*Zoe*
Głośna muzyka, która przywitała nas już na zewnątrz, wywołała ciarki na mojej skórze. Ciepły dotyk silnego ramienia na mojej talii koił moje nerwy i dodawał otuchy. Serce biło coraz szybciej, gdy Matt spojrzał mi prosto w oczy. Odnajdowałam niezwykły spokój w jego nieziemskich oczach. Były niebieskiej barwy, łącząc przy tym ze sobą najpiękniejsze odcienie błękitu. Za każdym razem ogarniało mnie to samo uczucie, którego doznałam za pierwszym razem, kiedy go zobaczyłam. Brakowało mi praktycznie tchu i wręcz odbierało możliwość wypowiedzenia czegokolwiek.
To on był pierwszą osobą z grupy, z którą nawiązałam kontakt. Wysoki blondyn sprawił, że pomimo różnicy, jaka dzieliła mnie i resztę osób z roku, potrafiłam się w niej zaaklimatyzować i to bez większego problemu. Sprawił, że nie czułam się obco.
– Mam nadzieję, że spodoba ci się to miejsce. – Przyciągnął mnie bliżej siebie, gdy skierowaliśmy się w stronę miejsca, w którym czekały na nas osoby z grupy. Znajdowałam się tak blisko mężczyzny, że mogłam idealnie poczuć zapach perfum, którymi spryskał się zapewne przed wyjściem. Doskonale mogłam wyłapać męski zapach, który przyprawił mnie o zawroty głowy, jednak w pozytywnym znaczeniu. Sprawiał, że byłam gotowa dzisiaj ponieść się chwili i zaszaleć, jak za dawnych dobrych lat.
–Są! – pisnęła radośnie brunetka, która siedziała w loży zarezerwowanej na dzisiejszy wieczór tylko dla nas. – Moja ulubiona parka! – znajoma z roku od razu zerwała się z miejsca i skierowała w naszym kierunku, aby przywitać się z nami. Kiedy znalazła się już naprzeciwko mnie, skarciłam ją za słowa, które wypowiedziała parę chwil temu.
Nikt nie wiedział o tym jaki był mój status, a dokładniej mówiąc, że posiadałam męża. Nie chciałam, aby dowiedzieli się, że to właśnie ten James Ward był moim mężem. Zazwyczaj z łatwością przychodziły mi kłamstwa na ten temat. Bez trudu potrafiłam im wmówić, że posiadanie takiego samego nazwiska, było czystym zbiegiem okoliczności.
Tak naprawdę, to gdzieś w głębi miałam nadzieję, że nikt nie zobaczy naszych zdjęć z różnych przyjęć, na które byłam zabierana przez swojego męża. Na początku byłam w małym szoku, gdy po raz pierwszy zabrał mnie na taką uroczystość, ale szybko dowiedziałam się, jaki był powód takiego zachowania. Ludzie po prostu zaczęli wypytywać go o moją nieobecność, bo przecież fakt, że byłam jego żoną, łączył się z moim towarzystwem u boku męża. Ward zdecydowanie nie chciał poddawać naszego małżeństwa jeszcze większym wątpliwością, więc zabrał mnie na kilka z nich.
O wiele lepiej czułam się tamtego wieczoru z Mattem niż z Jamesem, który zawsze traktował mnie chłodno. Czasami czułam się tylko jako ozdoba u jego boku, która ma ładnie się prezentować i nic więcej.
Oczywiście miałam wyrzuty sumienia, że oszukuje własnych znajomych, a w szczególności przystojnego blondyna. Nie chciałam określać Matta jako ideału, ale niezaprzeczalnie spełniał wszystko, czego potrzebowałam. Uroda nie była jego jedynym atutem. Był również niesamowicie inteligentny, wiedział, jak zachować się w niemal każdej sytuacji, a na jego twarzy cały czas gościła radość. Do wszystkiego podchodził z optymizmem i potrafił go również przekazać innym. Wystarczył jeden jego uśmiech, a ja czułam się o wiele lepiej.
Tak samo było w tamtym momencie. W duchu dziękowałam Margaret, że mnie do tego namówiła. Cieszyłam się również z mojego wyjścia z kobietą na zakupy. Musiałam przyznać, iż miała świetny gust. Oczywiście nie mogłam się spodziewać czegoś innego po niej, ale zdecydowanie miło spędziłam z nią czas. To właśnie dzięki niej miałam na sobie krótką, czerwoną, satynową sukienkę. Sama nigdy nie zdecydowałabym się na tak odważny kolor, ale dzięki jej radzie przekonałam się, że świetnie podkreślała moją karnację, jak i ciemne włosy.
CZYTASZ
Find Happiness
RomanceMłoda kobieta z ogromną ilością problemów na głowie, nie wie już, co ma zrobić ze swoim życiem. Długi nie pozwalają jej normalnie funkcjonować, dorywcze prace za bardzo nie pomagają, wtedy jej przyjaciel wpada na genialny pomysł, który wszystko zmie...