O twarz Naruto rozbiła sięfala porannej bryzy. Blondyn natychmiast się przebudził, zanurzył twarz wwodach pobliskiego źródła i uczyniwszy parę głębokich wdechów, pomknął napewien klif. Już wkrótce nastanie świt.
Jego włosy w kolorzesłońca poczochrane były jeszcze bardziej niż zwykle. Zatrzymał się gwałtownie omało nie rozbijając się o drobną budowlę. Tuż obok czekał młody mężczyzna,przyodziany w czarno białą szatę, którą zabawiała się dzienna bryza.
- Co cię wyrwało ze snu,Uzumaki? – zapytał ironicznie Sayamaka, w ramach powitania. Miał świętą rację,twierdząc, że jeszcze pięć minut temu Naruto spał w najlepsze. Chłopak miałubrudzone ubranie, jakby był zbyt zmęczony by coś ze sobą zrobić. Włosy miał wokropnym nieładzie, oczy wciąż zaspane, a jego twarz walczyła z ziewaniem.
Chłopak na słowa swegotowarzysza prychnął cicho, po czym rzekł:
- Będziesz tyle gadał, czyweźmiesz się za patrolowanie? Mam nadzieję, że Ayame-chan już przygotowałanagrodę. – Naruto wiedział dokładnie, że igra z lodowatym ogniem, ale miałplan.
Przywiał go wiatr, opółnocy, kiedy to wciąż niezmordowanie trenował niewiarygodną prędkość przypomocy kontroli swojej Chakry natury Wiatru. Kiedy tak skupiał swoją Chakrę wnogach i wyskakiwał w powietrze, by niezbyt mącić sen mieszkańcom wyspy, myślałintensywnie jak uniknąć konsekwencji swojego błędu. Doskonale wiedział, żeStrażnik Sayamaka to na tyle zazdrosne stworzenie, że przejawia nawet zawiść. Zdrugiej strony, jak na mężczyznę przystało Naruto gotów był walczyć o swójhonor. To wprowadzało go w totalny konflikt racji. Być mężczyną i zmierzyć sięz karą za swoją głupotę, czy być mężczyzną i nie dać na zdeptanie swojegohonoru.
Naruto wiedział jedno, niechciał stać się kolejnym lodowym posągiem w kolekcji Asagiego. Dlatego też,jako nieprzewidywalny shinobi, którym bez wątpienia był, znalazł rozwiązanie ztej sytucji, mające zrealizować już za moment.
- Patrol trwa niezmiennieod wschodu słońca do godziny po nim, aż mgła otoczy wyspę. Zaczynamy od głazów.Przy każdym okrążeniu zaznaczamy swoją obecność nacięciem. Myślę, że na tylebędzie Cię stać, co Uzumaki? – przypomniał zasady Sayamaka, mimowolniechwytając za rękojeść ostrza, zawieszonego przy boku. Naruto jedynie kiwnąłgłową.
Obydwoje stanęli pomiędzydwoma, głazami, leżącymi w tym samym promieniu od brzegu. Dalej oddalony od wody był wskaźnikiem przebytychokrążeń Naruto. Drugi zaś logicznie będzie nacinany przez samuraja. Oba byłyogromnej wielkości: dwie długości ich ciał wzdłuż i wszerz.
Słońce powoli wygrzebywałosię z nad horyzontu. Z każdą kolejną sekundą, napięcie wzrastało. Oby dwajzamilkli i skupiali się na swoich ciałach i kontrolowali energię.
Wreszcie, gdy pierwszypromień padł na brzeg, obaj wystartowali. Wyglądało to tak, jakby obaj naglezniknęli, pozostawiając po sobie huragan wiatru. Nie minęło pół minuty, nagłazie Asagiego pojawiła się pierwsza rysa...
Znak klanu Sayamaka jawiłmu się przed oczami. Znów był za nim. Jednak nie był z tego powodu załamany.Nic z tych reczy. Twarz Naruto miała zaciekły wyraz, ale w jego błękitnychoczach tańczyły ogniki. Wszystko szło zgodnie z planem.
Poranny patrol jeszczenigdy nie minął mu tak prędko. Nacinał swój głaz raz za razem, nie zwracającuwagi na głaz przeciwnika. Wiedział, że wszystko będzie wiadome po godzinie,gdy wyspa Shinonome znów utonie we mgle. Kiedy obaj zauważyli, że to właśniesię stało, w sposób niezwykły zrównali się ze sobą, i jednocześnie zatrzymaliprzy swoich głazach, naznaczając ostatnie swe okrążenie.
Asagi oniemiał. Jego głazi głaz Naruto zdecydowanie różniły się ilością uderzeń, przynajmniej o tysiąc.Prawdę powiedziawszy ogromny głaz, potraktowany czakrą Uzumakiego wyglądała jaksito. Potężna stabilna skała, stała się nagle porażająco krucha.
CZYTASZ
Choćby wody miało przybywać, | a dna nie było widać...
FanficOpowieść nie jest mojego autorstwa, jednak tak mi się spodobała, że postawiłam ją tu zamieścić. Można ją znależść pod adresem: http://kyuubi-kyokuya-naruto-hinata.blog.onet.pl/2007/07/ Hinata no Izayoi ☺️