Rozdział 45

4.2K 461 207
                                    

Upewnij się, że przeczytałeś rozdział 44 :*

*Zoe*

Staliśmy wtuleni w siebie. Jak dla mnie czas mógłby się zatrzymać już na zawsze. Zdjęłam dłonie, które trzymałam po bokach mężczyzny, przez co spojrzał na mnie zdezorientowany. W jego oczach widziałam ta cholerną potrzebę bliskości z drugim człowiekiem. Nie rozumiałam tylko do końca dlaczego.

Położyłam dłonie na jego ramionach. Zaczęłam się zastanawiać, dlaczego on nie chce widzieć się ze swoim bratem. Na jego miejscu cieszyłabym się, mając kogoś z kim mogę o wszystkim porozmawiać. Nie musiałabym się obawiać reakcji drugiej strony na to, co powiem czy też zrobię, bo w końcu to byłaby moja rodzina.

Niestety chyba tylko ja tak na to patrzyłam. James był zupełnie innego zdania. Może czuł się zagrożony, jako prawnik? Przecież jego brat równie dobrze mógł zdecydować się na przylot do Wielkiej Brytanii tylko po to, aby ubiegać się o połowę kancelarii. U Wardów wszystko było możliwe.

Christian Ward. To imię i nazwisko mówiło mi całkiem sporo. Kojarzyłam go, ale nie chyba nie powinnam się, aż tak z tego powodu cieszyć. Wolałabym nigdy go nie spotkać na swojej drodze. Niestety czasu nie da się cofnąć.

- Wszystko w porządku? - zapytał Ward, odsuwając się ode mnie kawałek. Cholera, on nie miał się zorientować, że coś jest nie tak.

- Zamyśliłam się, przepraszam - odezwałam się. Nie chciałam mu tego wszystkiego tłumaczyć. To nie miało sensu, a na dodatek to była przeszłość, więc po co do tego wracać? Ucieszyła mnie jedna rzecz, że skoro miał takie złe relacje z bratem to może nie rozmawiali ze sobą już kilka lat temu. Inaczej byłoby już po mnie, gdyby James skojarzył fakty. Wszystko by się posypało, a tego nie chciałam.

Mężczyzna kiwnął tylko głową i złapał mnie za rękę. Delikatnie pociągnął w swoją stronę, abym się ruszyła.

- Chodźmy do sypialni - powiedział, uśmiechając się do mnie. Niechętnie za nim poszłam. Nie miałam na nic ochoty, a on pewnie by tego nie zrozumiał.

- Ale... - zaczęłam. Musiałam jakoś się wyplątać z tego. Nie mogłam dopuścić do sytuacji, w której wylądujemy znowu z łóżku. Co za dużo to nie zdrowo i nawet świadomość, że to James Ward nic nie da.

- Spokojnie - przerwał mi, zatykając usta swoją dłonią. - Nic ci nie zrobię - zaśmiał się. Nie byłabym tego taka pewna, pomyślałam. Z nim wszystko było możliwe.

***

Kolejne dni mijały bardzo szybko. Większość czasu spędzałam na uczelni oraz nad książkami. Ogromnie się cieszyłam, że miałam wsparcie w rodzicach Warda. Margaret oraz George chętnie zajmowali się Charlotte, wiedząc, że ja muszę się uczyć. Strasznie mi kibicowali, a już szczególnie ojciec Jamesa. Sam był prawnikiem, więc doskonale zdawał sobie sprawę, jak wiele trzeba poświęcić, aby być dobrym w tym zawodzie.

O ile w domu starszego małżeństwa można było wyczuć radość, ekscytacje z powodu przyjazdu ich drugiego syna, to u nas panowało coś zupełnie innego. James cały czas chodził wściekły. Starał się to ukrywać, ale jednak nie zawsze dawał radę. Ja sama próbowałam unikać konfrontacji z nim, nie były mi potrzebne kolejne kłótnie. Maiłam ich już zdecydowanie dosyć.

Praktycznie cały wieczór spędziłam nad książkami. Niezliczona ilość kserówek do zrobienia potrafiła mnie wykończyć, tak samo zresztą, jak te przeklęte kazusy. Wiedziałam, że im więcej ich rozwiąże samodzielnie tym będzie lepiej, ale czasami się nie dało. Do tego dochodziła nauka na resztę przedmiotów, które również były męczące. W takich momentach zaczynałam żałować powrotu na studia.

Na dobrą sprawę mogłam zostać żoną na wynajem. Zarabiałabym całkiem niezłą kasę za takie coś. Z drugiej strony, gdyby każdy z mężczyzn był taki, jak James to chyba bym się wcześniej zabiła. Jednak pracą w Primarku czy też Sainsbury's bym nie pogardziła. Nie musiałabym się tyle uczyć.

Zdenerwowana rzuciłam notatkami. Nic mi już dzisiaj nie wychodziło, a to nawet nie była połowa tego, co miałam przygotować. Przeklęte prawo i ta cała uczelnia.

- Co tak siedzisz tutaj sama? - do pokoju wszedł James. Przyjrzałam się mężczyźnie. Ubrany w garnitur, z togą przewieszoną na ramieniu oraz aktówką w ręce. Odwróciłam wzrok i spojrzałam na zegarek. Ósma. Od pewnego czasu Ward zostaje dłużej w pracy, twierdząc, że ma masę roboty.

Wskazałam ręka na porozrzucane dookoła notatki i inne kartki. James rozejrzał się dokładnie po pokój i cicho zaśmiał. Mogłam się założyć, że wspomnieniami wrócił do swojego okresu, gdy to był na studiach. Tylko była między nami ogromna różnica. On nie miał małego dziecka na głowie.

- Pomóc? - zapytał, widząc podarte kartki, zwinięte w kulkę, które leżały na środku pomieszczenia. Nieśmiało kiwnęłam głową. Mój mąż odłożył zbędne rzeczy na krzesło, a następnie usiadł koło mnie, obejmując mnie ramieniem. No w taki sposób to ja się niczego nie nauczę.

- Tego nie rozumiem. - Podałam mu parę kartek. Niby nie chciałam prosić nikogo o pomoc, ale musiałam. Sama bym sobie nie poradziła, a naprawdę zależało mi, aby skończyć te studia, mimo chęci rzucenia tego wszystkiego.

Ward chwilę popatrzył na nie i widziałam, jak myśli nad tym,a by w jakiś sposób mi to wytłumaczyć. to był plus tego wszystkiego. Posiadanie prywatnego prawnika, do którego zawsze można zwrócić się o pomoc.

- Cóż. - Podrapał się po brodzie. - Zobacz. - Wziął do ręki jeden z kodeksów. - Porównaj ze sobą artykuł pięćdziesiąty czwarty i pięćdziesiąty szósty, widzisz różnice? - palcem wskazał mi w miejsce, gdzie miałam spojrzeć. Szczerze? Jak dla mnie to było to samo, tylko różniło się tym, że w jednym było napisane i, a w drugim oraz. Nie rozumiałam.

Kiwnęłam twierdząco głową. Totalnie nie miałam pojęcia o czym mówił, ale nie chciałam wyjść na idiotkę, że takiej prostej rzeczy nie rozumiałam.

- Nie widzisz - westchnął, spoglądając na mój wyraz twarzy. Podniósł się delikatnie z sofy i zdjął marynarkę, a następnie odpiął parę guzików białej koszuli. Zmarszczyłam czoło. - Gorąco tutaj - stwierdził i zabrał się za tłumaczenie mi po raz kolejny tej samej rzeczy.

Podziwiałam go za tą cierpliwość. Ja na jego miejscu, nie byłabym w stanie powtarzać kilkukrotnie tego samego, nie widząc, że druga osoba wie, co chcę jej przekazać. Nie miałabym motywacji, aby to robić, ale jak widać James miał. Uwielbiał robić to czym się zajmował. Nie było to na siłę.

Nie miałam już siły. Oparłam głowę o ramię męża i starałam się słuchać jego głosu, ale było to praktycznie nie możliwe. Oczy same mi się zamykały i nie byłam w stanie nic z tym zrobić.

- Mam już dosyć - mruknęłam cicho, wtulając się w mężczyznę. Marzyłam tylko o tym, aby położyć się do łóżka i po prostu pójść spać.

- Chodź - mruknął cicho, ale gdy zobaczył, że nie miałam zamiaru się ruszyć, wziął mnie na ręce i zaniósł do naszej sypialni.

Delikatnie położył mnie na łóżku i pocałował w czoło. Otuliłam się ciepłą kołdrą i zaczęłam zapadać w sen. W końcu poczułam się lepiej.

- Mam nadzieję, że mnie nie znienawidzisz - usłyszałam cichy szept nad moim uchem, a następnie poczułam, jak James złożył mi krótkiego całusa w czubek głowy.

~~~

W następnym już pojawi się Christian :)

Eve i Nika:*

Find HappinessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz