Rozdział 31

5.6K 527 77
                                    

*Zoe*

Z każdą kolejną sekundą oddalaliśmy się od domu, kierując się w stronę Camber Sands. Szereg budynków zastąpił las, który oddzielał ulicę od morza. Piękniejszy krajobraz wskazywał, że byliśmy już coraz bliżej naszego celu.

Charlotte co chwilę z radosnym piskiem wskazywała przez okno na morze oraz plaże, gdy tylko można było ją zaobserwować przez zasłonięte drzewa.

James od momentu kiedy powiedział mi o wyjeździe, starał się utrzymać w tajemnicy informację o tym, gdzie jedziemy, jednak okazał się być słabym przeciwnikiem dla kobiecych sztuczek. Gdy tylko wspomniał o miejscu do którego się udajemy, od razu poczułam ogromną chęć zobaczenia tego miejsca tym bardziej, że było ono związane z dzieciństwem Warda.

Jak się okazało domek, w którym będziemy przebywać przez ten czas, należał do jego dziadków. Z tego co zdążyłam wywnioskować ze zdjęć rodzinnych czy też rozmowy z Margaret, jej dzieci były bardzo związane z rodzicami pana Georga. Podobał mi się fakt, że będę mogła chociaż odrobinę poznać Jamesa. Może to miejsce sprawi, że wspomnienia do niego wrócą i będzie bardziej rozmowny?

Odwróciłam głowę w stronę okna, aby przyjrzeć się mijanemu krajobrazowi. Przejeżdżaliśmy przez centrum malowniczego miasteczka. Małe domy z kolorowymi drzwiami wyglądały, jakby ktoś przed chwilą wyjął je prosto z bajki. Starałam się zapamiętywać nazwy miejsc, które chciałam odwiedzić podczas naszego pobytu w tym zaczarowanym miejscu.

Z zamyślenia wyrwał mnie głos Jamesa, oznajmiając nam, że dojechaliśmy już na miejsce. Dom był jeszcze ładniejszy niż na zdjęciach, które pokazywał mi przez przyjazdem. Jedyne co zdołałam wydusić to krótkie "wow". Budynek zrobił na mnie dużo większe wrażenie niż nasz dom, który był przepełniony luksusem. Może innych by to zadowoliło, ale nie mnie. To nie było mi potrzebne do szczęścia, ale takie miejsce, które znajdowało się przede mną już tak. Od pierwszego wejrzenia zakochałam się w starym, tradycyjnym domu dziadków Jamesa. Był mały, jednak miał coś w sobie. Już na podstawie jego wyglądu mogłam wywnioskować, że babcia mojego męża starała się, aby wszystko było tutaj idealne. Dom wyglądał, jakby nadal ktoś w nim mieszkał. Nic nie wskazywało na to, że budynek stał pusty przez jakiś okres czasu.

Wysokie ogrodzenie, otaczające posesję dawało poczucie odrębności,odcięcia się od reszty świata. Byłam pewna, że nikt nie będzie mógł przyglądać się temu, co będziemy robić, a do tego Charlotte będzie mogła swobodnie biegać po zielonym terenie.

Liczyłam również, że ja będę mogła odpocząć tutaj, szczególnie, że zbliżała się sesja na uczelni, więc taki spędzony czas na nic nie robieniu, dobrze by na mnie wpłyną. Nabrałabym siły na kolejne tygodnie, które nie zapowiadają się ciekawie. Masa notatek, książek i kodeksów do przeczytania i nauczenia się.

Miałam nadzieję, że James zgodzi się, aby mi pomóc. Jego tłumaczenie bardziej mi pasowało niż Patricka, którego nigdy nie mogłam zrozumieć, gdy opowiadał mi swoimi słowami o rożnych procesach czy nawet kiedy tłumaczył mi trudniejsze artykuły, których zrozumienie wymagało czasu.

- Wchodzisz czy będziesz tak tu stać? - Ward naśmiewał się ze mnie, gdy tak stałam i wpatrywałam się w dom.

Po jego słowach wybudziłam się z transu i ruszyłam za nim do budynku, w którym już buszowała Charlotte. Zdążyłam przez ten cały czas kiedy mieszkałyśmy u Jamesa, że nie miała żadnych problemów z przystosowywaniem się do nowych miejsc. Musiałam przyznać, że szczerze jej tego zazdrościłam.

Find HappinessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz