4. Dzwoń po pogotowie!

5.2K 275 35
                                    

Igor

Całą czwórką zeszliśmy na parking. Po dłuższej dyskusji stwierdziliśmy, że jednak wezwiemy taksówkę. Tak, aby nikt nie musiał się ograniczać.

Kluby w Warszawie znacznie różniły się od tych, które spotykałem w Piastowie. Warszawa była kompletnie inna. I dawała większe możliwości.

Pewnie dlatego się przeprowadziłem.

Zatrzymaliśmy się przed jednym z naszych ulubionych klubów. Poprawiłem swoje okulary, po czym podeszliśmy do bramkarza, który wpuścił nas bez kolejki. Przychodziliśmy tu tak często, że znał nas już na wylot.

Zajęliśmy jedną z czerwonych lóż stojących pod ścianą. Adrian zamówił nam pierwszą kolejkę. Nic nie wskazywało na to, żeby nadal był na mnie zły. Jednak byłem prawie pewien, że tak jest. Zresztą, to jest Adrian. Nastroje zmienia niczym baba w ciąży.

— Za dzisiejszy wieczór! — krzyknął Kacper, wznosząc toast. Jednocześnie wypiliśmy shoty. A potem kolejne. I jeszcze kolejne. Aż w końcu każdy był wstawiony.

W międzyczasie Grucha zabrał się za skręcanie jointa. Kiedy skończył, zabrałem mu go i zaciągnąłem się nim parokrotnie. Dym przyjemnie drapał moje gardło. Uwielbiałem ten rozkoszny stan.

Rozejrzałem się po klubie i uśmiechnąłem się szeroko, dostrzegając przy barze znajomą twarz.

— Zaraz wracam — rzuciłem do chłopaków.

Wstałem i ruszyłem w kierunku dziewczyny. Oparłem się o bar, spoglądając wprost w ciemne oczy blondynki.

— Iza w klubie... Gdzie to zapisać? — zaśmiałem się. — Podobno nie kręcą cię takie miejsca.

— Bo tak jest — westchnęła. — Przyszłam ze znajomymi.

— W takim razie czemu stoisz tu sama? — uniosłem brew. Przyszła ze znajomymi, a stoi sama? Coś tu nie gra.

— Czekam na Wiktorię — wyjaśniła, rozglądając się dookoła.

— Znam ją?

— Tak jakby — wzruszyła ramionami.

— Igor?! — usłyszałem za sobą męski głos. Odwróciłem się w tamtym kierunku i dostrzegłem znajomego bruneta. Mimowolnie na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. — Bugajczyk, kopę lat, byku.

— Siema Hubert — przybiłem z nim grabę. — Faktycznie, dawno się nie widzieliśmy. Co tam u ciebie?

— Bez większych zmian. Stara bieda — zamówił nam whiskey. — Ale widziałem, że twoja kariera się rozwija.

— Najwyższa pora — zaśmiałem się, opróżniając swoją szklankę. Whiskey była dobra na wszystko. Istny napój bogów.

— Idziesz jarać? — spytał po chwili.

— Zawsze — uśmiechnąłem się szeroko.

Wyszliśmy z klubu i skierowaliśmy się do samochodu chłopaka, gdzie trzymał towar. Odkąd pamiętam,  Hubert zawsze miał przy sobie jakiś zapas.

— Chyba że chcesz coś mocniejszego — zachęcił, trzymając w dłoni strzykawkę.

— Morfina? — uniosłem brew.

– Owszem. Chcesz? Czy zostajesz przy ziole?

Zaryzykować? Przecież i tak nie miałem nic do stracenia. A jedna dawka nikomu jeszcze nie zaszkodziła. Nie należy rezygnować z nowych doznań. A z tym narkotykiem jeszcze nie miałem do czynienia.

— Morfina — mruknąłem, podwijając rękaw.

Przyjrzałem się swojej ręce. Ślady na nadgarstku przywoływały okropne wspomnienia. Niezależnie od tego, jak bardzo chciałem zapomnieć o przeszłości, wystarczyło, że spojrzałem na blizny, a ona wracała. Nie umiałem się jej pozbyć. Nie umiałem odciąć się od tamtego okresu w moim życiu.

Chłopak przyłożył zimną igłę do mojej odkrytej skóry. Poczułem lekkie ukłucie. Po kilku minutach nie czułem nic, z wyjątkiem ulgi. Już nic nie było w stanie zniszczyć mi humoru. Świat nabrał lepszych kolorów. Wspomnienia przeszłości uciekły w niepamięć.

Wyjrzałem przez okno i dostrzegłem ładną brunetkę. Była naprawdę śliczna. Dokładnie w moim typie. Wysiadłem z samochodu i na chwiejnych nogach ruszyłem w kierunku dziewczyny.

— Witam piękną panią — rzuciłem, uśmiechając się szeroko. Lekko zakręciło mi się w głowie. Jednak to było nic w porównaniu do tego, jak pięknie było dookoła. Morfina naprawdę działa w cudowny sposób. Chyba zacznę częściej w nią inwestować.

— Znowu ty? Co tym razem? Kolejna doniczka? A może zrzucisz mnie z bal... —urwała. — Wszystko okej?

— Nawet bardzo — podszedłem bliżej. —Jesteś piękna.

— Jesteś pijany? — położyła mi dłoń na ramieniu. Obraz zaczął mi się zamazywać. Czułem się cudownie, a zarazem chujowo. Coś było nie tak.

— Nie — uśmiechnąłem się jeszcze szerzej, a po chwili przybliżyłem moje usta do jej i pocałowałem namiętnie, kładąc dłonie na jej tyłku. Próbowała mnie odepchnąć. Miałem to gdzieś. Chciałem jej. Tu i teraz. Chuj z tym, że jesteśmy na zewnątrz.

Dziewczyna krzyczała i próbowała coś do mnie powiedzieć. Nie byłem w stanie rozróżnić poszczególnych słów. Wszystko brzmiało jak jedna wielka plątanina przypadkowych wyrazów.

Po chwili ktoś złapał mnie za ramiona i odciągnął od brunetki. Oddech nieco mi przyspieszył, a wszystko dookoła zaczęło niebezpiecznie wirować.

— Nic ci nie zrobił? — usłyszałem zmartwiony głos Adriana. Tylko jego tu brakowało.

W pewnym momencie całkowicie straciłem grunt pod nogami. Bezsilny upadłem na ziemię, nie będąc w stanie nawet podnieść głowy, aby spojrzeć na bruneta.

— Igor?! — zaniepokojony Adrian ukucnął obok mnie. — Do cholery Igor, co ci jest?!

Jego głos docierał do mnie jakby z zewnątrz. Cały się trząsłem, a przed sobą widziałem jedynie kolorowe plamy. Nie byłem w stanie nabrać powietrza, płuca zaczęły mnie potwornie boleć. Odnosiłem wrażenie, że moja głowa zaraz eksploduje.

— Dzwoń po pogotowie! — ktoś wrzasnął. — Kurwa Igor! — Borowski złapał mnie za ramiona i potrząsnął mną. Moje powieki zaczęły robić się ciężkie, nie miałem już nawet siły, aby na niego spojrzeć. —Patrz na mnie kurwa! Nie zasy...!

Więcej nie usłyszałem... Nie słyszałem już nic. Wszystko pochłonęła ciemność.

Fix Me | ReTo ||ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz