownie dziękowała za gościnę oraz opiekę, a także wyjaśnieniemałego podarunku. Wiedziała jak droga była mu Izumi, dlatego też zostawiła mufiolkę z Ognistą Wodą, która leczy rany nieuleczalne. Zawartość rzeczonejfiolki właśnie robiła porządek w organizmie źle ocenionego shinobi.
Blondynze smutkiem spojrzała na wciąż nieobecnego mężczyznę. Położył go płasko napodłodze, by doszedł do siebie, a sam wrócił za biurko by uspokoić swojącóreczkę.
Wtym samym momencie do gabinetu weszła Natsuki. Towarzyszył jej Kakashi, gotowy,by powrócić do domu.
Blondynkaprzerażona stanęła w drzwiach.
-Toki-nii-sama! Czy on...?
-Nie. Cii, Izumi-chan. Już wszystko dobrze. - ukołysał córkę i ją ucałował.Bezpieczna w ramionach ojca niemal natychmiast się uspokoiła. - Jeszcze niewiem o co tu chodzi. Z początku wziąłem go za wroga, ale kogoś wspomniał.
-Skąd on wraca? - spytała.
-To delegat z Wioski Ukrytego Piasku. - wytłumaczył Toki, po czym podał siostrzeIzumi. - Wybacz mi, Kakashi-san, ale w tej chwili nie mogę Cię odprawić. -powiedział, pochylając się nad shinobi. - Ocknął się... Jeśli mnie słyszysz,mrugnij dwa razy. - mężczyzna wciąż nie bardzo przytomny mrugnął dwukrotnie.Toki odetchnął z ulgą. - Potrzebuje jeszcze chwilę. - mężczyzna powstał. -Wracasz do domu, tak? - zwrócił się do Kakashiego.
-Tak, Tsuchikage-sama. Dziękuję bardzo za ugoszczenie. - ukłonił się głęboko. -Jeśli można, chciałbym otrzymać potrzebne dokumenty.
-Ach tak. - Toki podszedł do swojego biurka i zaczął szukać papierów.
CZYTASZ
Choćby wody miało przybywać, | a dna nie było widać...
FanfictionOpowieść nie jest mojego autorstwa, jednak tak mi się spodobała, że postawiłam ją tu zamieścić. Można ją znależść pod adresem: http://kyuubi-kyokuya-naruto-hinata.blog.onet.pl/2007/07/ Hinata no Izayoi ☺️