Słońce powoli opuszczało szczyt, jaki zdobyło w najwyższym momencie swojej dziennej wędrówki po niebie. Towarzyszyły mu liczne białe chmury, które w magiczny sposób przybierały najróżniejsze kształty. Niektóre przypominały mityczne zwierzęta,inne zaś ludzkie twarze, a jeszcze inne przybierały formy nierozpoznawalne dlal udzkiego umysłu. Wszystko wydawało się być spokojne, ciche i uporządkowane –kolejne zwyczajne popołudnie dziejące się według najdawniejszego prawa wszechświata – prawa natury.
Jednak głęboko we wnętrzu wyspy, u podnóża wodospadu nie było spokojnie. Miejsce to było polem treningowym najbardziej upartego, niekonwencjonalnego, twardogłowego ninja numer jeden Wioski Ukrytej w Liściach – Naruto Uzumakiego...
-Teraz mi się uda! -krzyknął blondyn i wysłał skumulowaną w rękach chakrę przed siebie z nadzieją przecięcia „wodospadu". Jego nadzieje były ogromne, jednak ich płomień został szybko ugaszony przez plusk wody, która zaburzona jego działaniem skąpała go prysznicem, z resztą kolejnym, nie pierwszym, a na pewno nie ostatnim.
-Co jest... -powiedział do siebie błękitnooki z wyraźnym zniechęceniem w glosie. Kolejny już raz w ciągu tej godziny zgotował sobie porządną kąpiel. Właściwie Naruto nie miał już żadnej suchej części garderoby. Stał obecnie w samej bieliźnie. Był pewien, że Asagi celowo nie powiedział mu by ten się rozebrał. W końcu, ten jasnowłosy szaleniec z kataną jawił się być zwykłym gburem, któremu jakby za karę kazano zajmować się Uzumakim.
Powinienem trenować resengana razem z Ero-sennin'em, a nie pluskać się w strumyczku z rozkazu tego „samurajka". Jiraya ma teraz na pewno świetną zabawę, łazi za tymi wszystkimi kapłankami, a ja tu stoję jak palant i robie nie wiadomo co... -narzekał w duszy Jinchuuriki Kyuubiego.Jego odczucia były w pełni uzasadnione. Asagi zniknął już kilka ładnych godzinę temu zostawiając go samego.
Pewnie też sobie poszedł do kapłanek, a to ćwiczenie wymyślił bym się czymś zajął. Nie zdziwię się, jeśli to całe Saiken w ogóle nie istnieje. – myśl przebiegła przez głowę potomka rodziny Uzumakich.
- Hej Ty! Miałeś mnie trenować, a nie się szlajać po wyspie! – krzyknął błękitnooki, dając upust swojej dezaprobacie. Był niemal pewny, że Sayamaka go nie usłyszy, ale jakoś poczuł się po tym lepiej. Złapał kilka wdechów i odgarnąwszy mokre włosy z nad oczu, spojrzał na strumyczek, który płynął nieprzerwanie tak, jak rozkazał mu„zrzędliwy samuraj" – To niewykonalne, jak można ciąć chakrą wodę, której stale przybywa...-wymówił zniechęcony shinobi, jednak odpowiedział mu tylko żołądek,charakterystycznym, głośnym dźwiękiem. Naruto odruchowo położył na nim dłoń.Trenował w pocie czoła i nawet nie zauważył kiedy zrobił się głodny – Musiałem zużyć dużo chakry, nie jadłem niczego od śniadania, ciekawe, gdzie ja mam coś znaleźć...- zastanowił się Uzumaki. Prawda była taka, że nie znał wyspy i nie wiedział gdzie powinien się udać
– Bardzo śmieszne, chcesz mnie do tego zagłodzić? – zapytał się krzykiem Naruto, oczywiście swoje słowa kierował do nieobecnego „trenera", a humor miał na prawdę nie najlepszy. Nie dość, że był cały mokry i zmęczony, to jeszcze głodny i nie mający pojęcia gdzie ma się udać. Już miał coś dodać gdy nagle usłyszał za sobą delikatny dziewczęcy głos.
-Ja przepraszam, ja nie chciałam Cię urazić, ale nie mogłam tutaj trafić, ja na prawdę nie..-mówiła młoda kapłanka. W rękach trzymała niemałej wielkości pakunek, w z którego dobywała się wspaniała woń obiadu. Dziewczyna stała z pochylona głową,w przepraszającej pozie. Miała długie, ciemnobrązowe włosy, a jej szatę stanowiła błękitna „yukata", w kroju podobnym do tego jaki miała poprzednia„kelnerka". Ta jednak wyglądała na nieco starsza, Naruto ocenił ją na około szesnastolatkę.
CZYTASZ
Choćby wody miało przybywać, | a dna nie było widać...
FanfictionOpowieść nie jest mojego autorstwa, jednak tak mi się spodobała, że postawiłam ją tu zamieścić. Można ją znależść pod adresem: http://kyuubi-kyokuya-naruto-hinata.blog.onet.pl/2007/07/ Hinata no Izayoi ☺️