*Zoe*
- Porozmawiajmy, proszę. - Po raz kolejny starał się mnie przekonać, abym dała mu szansę na rozmowę oraz jakieś wyjaśnienia. Zawahałam się, bo jakaś cząstka mnie naprawdę chciała wszystko z nim wyjaśnić.
- Przyjedź pod wieczór - powiedziałam i wzięłam Charlotte na ręce. Nie chciałam, żeby znowu rzuciła się na Warda, a wszystko było możliwe, bo mała nie chciała go widzieć.
- O której? - mężczyzna od razu się ożywił. Spojrzał na mnie z nadzieją w oczach, jednak moim zdaniem nie powinien, aż tyle sobie wyobrażać. Zwykła rozmowa i nic więcej.
- Nie wiem, szósta? - zapytałam, wzruszając ramionami. Musiałam udawać, że mnie to za bardzo nie obchodziło.
- Będę punktualnie. - Uśmiechnął się do mnie, a następnie wziął marynarkę, która robiła mu za poduszkę przez połowę nocy. Podszedł do mnie i chciał wykonać jakiś ruch, ale widząc moją lekko skrzywioną minę, opuścił rękę, którą parę sekund temu podniósł do góry.
- Do zobaczenia - powiedziałam, chcąc przerwać panującą cisze między nami. Zrobiło się niezręcznie i każdy kto by przyszedł tutaj, poczułby to samo.
Odprowadziłam go do drzwi, upewniając się czy faktycznie opuścił moje mieszkanie, bo w końcu, znając jego równie dobrze mógłby się gdzieś schować i tutaj zostać.
- Pojedziesz dzisiaj do dziadków, dobrze? - zwróciłam się do córki. Nie chciałam, żeby dziewczynka musiała się znowu stresować obecnością Warda. Zdecydowanie jego obecność, nie wpływała na nią korzystnie.
Charlotte nie ucieszyła się za bardzo z tego powodu. Doskonale słyszała rozmowę moją z Jamesem i mogłam się założyć, że nie spodobał jej się pomysł ponownej wizyty Warda u nas w mieszkaniu. Moja córka była coraz to starsza i zdecydowanie dużo rzeczy już rozumiała.
Na spokojnie wytłumaczyłam jej z jakiego powodu miała dzisiaj posiedzieć u dziadków. Nadal marudziła oraz protestowała, ale udało mi się ja przekonać. Tym razem udało się to zrobić bez żadnych prezentów, co mnie bardzo uszczęśliwiło, bo powoli wszystko wracało do normy. Bałam się, że będzie to niemożliwe przez to, jak bardzo rozpieściła ją rodzina Wardów.
Po południu pojechałam do moich rodziców, żeby odwieźć córkę. Ucieszyłam się, że bez problemu zgodzili się nią dzisiaj zająć. Wiedziałam, że oni mieli też swoje życie, dlatego też starałam się za często ich nie obarczać opieką nad dziewczynką.
- Kochanie bądź grzeczna. - Kucnęłam, żeby móc być na wysokości oczu Charlotte. - Jutro babcia zawiezie cię do przedszkola, a ja odbiorę, dobrze? - zapytałam, a gdy dziewczynka kiwnęła twierdząco głową, pożegnałam się z nimi i wróciłam do samochodu.
Wracając do domu musiałam wstąpić do sklepu kupić parę rzeczy. Bardziej w sumie chciałam. Miałam zamiar sprawić, aby Ward zobaczył, co stracił. Najgorsze, że tylko nie wiedziałam jeszcze, jak to zrobić.
Kupiłam butelkę dobrego wina oraz kilka zapachowych świeczek, aby móc je rozstawić w całym salonie. Po drodze wrzuciłam jeszcze do koszyka kilka artykułów spożywczych, żeby przygotować coś do jedzenia. Przynajmniej będę miała czym się zająć, gdy rozmowa nie będzie się kleiła.
Kiedy tylko weszłam do mieszkania, zabrałam się za przystrajanie wnętrza. Alkohol postawiłam na szafce, tak aby nie było go za bardzo widać. James nie mógł się domyśleć, że to wszystko przygotowałam specjalnie dla niego. Miał się przekonać, ze świetnie sobie radzę bez niego.
Zrobiłam na dzisiejszy wieczór zapiekankę z kurczakiem oraz warzywami i poszłam się chociaż odrobinę odświeżyć i poprawić swój wygląd. Nie miałam zamiaru się zbytnio starać, ale jakiś poziom musiałam reprezentować.
Starałam się wyglądać naturalnie, żeby nie pomyślał, że miał jeszcze jakieś szanse, bo specjalnie dla niego się wystroiłam. Miał tylko zobaczyć, co stracił, nic więcej nie oczekiwałam od niego.
Punktualnie o szóstej usłyszałam dzwonek do drzwi. Odłożyłam rękawice kuchenne na blat i skierowałam się w kierunku drzwi, aby otworzyć mojemu gościowi. Wzięłam głęboki wdech, a następnie wpuściłam Warda do środka.
- Cześć - przywitałam się z nim. Zmierzyłam go wzrokiem i nie zdziwiłam się zbytnio tym, co zobaczyłam. Ciemne spodnie, które wyjątkowo nie były z materiału, a do tego założył błękitną koszulę oraz ciemną marynarkę. W takim wydaniu również prezentował się bardzo korzystnie. Zresztą we wszystkim wyglądał moim zdaniem idealnie.
- Hej - odpowiedział dosyć niepewnie. Śmiałość, która towarzyszyła mu w nocy gdzieś zniknęła. Mogłam się założyć, że czuł się głupio. - To dla ciebie. - Wyciągnął w moją stronę rękę, w której trzymał bukiet czerwonych róż.
- Dziękuję. - Zabrałam od niego kwiaty. - Wejdź - dodałam, robiąc mu przejście, żeby mógł wejść do salonu. Sama oznajmiłam mu, że zaraz wrócę i poszłam wstawić bukiet do wazonu. Gdy upewniłam się, że nie widział mnie, przybliżyłam twarz do róż i powąchałam je. Całe nim pachniały. Idealnie.
- Napijesz się czegoś? - zapytałam, wracając do pomieszczenia, w którym siedział na kanapie Ward. Mężczyzna od razu spojrzał w moim kierunku i podniósł się, a następnie podszedł do mnie.
- Wody, jeżeli można. - Uśmiechnął się. - Charlotte jest? - zdziwiłam się, że sam z siebie zapytał o moją córkę.
- Nie ma - stwierdziłam. - Nie chciałam jej narażać na taki stres - powiedziałam zgodnie z prawdą. Musiał zdawać sobie sprawę z tego, jak bardzo ją zranił i zamierzałam mu to przypominać na każdym kroku.
- Szkoda - westchnął. - Mam dla niej prezent - dodał i wskazał na kolorowe, różowe opakowanie w księżniczki. Miło z jego strony, ale nie uda mu się przekupić mojej córki. Nie, gdy ta darzy go tak negatywnymi uczuciami.
- Twoja woda. - Postawiłam przed nim wysoką szklankę z napojem. Nie zdziwił mnie jego wybór, bo w końcu mogłam się założyć, że męczył go kac.
- Dziękuję - powiedział i po chwili wypił już połowę zawartości szklanki.
- Chciałeś o czymś porozmawiać - zaczęłam. Miałam dosyć tej sztucznej atmosfery i wolałam, żeby już było po wszystkim. Męczyło mnie to.
- Tak - westchnął. Ward usiadł ponownie na kanapie, wcześniej ściągając marynarkę. Odpiął dwa guziki przy koszuli. Widziałam, jak zastanawiał się, w jaki sposób zacząć temat, ale coś mu to nie wychodziło za bardzo.
- Więc? - chciałam go w jakiś sposób pośpieszyć. Usiadłam niedaleko mężczyzny, żeby lepiej nam się rozmawiało.
- Chciałbym wszystko wyjaśnić - powiedział, spoglądając na mnie. - Wiem, że możesz nawet nie chcieć tego słuchać, ale pozwól mi - dodał, po krótkiej chwili.
- Mów i tak nie mam już nic do stracenia - oznajmiłam zgodnie z prawdą, bo i tak nic nas nie łączyło.
- Chciałbym zacząć od tej sytuacji z Megan. - Spojrzałam na niego zdezorientowana.
- Megan? -nie miałam pojęcia o kim mówił. Nie przypominałam sobie, żeby kiedykolwiek było wspomniane to imię.
- Tak, to moja była żona. - Nagle wszystko stało się jasne.
~~~
Pierwszy rozdział dzisiaj :)
Eve i Nika:*

CZYTASZ
Find Happiness
RomanceMłoda kobieta z ogromną ilością problemów na głowie, nie wie już, co ma zrobić ze swoim życiem. Długi nie pozwalają jej normalnie funkcjonować, dorywcze prace za bardzo nie pomagają, wtedy jej przyjaciel wpada na genialny pomysł, który wszystko zmie...