Ciemne chmury spowiły niebo, a po chwili na ziemię opadły pierwsze krople deszczu. Tu i ówdzie przez ciemną zasłonę przebijały się pojedyncze promienie słońca, a lodowaty wiatr dostawał się w każdą, chociażby najmniejszą szparę w ubraniu.
Grupa ludzi zebrała się wokół jednego punktu na cmentarzu. Tu własnie pochowano Adriana Borowskiego, zaledwie dwudziestotrzyletniego bruneta, który przegrał walkę ze śmiercią. Chłopaka, który dzięki swojemu cudownemu usposobieniu, potrafił dogadać się z każdym. Chłopaka, który umiał pomagać. Który umiał słuchać i umiał doradzać. Który był najlepszym przyjacielem, bratem i przyszłym ojcem.
Kilka metrów dalej, odcięty od całego tłumu, stoi młody szatyn w garniturze, trzymający za rękę ładną blondynkę. Wpatruje się w scenę rozgrywającą się przed nim, a z jego twarzy nie da się odczytać żadnych emocji. Krople deszczu spływają po jego rozczochranych włosach, wprost na przystojną twarz, a dopiero potem na ziemię. Nikt nie zwraca na tą parę uwagi. Nikt nie dostrzega ogromnego bólu widocznego w czekoladowych oczach chłopaka. Nikt nie widzi, że pomiędzy kroplami deszczu, po twarzy chłopaka spływają pojedyncze łzy, wywołane bólem i tęsknotą. Tak naprawdę nikt z tłumu zgromadzonych, nie wie co czuje ten chłopak. Utrata najbliższej osoby, wywołuje ból, nieporównywalny do niczego innego. Ból, który zmaleje dopiero po upływie odpowiedniego czasu. Mogą być to tygodnie. A mogą być to lata. Czas potrzebny na zagojenie ran, nigdy nie jest stały. Zmienia się w zależności od uczuć, jakimi darzyliśmy utraconą osobę.
Na twarzach zgromadzonych wszechobecny jest ogromny smutek. Jedni płaczą, inni wpatrują się w świeżo usypany grób. Dookoła panuje przygnębiająca atmosfera. Każdy na swój sposób próbuje oddać szacunek zmarłemu.
Obok nasypu kuca zapłakana kobieta w ciąży. Młoda szatynka, która dopiero po stracie, uświadomiła sobie, że była to miłość jej życia. Młody chłopak, będący ojcem jej jeszcze nienarodzonej córeczki, którego nie będzie jej dane więcej zobaczyć. Miłość, która przepadła niczym jesienny liść poniesiony przez wiatr na dno przepaści.
Śmierć jest czymś nieuniknionym. Przychodzi i pozostawia po sobie tylko smutek i cierpienie. Jednak dopadnie każdego. Rodzimy się, a potem umieramy. Stały schemat, z którego w żaden sposób nie da się wyrwać. Jednych dopada to wcześniej, innych później. W przypadku Adriana, to choroba zadecydowała o czasie. Nikt nie miał na to żadnego wpływu. Przyszła i odeszła, zabierając ze sobą tego cudownego chłopaka i pozostawiając ogromną dziurę w sercach jego najbliższych.
— Radzisz sobie? — Śliczna blondynka, spojrzała na swojego chłopaka z miłością i troską. Wiedział, że teraz mógł na nią liczyć. Była dla niego wsparciem, którego w tym momencie najbardziej potrzebował.
— Nie. Potrzebuję czasu. Ale dam radę. Muszę to zrobić dla niego.
CZYTASZ
Fix Me | ReTo ||ZAKOŃCZONE
FanficCzasem jedna chwila jest w stanie zmienić wszystko. Jeden błąd jest w stanie zniszczyć wszystko, co dotychczas udało nam się osiągnąć. Przypadkowa osoba jest w stanie całkowicie zmienić nasze życie. Wszystko to, co robimy, ma wpływ na naszą przys...