Ku Wyjściu

121 2 1
                                    

Hinataprzechodziła przez komnaty w Latającym Pałacu – Kazeshirine, by zwiedzić je poraz prawdopodobnie ostatni. W otwartych okiennych łukach wciąż panował lazurnieba. Hinata szczerze uwielbiała ten widok. Miała wrażenie, że sama jest boginią,a oto widok z jej Niebiańskiego Pałacu. Nazajutrz miała wyruszyć do ŚwiątyniWody. Tam, gdzie jest Naruto. Miała ochotę fruwać na samą tę myśl. Cieszyła siętakże z powodu ocieplenia jej stosunków z Białą Strażniczką Sayuri. Sokolicastała się wyraźnie mniej chłodna i szorstka.

Miałajuż trzy klucze, czekały na nią dwa ostatnie... Większość swojej drogi miała jużza sobą... Jeszcze ponad rok i będzie mogła wrócić do domu.

Naglecoć białego mignęło jej w kącie oka. Spojrzał w stronę dysturbcji i zobaczyłaBiałą Sokolicę siedzącą w łuku.

-Sayuri-hime, coś się stało? – spytała dziewczyna z lekkim uśmiechem.

-Pewien tygrys tęskni. – odrzekła krótko Strażniczka, przewracając oczami.Brunetka zachichotała, po czym spojrzała na nią przepraszająco.

-To musi być dla Ciebie bardzo uciążliwe.

-Na początku było, to prawda. Teraz jednak, kiedy w jakimś stopniu go rozumiem,widzę to inaczej.

-Czy to znaczy, że wiesz już dlaczego nie daje mi spokoju? – spytała z nadziejąHinata, oplatając ramionami jeden z filarów, wspierających łuk pod którymsiedziała Sokolica.

-Tak, wiem, Hinata-hime. Jesteś jego Nadzieją i pragnie Cię chronić z całychsił.

-Nadzieją? – Sokolica spojrzała w błękitną przestrzeń i lekko westchnęła.

-Każda Sukcesorka jest Nadzieją Świata, któremu grozi zagłada co dziesięćtysięcy lat. – wypowiedziała to niczym przekleństwo. – Ty z kolei stałaś sięNadzieją Shaorana. Dzięki Tobie wierzy, że cała ta sprawa skończy się dobrze. –Hinata oparła czoło o zimny filar, po czym spojrzała smutno na Sayuri.

-Aż tak wielkie nadzieje i wiarę we mnie pokłada? A co jeśli nie podołam?

-Nawet tak nie mów. Musi Ci się udać. W przeciwnym razie, nie narodzi się nowaSukcesorka, bo nie będzie gdzie, z kogo ani dla kogo. Myślałam, że jesteś jużtego świadoma.

-Jestem, Sayuri-hime, ale wciąż wydaje mi się, że to tylko zły koszmar, który domnie wraca niczym podkręcony shuriken.

-To nie koszmar. To jedna z wersji przyszłości Twojej i świata. Błagam Cię,zrozum, że bycie Sukcesorką to nie przygoda życia, w której najważniejsze jestzebrać klucze i stać się potężną. – Hinata zdumiała się widząc, ile uczuciaSokolica włożyła w tę wypowiedź. – Tak pewnie wmawiają Ci boginie. Nie,Hinata-hime, bycie Sukcesorką to ogromne brzemię. Tak ogromne, że sameSukcesorki nie są w stanie sobie z nim poradzić.

-A-ale przecież świat wciąż istnieje!

-Za jaką cenę! – głos Sayuri się załamał, a Hinatę zdjął strach. – Powinnyśmyzejść na ziemię, Hinata-hime. – szepnęła Strażniczka, po czym skoczyła wprzestrzeń. Hinata strząsnęła szok, usiadła w swej szacie na podstawie łuku iześlizgneła się w przepaść. Skierowała się głową w dół, by suknie nieprzeszkodziły jej widzieć. Szybko dogoniła Sokolicę. Spadały razem korkociągiemw dół, a na chwilę przed lądowaniem, spojrzały sobie w oczy, po czym rozkazałypowietrzu, by je obie uratował.

Hinataz gracją wylądowała na zielonej trawie. Czekała aż ponownie wrzucą ją w wirarcykapłańskich spraw.

Pierwszydotarł do niej Shaoran.

-Witaj z powrotem, Hinata.

-Shaoran... – westchnęła i z uśmiechem podrapała go za uchem. – Nie pozwolisz mitrochę pobyć samej, co?

Choćby wody miało przybywać, | a dna nie było widać...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz