*Zoe*
Siedziałam po południu w salonie z gorącym kubkiem herbaty i zastanawiałam się czy powinnam ponownie poinformować Warda o nadchodzącym wydarzeniu.
Wpatrywałam się w ekran komórki, gdzie miałam już przygotowanego smsa i wystarczyło tak naprawdę dotknąć palcem znaczek, aby wysłać. Wahałam się, bo wiedziałam, że Charlotte mówiła, że go tam nie chce i powinnam jej posłuchać, ale z drugiej strony była dzieckiem. Zranionym, ale mogłam się domyślić, że wolałaby, aby on się pojawił, tylko nie chciała się do tego przyznać. Tak samo, jak ja do moich uczuć.
Po jakiś czasie odważyłam się wysłać krótką wiadomość. Czułam, że dobrze zrobiłam. Miałam taką nadzieję.
James, pomimo naszych złych stosunków był jedyną osoba, którą Char znała i traktowała jako ojca. Wydawało mi się, że właśnie dlatego dobrze postąpiłam, bo sama nie byłam przecież w stanie zastąpić jej tak bardzo ważnej osoby.
W przedszkolu praktycznie cały czas przygotowywali się do tego wydarzenia, a dla Charlotte był to naprawdę ciężki okres. Wiedziałam też, że nie tylko ona jedna w grupie nie miała obojga rodziców, jednak czas w jakim to wszystko się na siebie nałożyło, komplikowało całość jeszcze bardziej.
Char nie rozumiała, co takiego się wydarzyło w ciągu tych paru miesięcy oraz nie zdawała sobie sprawy, dlaczego musiałyśmy opuścić dom Wardów. Obwiniała siebie cały czas, chociaż nie do końca miała z tym związek.
Teraz było już za późno, żeby żałować i rozmyślać o tym, co by było gdyby. Mogłam wcześniej pomyśleć i chociaż poszukać informacji na temat Jamesa, zanim podpisałam dokumenty. To był mój błąd i nikogo innego.
Nie potrafiłam sobie wybaczyć, że przez moją głupotę, Charlotte teraz cierpiała i tak samo nie wybaczę mojemu byłemu mężowi, że aż tak zranił moją córkę.Czułam, że jego intencje i chęć naprawienia naszego związku, o ile można o czymś takim mówić, była motywowana czymś innym z czego będzie posiadał jakąś korzyść.
Nie ufałam mu już. Cały czas kłamał. Nie potrafiłam odróżnić kiedy jego zachowanie było prawdziwe. Chyba tylko raz pokazał prawdziwego siebie i to w momencie, gdy wyrzucał nas z domu. Zrobił to bez mrugnięcia okiem. Nawet nie zastanawiał się, nie chciał słuchać wyjaśnień. Nie zważał na to czy miałam gdzie pójść i jaka była to pora dnia.
Na szczęście w tej sytuacji pomogli mi rodzice, bo nie mogłam sobie wyobrazić, co by było gdyby ich zabrakło. Miałabym się tułać z dzieckiem w środku nocy po ulicy? Ward był egoistą i to się nigdy nie zmieni. Nic i nikt nie będzie w stanie jego zmienić. Nie zrobiła tego jego była żona, Jessica ani ja. Dla dobra ludzkości i samego siebie powinien zostać sam.
Wstałam z kanapy, na której siedziałam i skierowałam się do pokoju córki. Występ zbliżał się wielkimi krokami, a ona praktycznie nic nie potrafiła.
- Chodź powtórzymy jeszcze twój tekst, żeby pani jutro nie była zła, że się nie przygotowałaś. - Podeszłam do córki i usiadłam koło niej na dywanie, gdzie się bawiła swoimi lalkami.
- Nie chcę - powiedziała i ignorując mnie wróciła do zabawy. Od samego początku opornie szła jej nauka tego krótkiego tekstu. Wymyślała przeróżne rzeczy, żeby tylko uniknąć nauki wierszyka na pamięć.
W ogóle nie chciała tam iść, ale nie dziwiłam jej się jakoś szczególnie. Sama byłabym negatywnie nastawiona na jej miejscu. Na samym początku chciałam jej ulec i pozwolić zostać w domu, ale dopiero po jakimś czasie zrozumiałam, że to nie miało sensu. Musiałam jej pokazać, że w życiu nie zawsze jest idealnie i czasami trzeba zrobić coś, co nam się nie podoba.
- Powtórzymy parę razy i jak wszystko będziesz umiała to wrócisz do zabawy, dobrze? - zapytałam. - Jutro jest przedstawienie i musisz być przygotowana - dodałam, a następnie przytuliłam córkę, chcąc dodać jej otuchy. Musiałam jakoś sprawić, żeby się nauczyła tych kilku zdań.
Z obrażoną miną, odrzuciła na bok lalkę i niechętnie zaczęła powtarzać wierszyk. Na początku kompletnie jej to nie wychodziło, ale to dlatego, że się po prostu nie przykładała. Była rozkojarzona i chciała, jak najszybciej skończyć.
- Umiem - westchnęła, gdy raz udało jej się powiedzieć bezbłędnie całą kwestię, ale dla mnie to było za mało.
- Jeszcze powiesz dwa razy i dam ci spokój. - Pogłaskałam córkę po włoskach. Kiedy wykonała moje polecenie pozwoliłam jej wrócić do zabawy. Musiałam dotrzymać słowa i i miałam nadzieję, że jutro powie tak samo, jak dzisiaj.
***
- Wszystko pamiętasz? - zapytałam, gdy razem z Charlotte stałam przed wejściem na salę, gdzie miało odbyć się to całe przedstawienie. Dziewczyna cały czas się rozglądała dookoła i przyglądała się uważnie każdemu mężczyźnie, który przechodził koło nas. Szukała Jamesa. Tak myślałam, że będzie.
Nerwowo spoglądałam na zegarek, kiedy siedziałam już na widowni. Miałam nadzieję, że Ward jednak przyjedzie chociaż z każdą kolejną minutą, zaczynałam w to szczerze wątpić.
Pełno rodziców siedziało i czekało na przestawienie, a ja wpatrywałam się w drzwi wejściowe. Może jednak miał serce? Widziałam uśmiech na ustach ojców, którzy odliczali do rozpoczęcia przedstawienia.
Westchnęłam, gdy dyrektorka przedszkola zamknęła drzwi tym samym dając sygnał, że pora rozpocząć przedstawienie. Myślałam, że się rozpłaczę, gdy wszystkie dzieci wyszły na scenę się przywitać, a moja córka odszukała mnie wzrokiem i z uśmiechniętej dziewczynki zmieniła się w smutną.
Uśmiechnęłam się do niej i podniosłam zaciśnięte dłonie, chcąc pokazać jej, że trzymałam za nią mocno kciuki, jednak to nic nie dało, bo jej humor nie uległ zmianie. Obiecałam sobie, ze po tym przedstawieniu zabiorę ją na jakiś dobry deser, aby chociaż odrobinę umilić jej ten dzień.
Dzieci ponownie zniknęły ze sceny i dopiero teraz miała rozpocząć się główna część. Odwróciłam głowę w kierunku drzwi, gdy usłyszałam, ze zostały one otwarte. Do środka praktycznie wbiegł Ward z przekrzywionym krawatem oraz zwiniętą marynarką, którą trzymał w dłoni.
Podniosłam rękę do góry, gdy mężczyzna wzrokiem zaczął szukać wolnego miejsca. Kiwnął głową, kiedy mnie zobaczył i przeciskając się pomiędzy innymi rodzicami już po chwili znalazł się koło mnie. Usiadła na krześle, rzucając wcześniej marynarkę na oparcie.
- Przepraszam za spóźnienie - powiedział cicho, pochylając się nade mną.
- Myślałam, że nie przyjdziesz - powiedziała zgodnie z prawdą. Zaskoczył mnie, ale tym razem pozytywnie.
Nie mogąc patrzeć na jego krzywy krawat, poprawiłam mu go. Nie wiedziałam, co mną kierowało, ale uważałam, że to było odpowiednie.
- Charlotte już występowała? - zapytał, a w jego glosie mogłam wyczuć delikatną obawę.
- Nie, ale zaraz będzie - stwierdziłam, a następnie zaczęłam już uważnie przyglądać się temu, co działo się na scenie.
Kiedy Char wyszła na środek, uśmiechnęłam się. Nie mogłam już się doczekać, aż w końcu powie swoją kwestię. Widziałam jej lekką niepewność, wahała się, ale miałam nadzieję, że nie ucieknie.
Córka spojrzała w moją stronę, a gdy zobaczyła kto siedział koło mnie, uśmiechnęła się szeroko. Kątem oka mogłam zaobserwować, że Ward zrobił to samo. Z uwagą słuchał tego, co Charlotte miała do przekazania. W końcu raz zrobił coś dobrego.
~~~
Eve i Nika:*
![](https://img.wattpad.com/cover/99893488-288-k195870.jpg)
CZYTASZ
Find Happiness
Storie d'amoreMłoda kobieta z ogromną ilością problemów na głowie, nie wie już, co ma zrobić ze swoim życiem. Długi nie pozwalają jej normalnie funkcjonować, dorywcze prace za bardzo nie pomagają, wtedy jej przyjaciel wpada na genialny pomysł, który wszystko zmie...