Rozdział 38 (II)

4K 513 165
                                    

Jeszcze raz dziękujemy za #1

*Zoe*

Wstawiłam kwiaty do wazonu,który postawiłam w salonie na stole. Zastanawiałam się od kogo je dostałam, chociaż miałam pewne podejrzenia. James udawał, że ten bukiet nie zrobił na niego żadnego wrażenia. Nawet nie przyznał się, że to on mi je przysłał.

- To od ciebie? - zapytałam, wskazując na kwiaty. Przyjrzałam się dokładnie różom, ale nie było nigdzie żadnego dołączonego bileciku.

- Chyba masz tajemniczego wielbiciela. - Uśmiechnął się do mnie, a ja już wiedziałam, że to było jego sprawką. Nie byłby chyba spokojny, gdybym dostała te kwiatki od kogoś innego, biorąc pod uwagę fakt, że niby mu zależało na mnie.

- Dziękuję - powiedziałam, a następnie pocałowałam go w policzek. Ilość wypitego alkoholu chyba dodawała mi odwagi skoro zdecydowałam się na taki gest. - Ale wiesz, że nie o to mi chodziło - dodałam. Moje wcześniejsze słowa nie miały na celu zmuszenia go, żeby w tym właśnie momencie kupił coś. Nie taki był mój cel.

- Nie wiem o czym mówisz - zaśmiał się, udając dalej, że nie miał o niczym pojęcia. - Jak ci idzie w kancelarii? Chyba niedługo już kończysz? - zmienił temat.

- Naprawdę dobrze i ciesze się, że mam okazję pracować w takim miejscu. - Uśmiechnęłam się. - Ale to wszystko dzięki tobie, bo inaczej pewnie trafiłabym do jakiejś okropnej kancelarii, którą zaproponowałaby uczelnia - westchnęłam.

- Nawet tak nie mów, jesteś zdolna, wiec znalazłabyś coś odpowiedniego i kto wie może nawet trafiłabyś do mnie - stwierdził, a mi od razu zrobiło się ciepło na sercu. Usłyszeć takie słowa z ust tak dobrego prawnika to wyróżnienie.

- Przecież ty nie przyjmujesz praktykantów do siebie - oznajmiłam. - Sprawdzałam - dodałam. Od razu, gdy tylko pojawiła się na uczelni informacja, że mamy rozpocząć gdzieś praktyki, zaczęłam sprawdzać różne kancelarie. Wtedy dowiedziałam się, że kancelaria Warda nie przyjmowała studentów, a jeżeli to robiła to tylko raz na parę lat.

Na początku zastanawiało mnie to, dlaczego nie dawali młodym na rozwój, ale później zrozumiałam, że może po prostu ich kancelaria była na zbyt wysokim poziomie, aby pomagać tym, którzy dopiero wchodzili w ten świat.

- Zrobiłbym wyjątek dla przyjaciółki Patricka. - Wzruszył ramionami, a ja pokręciłam tylko przecząco głową. Takie bajki mógł opowiadać komuś innemu, a nie mi. Doskonale wiedziałam, że ta kancelaria była dla nim wszystkim skoro nawet był skłonny, aby zapłacić komuś za udawanie jego żony.

- Jasne - zaśmiałam się, a po chwili zasłoniłam usta dłonią, co miało tylko stłumić mój odrobinę zbyt głośny śmiech. Nie chciałam obudzić Charlotte.

- Po znajomości można wiele zrobić - powiedział, a ja przyznałam mu rację. Zawsze byłam wściekła, gdy inne osoby z roku miały łatwiej , ponieważ ich rodziny miały już kancelarię. Sama musiałam do wszystkiego dojść, co czasami bez wejść było ciężkie. Dopiero, kiedy związałam się z Jamesem i na nowo wróciłam na studia to łatwiej mi było zrozumieć niektóre rzeczy, bo mi pomagał oraz znalazł kancelarię, która z chęcią mnie przyjęła na staż.

- Niestety - westchnęłam, bo nie podobało mi się to, chociaż gdybym może miała jakieś większe znajomości w różnych dziedzinach to wtedy inaczej bym na to spoglądała.

- Jakie niestety? - zapytał zdziwiony. - Przecież sama możesz wiele zyskać dzięki mojemu nazwisku i naszego powiązania - oznajmił.

- Mogłam, bo teraz mam łatkę była żona Jamesa Warda. - Już nie raz spotkałam się z takim określeniem na mnie. Kiedyś w sądzie usłyszałam, jak ktoś mnie w taki sposób nazwał i nie ukrywam nie spodobało mi się to, ale niestety nie miałam na to wpływu. Wydawałoby się, że dorośli ludzie nie powinni oceniać w taki sposób, a już szczególnie nie prawnicy, ale prawda była inna.

- Zrezygnowałaś z mojego nazwiska, dlaczego? - spojrzał na mnie, a następnie położył swoją dłoń na moim kolanie. - Myślałem, że je z przyjemnością zachowasz - dodał.

- Chciałam o tobie zapomnieć, ale ty mi nie pozwalasz na to - powiedziałam, patrząc mu w oczy. - A tak naprawdę to chciałam się w jakiś sposób odciąć od twojej rodziny, sprawić, aby z czasem zapomnieć o tym, co nas łączyło oraz po prostu żeby ludzie przestali nas ze sobą łączyć

- Aż tak mnie nienawidzisz? - zaśmiał się, ale wiedziałam, że to nie był szczery śmiech.

- Nie chcesz znać odpowiedzi - mruknęłam cicho.

- Przed chwilą mówiłaś, że mnie kochasz - powtórzył moje wcześniejsze słowa, a miałam nadzieję, że on już o tym zapomniał.

- Jedno nie wyklucza się z drugim, James. - Wzruszyłam ramionami. Sięgnęłam po resztkę wina, które znajdowało się w butelce i nalałam do dwóch kieliszków.

Mężczyzna nie powiedział już nic. Jak się mogłam domyśleć nie chciał ciągnął tego tematu, bo doskonale sobie zdawał sprawę, że i tak wyszłoby na moje.

- Zacznijmy od nowa - odezwał się po krótkiej chwili ciszy, która zapanowała pomiędzy nami, a ja nie wiedziałam, jak tym razem mu odmówić. Nie chciałam go zranić jeszcze bardzie, bo już i tak był zagubiony, a ta sprawa z chodzeniem do kasyna wszystko jeszcze bardziej pogorszyła. Może powinnam go zostawić z tym samego, ale nie potrafiłam.

- James - westchnęłam. Ward już chyba zorientował się, co miałam zamiar mu przekazać, bo automatycznie pochylił się nade mną, a następnie złączył nasze usta ze sobą.

Z początku chciałam się od niego odsunąć, ale nie potrafiłam. Wplotłam tylko swoją dłoń w jego włosy i odwzajemniałam pocałunek. Tak bardzo mi brakowało jego bliskości, że naprawdę byłam w stanie pozwolić sobie na więcej niż powinnam.

W momencie, gdy mężczyzna chciał się ode mnie odsunąć, przyciągnęłam go bliżej. To nie mogło się tak szybko skończyć, a szczególnie, gdy dopiero się rozkręcałam.

Położyłam obie dłonie na jego koszuli i zaczęłam bawić się guzikami, chcąc się ich pozbyć, ale nie mogłam. Mimo wszystko coś mnie jeszcze blokowało. Może za mało po prostu wypiłam i po tym wszystkim nie potrafiłam mu się ponowie oddać? Bałam się kolejnego zranienia z jego strony.

Kiedy Ward zorientował się, że coś jest nie tak, bo nie odwzajemniałam już jego gestów, oddalił się odrobinę ode mnie, ale nie skomentował mojego zachowania. Po prostu objął mnie ramieniem i przyciągnął do siebie. Po chwili mogłam poczuć, jak jego usta stykają się z moimi włosami, na których złożył pocałunek. Niby taki nic nie znaczący gest, ale jednak zrobiło mi się miło.

- Chciałbym gdzieś wyjechać - westchnął i spojrzał mi w oczy.

~~~

Eve i Nika;*

Find HappinessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz