Prawdziwy powód

172 6 1
                                    

Sześć dni drogi od Świątyni Ognia, w Wiosce Ukrytej Skały wszystko powoli się stabilizowało po strasznej szarży Jinchuuriki Kaku. Wszyscy mieszkańcy przechodząc obok domu, gdzie obecnie zamieszkiwał ich przywódca za każdym razem wracali do rozmowy o młodej dziewczynie, która posiada w sobie niezwykłą moc, i która potrafiła wrócić do życia i uratować ich wszystkich. Ludzie zastanawiali się, czy Tsuchikage pokaże im ją raz jeszcze. I co zrobi ze swoją córką? Tym przeklętym dzieckiem. Zniecierpliwieni czekali na rozwój wypadków.

Tymczasem w domu, o którym wcześniej była mowa, a konkretniej w jednej z sypialni, gdzie położono tą tajemniczą i potężną dziewczynę, dosłownie przed chwilą weszła siostra obecnie panującego Tsuchikage. Z twarzy blondyny nie schodził uśmiech.Tak bardzo cieszyła się, że jej przyjaciółka już się obudziła. Hinata Hyuuga z wyraźnym wysiłkiem usiadła na łóżku, przyciskając do siebie kołdrę jak najmocniej, mając świadomość, że jest w tym samym pokoju z samym Tsuchikage.

-Natsuki-chan, wiesz co się ze mną działo? – spytała po chwili piętnastolatka, patrząc w szmaragdowe oczy kunoichi. Ta usiadła na skraju łóżka i odrzekła:

-Hai, Hinata-chan. Shaoran-sama wiele nam wyjaśnił.

-Właśnie, gdzie on jest? – spytała natychmiast brunetka.

-Shaoran-sama jest na granicy naszego kraju, by Cię chronić, Hinata-sama. – odrzekł niespodziewanie Tsuchikage.

-A-ale ja nie rozumiem...ja nie pamiętam... – powiedziała cicho jasnooka, przykładając mimowolnie dłoń do twarzy, w nadziei, że to pozwoli jej przypomnieć sobie wydarzenia, które powinna pamiętać. Nagle jednak wzdrygnęła się, czując pod palcami coś zimnego, twardego i ostrego.

-C-co to jest? – szepnęła lekko przestraszona.

-Nie martw się, Hinata-chan. To Cię chroni... – odpowiedziała natychmiast kunoichi Skały.

-Chroni...? Przed czym?

-Hinata-chan, powtórzę Ci poniekąd to, co powiedział nam Shaoran-sama. Pamiętasz jak pieczętowałaś Kaku w Izumi-chan? – brunetka kiwnęła głową. – Wówczas z krateru, gdzie oby dwie byłyście, w niebo wystrzelił ogromny słup srebrzystej Chakry...

-Srebrzysta Chakra? To moc Kyokuyi-sama. – wtrąciła nastolatka, jednak żadne zNagoya nie zdziwiła jej wypowiedź.

-Zgadza się, Hinata-chan. Ta Chakra cały czas Cię otaczała. Wówczas Twoja dusza śpiewała, a z Twojego ciała wydobywał się huragan Kamikaze. Jednak kiedy oddałaś Izumi całą i zdrową, i melodia i wiatr ustały. Natychmiast znalazł się przy Tobie Shaoran-sama i odciągnął Cię od nas. W tym samym momencie Chakra Kyokuyi-sama zaczęła Cię niszczyć. Shaoran-sama powiedział, że jesteś Jinchuuriki Kyokuyi, dziesięcio ogoniastej Bijuu. – na twarzy Hinaty pojawił się szok, przeplatany z przerażeniem. – Aby Cię uratować, Shaoran-sama znalazł kryształ, który wcześnie wydobyła Izumi jeszcze w postaci Jinchuuriki Kaku i wbił go w Twoje czoło. Zaraz po tym Chakra Kyokuya spłynęła po Tobie i rozpłynęła się, a Ty straciłaś przytomność na cztery dni.

-J-ja...? Jinchuuriki? – Hyuuga nie mogła w to uwierzyć.

-Hai, Hinata-sama. Widzieliśmy trzy ogony z Chakry tej Bijuu. – odrzekł Toki.

-Hinata-chan, jest jeszcze bardzo ważna rzecz, którą powinnam Ci przekazać. Shaoran-sama powiedział nam... – spojrzała na swojego brata. – ...prawdziwy powód,dla którego musiałaś opuścić Wioskę Ukrytego Liścia.

-Nani?

-Hai. Musisz rosnąć w siłę, by być w stanie stłamsić Chakrę Kyokuyi. Teraz chroni Cię przed tym ten kryształ. – wskazała dłonią na czoło dziewczyny. – Ale gdy Kyokuya-sama znów urośnie w siłę, on nic nie da. Dlatego musisz zostać Soshi-Miko, Hinata-chan. – Hyuuga zamknęła oczy i opuściła głowę. To był dla niej wstrząs. Bogini, której jest Sukcesorką na ziemi, która ją uratowała przed bogiem Śmierci, w rzeczywistości chce ją zniszczyć? To nie może być prawda.

Jej zagubiony wzrok rozejrzał się po pokoju. Jej białe oczy padły na dwa kamienie.Jeden był znajomo szkarłatny, drugi zaś łagodnie zielony.

-A gdzie trzeci....? – spytała niby sama do siebie, jednak uzyskała swego rodzajuodpowiedź.

-Nie wiem Hinata-chan, Shaoran-sama kazał mi jedynie Tobie oddać. Nic nie wyjaśniał... – niepostrzeżenie pokój wypełnił wesoły pisk. Trzy pary oczu wylądowały na dopiero co zbudzonej Izumi.

Na szerokiej, trawiastej równinie hulał wiatr. Boski wiatr...zwany Kamikaze. Ukryty w drzewach, na granicy tej równiny biały tygrys, machał zawzięcie swoim długim,puszystym ogonem i wyczekiwał nadciągającego wroga. Czuł niewymowną przyjemność, kiedy ten wiatr smagał jego wąsy i głaskał grzbiet, zwłaszcza, że wiedział, skąd on pochodzi.

Dla niej tu był. By chronić tą, która stała się parę dni temu przepowiedzianą Księżniczką z Poświecenia... Nie miał innego wyboru, by ją od tego uratować. W duchu uśmiechnął się lekko, domyślając się ile niskich, pełnych szacunku ukłonów zaskarbi sobie Hinata Hyuuga z pięknym kryształem na czole. Przepełniała go radość, wiedząc, że Sukcesorce nic nie jest. Naprawdę ją lubił. Niektórzy powiedzieliby, że to mało powiedziane. Może i mieli rację, ale dla Shaorana liczyło się tylko to, by zapewnić jej bezpieczeństwo i nie zostawiać w chwilach tak ciężkich... Ponieważ to ona go zmieniła. Ten uśmiech...i ta determinacja...ten wiatr...i ta melodia... W tej chwili było to dla niego najcenniejsze.

Kamikaze choć nieziemsko delikatny i urzekający...wiatr z Serca dla serc...teraz przywiódł zapach śmierci i zniszczenia.

Mimowolnie po grzbiecie Shaorana przebiegł dreszcz.

-To oni... – szepnął sam do siebie, a w duchu prosił boginie o wsparcie, boczekała go naprawdę ciężka walka. I to w pojedynkę.

Ni stąd i zowąd, błękitne niebo przykryły koszmarnie czarne chmury, a w oddali słychać było grzmoty. Horyzont przyćmił czarny pochód, ziejący odorem śmierci. Głowy swe skrywali pod kapturem, a ciało pod płaszczem. Biła od nich piekielna siła. Było ich dziesięciu. Szli powolnym krokiem wolno, ale odnosiło się wrażenie, że nic ani nikt nie jest w stanie ich zatrzymać. Shaoran wyszedł im naprzeciw.

-Stać! Dalej nie pójdziecie! – i nim zdążyli zareagować, Shaoran uruchomił wcześniej zastawioną pułapkę. Cały teren, na którym wszyscy przebywali zaczęło płonąć jasnym światłem.

-Shiroi Hogosha...Shaoran...saihatsu Keishino Kyokuya*!!! – nie byli w stanie nawet kiwnąć palcem, a mimo to ich przesiąknięty głos złem, przedarł się przez świetlana barierę.

-Konrinzai! Ganozue...anata bachiatari**!– odrzekł Shaoran. Wiedział, że nie może ich przepuścić. Pamiętał co prawda o obietnicy jaką złożył Tsuchikage, ale wiedział jednocześnie, że nawet on nie będzie wstanie sobie z nimi poradzić. Tak jak Shaoran się spodziewał, piekielna siła powoli przełamywała światło, jakie podarowała mu niegdyś Kyokuya-sama. Skupił się i sprawił, by naokoło wciąż sparaliżowanych wrogów pojawił się kilometr żywych roślin, które miały zapobiec wydostaniu się wroga z tego kręgu. Wiedział doskonale, że musi trzymać ich wszystkich w jednym miejscu. Jeśli choć jeden się wymknie, on będzie zgubiony.

* Biały Strażniku...Shaoran... oddaj Sukcesorkę Kyokuyi!!!

** Nigdy! Ganozue...wy przeklęci!

Choćby wody miało przybywać, | a dna nie było widać...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz