Zmieniłyśmy numerację rozdziałów, wiec to jest tak jakby setny rozdział :)
*Zoe*
Zapanowała między nami krępująca cisza. Żałowałam, że odważyłam się na takie słowa. Może po prostu się wygłupiłam skoro on nie zareagował na moje wyznanie.
- James - powiedziałam cicho, chcąc go zmusić do jakiejś reakcji.
Dotknęłam dłonią jego policzka. Niby nic takiego, ale w końcu spojrzał na mnie i otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć. Bardzo szybko jednak zrezygnował z tego i po prostu wtulił się w moja rękę, a następnie złożył na niej pocałunek.
- Doskonale wiesz, że jesteś dla mnie bardzo ważna. - Uśmiechnął się w moim kierunku.
- Niby skad mam to wiedzieć? - zapytałam. On nawet nie okazywał zainteresowania moją osobą. Dopiero teraz zrozumiałam, że faktycznie bylam mu potrzebna tylko i wyłącznie do tego, żeby mógł bez problemu przejąć kancelarię.
- Przecież mówiłem ci o tym - oznajmił, a ja miałam ochotę głośno się zaśmiać. On chyba sobie żartował.
- Naprawdę myślisz, że same słowa wystarczą? - on musiał zrozumieć jakie błędy popełniał, jeżeli chciał, żeby coś pomiędzy nami się naprawiło.
- Tak - odpowiedział, patrząc mi prosto w oczy.
- Jestem kobietą, James, więc to logiczne, że marzą mi się jakieś romantyczne rzeczy - stwierdziłam. Nie widziałam sensu, aby ukrywać przed nim swoje uczucia.
Ward położył dłoń na moim kolanie i zaczął delikatnie przesuwać ją w górę, a następnie w dół.
- Kiedy kupiłeś mi kwiaty? - po jego minie zorientowałam się, że miał problem z odpowiedzią na tak proste pytanie.
- Jakiś czas temu? - bardziej zapytał niż stwierdził.
- No właśnie, a już nie wspomnę o innych rzeczach, jak randka. - Nie pamiętałam kiedy sam z siebie mnie gdzieś zaprosił.
- Myślałem, że nie zależy ci na drogich prezentach czy też wyjściach do ekskluzywnych restauracji. - Wzruszył ramionami. - Sama to mówiłaś - dodał.
- A czy zabranie na spracer albo przyniesienie kwiatka z ogrodu kosztuje tak wiele? - miał rację. Nie chodziło mi o to, żeby wydawał na mnie cały swój majątek. Było przecież tak dużo możliwości, które nie wymagały tracenia przez niego pieniędzy.
- No niby nie. - Widziałam, że ta rozmowa już mu się nie podoba. Nie lubił, gdy ktoś wspominał o tym, co robił źle, bo wydawało mu się, że był idealny.
- No, ale przecież James Ward nie może się zniżyć do takiego poziomu, prawda? - prychnęłam.
- Możesz się w końcu zamknąć? - złapał mnie za oba nadgarstki. Wystraszyłam się, widząc go w takiem stanie, którego swoją drogą nie potrafiłam rozszyfrować.
- To boli - powiedziałam, kiedy jego uścisk się wzmocnił, aż za bardzo.
Mężczyzna od razu puścił mnie, jakby obudził się i zrozumiał, że mógł mi zrobić krzywdę.
- Przepraszam - powiedział i po chwili podniósł moje nadgarstki do swoich ust i złożył pocałunek. - Zależy mi na tobie naprawdę. - Po raz kolejny zapewniał mnie o tym, a ja tak bardzo chciałam wierzyć w jego słowa.
- Udowodnij - szepnęłam. Byłam już zmęczona tą całą sytuacją i naprawdę chciałam ją jakoś rozwiązać. Kochałam gon dlatego miałam nadzieję, że w jakiś sposób się zmieni.
- Jak? - zapytał.
- Ja ci nie pomogę. Musisz sam się postarać jeżeli chcesz coś zyskać - powiedziałam z uśmiechem. Wiedziałam, że gdy tylko trochę pomyśli to naprawdę będzie mógł mnie czymś mile zaskoczyć.
Przez chwilę siedział nieruchomo i nad czymś się zastanawiał. Po upływie paru minut mogłam zobaczyć jakiś błysk w jego oku, co musiało oznaczać, że wpadł na jakiś genialny pomysł.
- Dlaczego się tak uśmiechasz? - zapytałam, nie mogąc już dłużej znieść jego głupiego wyrazu twarzy. On jednak nic nie powiedział tylko zaczął coś robić na swoim telefonie. Kulturalny, nie ma co.
- Tajemnica kochanie. - Pochylił się nade mną i pocałował mnie w policzek. Przynajmniej nie miał zamiaru przekraczać pewnych granic i nie wmawiał sobie, że mógł na wszystko sobie pozwolić.
- Jeszcze wina? - odsunęłam się od niego i podeszłam do szafki, gdzie stała kolejna butelka alkoholu. Musiałam się jakoś dowiedzieć, dlaczego on to wszystko robił, a jak widać jeszcze nie był w odpowiednim stanie, aby przekazać mi te cenne wiadomości.
- Może wystarczy? - mężczyzna poszedł w moje ślady i już po chwili stał koło mnie. - Chcesz mnie upić? - powiedział poważnym tonem, ale mimo wszystko mogłam wyczuć lekkie rozbawienie tą sytuacją.
Byłam w szoku, jak łatwo zmieniał mu się nastrój. Przed chwilą był praktycznie załamany i błagał mnie o pomoc, a teraz jego stan był zupełnie inny. Nie miałam pojęcia czy on po prostu grał przede mną i chciał aż tak namieszać w mojej głowie czy naprawdę miał coś z głową.
- Mam ochotę zaszaleć. - Położyłam dłoń na jego klatce piersiowej, która była osłonięta jasną koszulą. Spojrzałam mu prosto w oczy i oblizałam mimowolnie wargi.
- I do tego jest ci potrzebne wino? - zaśmiał się, a następnie położył swoje dłonie po obu moich stronach, zamykając tym samym w malej przestrzeni, z której nie miałam, jak się wydostać, a nawet może nie chciałam.
- Wino ma mi tylko dodać odwagi. - Stanęłam na palcach i wypowiedziałam te słowa tuż przy jego uchu. Mogłam poczuć, jak jego cale ciało się spięło na ten intymny gest, przez co się uśmiechnęłam.
- Wystarczy na dzisiaj tego alkoholu. - Pocałował mnie w czubek nosa. Odsunął gestem ręki butelkę, aby nie znajdowała się w moim polu widzenia. Wydałam z siebie cichy pomruk niezadowolenia. Pokrzyżował moje plany, co mi się nie spodobało.
- Jesteś sztywny. - Pokazałam mu język, zachowując się przy tym, jak małe dziecko. - Nie można z tobą się bawić - dodałam, robiąc smutną minę.
- Można i to całkiem dobrze. - Ward tym razem bez zahamowania pocałował mnie w usta, przez co po moim dziele przeszedł przyjemny dreszcz. Brakowało mi jego bliskości, ale z drugiej strony miałam gdzieś w głowie informację, że powinnam to przerwać, mimo tego, że naprawdę go pragnęłam. Najgorsze było to, że dopiero teraz to zrozumiałam. Nie potrafiłam bez niego żyć.
- James - mruknęłam cicho, odsuwając się od niego odrobinę, ale on ponownie chciał połączyć nasze usta ze sobą. - Ktoś dzwoni do drzwi. - Poprawiłam swoją bluzkę, która delikatnie się przekrzywiła oraz podniosła do góry, a następnie podeszłam do drzwi.
- Pani Zoe Clark? - zapytał młody mężczyzna, stojąc przede mną z dosyć dużym bukietem kwiatów.
- Tak, ale - zaczęłam, jednak dostawca podał mi róże i nie słuchał już moich słów. Westchnęłam tylko i wróciłam do salonu, po wcześniejszym pożegnaniu się.
- Ładne kwiaty, od kogo? - odezwał się Jamesa, przyglądając mi się uważnie.
- Nie mam pojęcia - szepnęłam cicho, a następnie podniosłam je do góry, żeby móc je powąchać. - Ale są śliczne. - Uśmiechnęłam się i skupiłam całą swoją uwagę na bukiecie.
~~~
Eve i Nika:*
![](https://img.wattpad.com/cover/99893488-288-k195870.jpg)
CZYTASZ
Find Happiness
RomanceMłoda kobieta z ogromną ilością problemów na głowie, nie wie już, co ma zrobić ze swoim życiem. Długi nie pozwalają jej normalnie funkcjonować, dorywcze prace za bardzo nie pomagają, wtedy jej przyjaciel wpada na genialny pomysł, który wszystko zmie...