Rozdział 56 (II)

3.4K 432 219
                                    

Liczymy na wasze opinie przy tym rozdziale :*

*Zoe*

Kolejne dni bardzo szybko mijały. Nie zorientowałam się nawet, że wyjazd Jamesa zbliżał się wielkimi krokami. Tak naprawdę zostały tylko dwa dni i zostawi mnie oraz Charlotte na jakiś czas. Nie chciałam tego. Naprawdę wolałam, żeby został z nami, ale nie mogłam mu tego powiedzieć. Nie wybaczyłabym sobie, gdyby przeze mnie nie spełnił swoich marzeń. On pozwolił mi na realizację własnych. Dzięki niemu mogłam studiować, pozwolić sobie na to, aby pracować w dobrej kancelarii, która zajmowała dobrą pozycję, a nie w jakieś najgorszej, o której nikt nie pamięta.

Tak naprawdę cieszyłam się, że otwiera nową kancelarię w Nowym Jorku. Mógł sobie na to pozwolić. Był naprawdę szanowaną osobą. Niejednokrotnie widziałam, jak klienci biją się o to, aby właśnie James Ward reprezentował ich. Nie ważne czy to były błahe sprawy, jak rozwody czy też sytuacje związane z morderstwami.

Pragnęłam go mieć blisko, ale wiedziałam też, że nas związek potrzebował tego. Pobędziemy przez jakiś czas z dala od siebie, a to tylko wzmocni nasze uczucia, które do siebie żywimy, a przynajmniej mam taką nadzieję. Kiedy wróci, wszystko ułoży się i będziemy mogli na nowo stworzyć prawdziwy związek.

- O czym tak zawzięcie myślisz? - poczułam ręce Warda na swoich biodrach. Wtuliłam się w jego klatkę piersiową.

- O twoim wyjeździe - stwierdziłam od razu. Nie widziałam sensu go okłamywać. Jeżeli chcieliśmy być razem to nasze relacje musiały ulec zmianie. nie mogły być tak popieprzone, jak wcześniej. Powinniśmy skupić się na naszych uczuciach oraz na wyrażaniu ich w bezpośredni sposób. Żadnych tajemnic albo też milczenia. To nie wpływa dobrze na relacje kogokolwiek, a w naszym przypadku to już w ogóle.

- Zoe - westchnął. - Prosiłem cię, żebyś nie myślała o tym. Wiesz, że muszę jechać - powiedział, a ja kiwnęłam głową. Odwróciłam się do niego przodem, aby moc patrzeć w jego oczy, które tak bardzo mnie urzekły już podczas naszego pierwszego spotkania.

- Wiem i nie mam ci tego nawet za złe.

- Nie? - zdziwił się. Dla mnie, jak i dla niego było to coś nowego. Zawsze wychuchały ogromne kłótnie, z powodu nawet najmniejszej rzeczy, która nam nie pasowała, a to nie prowadziło do niczego dobrego.

- Zdaje sobie sprawę z tego, że musisz. Jak już powiedziałam to ogromna szansa dla ciebie oraz całej kancelarii. Zresztą sama pewnie bym tak postąpiła na twoim miejscu. - Uśmiechnęłam się szczerze. Zależało mi na tym, aby uwierzył w to, co mówiłam. Nie chciałam, żeby miał jakieś wyrzuty sumienia.

- Jesteś najlepsza. - Mężczyzna spojrzał mi prosto w oczy. Wiedziałam o tym, bo kto inny wytrzymał by z nim?

- Dlatego musimy wykorzystać te parę dni, jak najlepiej skoro masz zniknąć na całe tygodnie - zaśmiałam się, a następnie położyłam dłoń na jego policzku.

- Jakieś konkretne propozycje? - zapytał, ale zanim zdążyłam mu odpowiedzieć, wziął mnie na ręce i zacząć kierować się w stronę sypialni.

- Charlotte - mruknęłam cicho, przypominając sobie o córce, która siedziała w salonie i oglądała bajki.

- Jest zajęta, daj się ponieść chwili, zaszalej. - Puścił mi oczko, a następnie kiedy tylko przekroczył próg pomieszczenia, do którego zmierzaliśmy, zamknął je na klucz.

- James. - Nie podobało mi się to. Co jeżeli Char będzie chciała do nas przyjść, bo coś się stanie?

- Jak coś będzie od nas chciała to zapuka. - Złożył pocałunek na mojej szyi. - Naprawdę nie masz się o co martwić, kochanie - szepnął do mojego ucha.

Find HappinessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz