Kuba
— Igor... A tak właściwie to dlaczego miałeś amfę w kieszeni? — spytałem, przyglądając mu się uważnie. Wyraźnie spiął się po moim pytaniu. Ale do chuja, dlaczego on pouczał mnie, skoro najwyraźniej sam nie był lepszy?
— Zacznijmy od tego, że ja jestem dorosły, a ty jesteś gówniarzem, którego nie powinno to interesować.
— To się nazywa ucieczka od tematu — zauważyłem. Powoli zaczynało mnie to wkurzać. O mnie mogliśmy gadać, ale o nim już nie. Zajebiście. — Myślisz, że Ola byłaby zadowolona, gdyby dowiedziała się o tym "incydencie"?
— Ty mi grozisz? — prychnął. — Trochę szacunku, mój drogi. Tak, to się możesz do tego całego Dominika zwracać. Do starszych wypadałoby się odnosić inaczej. Powiem Ci tak. Z mojej strony warunki są jasne. Albo się w końcu ogarniesz, albo matka dowie się o tym, że chciałeś kupić prochy. I uwierz mi, że wtedy w domu będziesz miał istne piekło.
— Tak ciężko po prostu odpowiedzieć mi na pytanie? — Spojrzałem w jego czekoladowe oczy. Co za ironia, że identyczne widziałem dzień dzień w lustrze. Kiedyś nawet myślałem, że moim biologicznym ojcem jest jakiś brat Bugajczyka, czy coś. Ale przecież to niemożliwe. Głównie dlatego, że Igor nie miał brata. Chwila moment... Przecież podczas naszej ostatniej rozmowy Bugajczyk wspominał coś o bracie. Kurwa.
Dlaczego tutaj wszystko było przede mną ukrywane? Dosłownie wszystko. Wyjątkowo często zdarzało mi się odkrywać coraz to nowe rzeczy dotyczące przeszłości mojej, lub mojej rodziny, jednak żadne z nich nie pasowały do siebie.
— Dobra... To w zasadzie już nieważne. Odwieziesz mnie do domu? — poprosiłem.
— Jasne. Chodź.
* * *
Wszedłem do mieszkania i od razu ruszyłem do swojego pokoju, zamykając za sobą drzwi. Źle czułem się ze świadomością, że wszyscy dookoła mnie coś przede mną ukrywali. Od zawsze to przeczuwałem, jednak z biegiem czasu, to odczucie stawało się coraz silniejsze. Igor zachowywał się coraz dziwniej w moim towarzystwie. Nie rozumiałem dlaczego. Zrobiłem mu coś, czy jak?
I jeszcze ten dzisiejszy przypał... Mogłem w ogóle nie dzwonić w tej sprawie do Igora. Teraz mogłem mieć przez to ogromne problemu. Wystarczy, że Bugajczyk powie coś mojej matce, a ja będę miał na maksa przejebane.
Położyłem się na łóżku, układając ręce pod głową. W myślach odtworzyłem sobie historię opowiedzianą przez Igora. Jeśli to, co mi dzisiaj powiedział było prawdą, to miał naprawdę ciężko. Chociaż, jeśli mam być szczery, to Bugajczyk nie wyglądał na osobę, która miała kiedyś problem z narkotykami. Poza tym, od kiedy osoby, które nie powinny brać, noszą amfę w kieszeni kurtki? Nic tutaj nie trzymało się kupy.
Igor
Zjebałem. Zjebałem. I jeszcze raz zjebałem. Mogłem chociaż wymyśleć jakieś sensowne kłamstwo. Kurwa.
No dobra. Może od czasu do czasu zdarzało mi się coś wciągnąć. Nie to, że cały czas, czy coś. Nie zamierzałem wracać do tego, co było kiedyś. Po prostu, w niektórych momentach, człowiek potrzebuje takiego rozluźnienia. A prochy zdecydowanie to ułatwiają.
— Co ty taki wkurzony? — zagadnęła Ola, kiedy usiadłem na kanapie obok niej.
— Rozmawiałem dzisiaj z Kubą. Na dość nieciekawe tematy — westchnąłem. — Młody pakuje się w coraz większe kłopoty. Próbuję mu coś przetłumaczyć, ale nie wiem co z tego wyjdzie.
— Nie myśleliście z Izą o tym, żeby w końcu powiedzieć mu prawdę? — rzuciła, wtulając się w moje ramię. — Kuba jest już prawie dorosły. Powinien wiedzieć, kto jest jego ojcem.
— Może nie? Nie sądzisz że dobrze jest, tak, jak teraz?
— I mówi to facet, który przez tyle czasu walczył o prawo do spotkań z małym chłopcem, a potem rzeczywiście traktował go jak syna? Przecież odkąd pamiętam, chciałeś żeby Kuba widział w tobie swojego ojca.
— Wiem. Ale minęło siedemnaście lat, Ola. Nie wiem jak Kuba zareagowałby na taką wiadomość. Boję się, że znienawidzi mnie przez to, że okłamywałem go przez całe jego życie.
— Ten chłopak cię uwielbia — zauważyła. — Nie sądzę żeby znienawidził cię przez coś takiego. On ewidentnie potrzebuje ojca. Potrzebuję wsparcia.
— Nie wiem. Pożyjemy, zobaczymy — mruknąłem cmokając jej usta.
— Mamy trochę czasu, zanim trzeba będzie odebrać Gabrysię. — Uśmiechnęła się do mnie zalotnie.
— Takie podejście mi się podoba — rzuciłem wpijając się w jej usta.
Objęła moją twarz dłońmi i pociągnęła tak, że teraz pochylałem się nad nią. Nie widząc sensu w czekaniu, zdjąłem z niej koszulkę i zacząłem całować jej szyję, aż do piersi. Pomimo upływu lat, wciąż była tak samo piękna.
Dziewczyna złapała za kraniec mojej bluzy i z moją niewielką pomocą, zdjęła mi ją przez głowę, po czym rzuciła na ziemię. Zacząłem męczyć się z zapięciem od jej stanika. Chujostwo totalne, jednak po chwili bielizna wylądowała na ziemi.
— Igor, poczekaj chwilę. — Odepchnęła mnie stanowczo.
— Co jest?
Dziewczyna podniosła do góry moją bluzę. Zakląłem w myślach, dostrzegając wystający z niej przedmiot. Kurwa. Czy ona musi wszystko wypatrzeć?
— Teraz masz czas na tłumaczenie. Pięć minut. — Rzuciła we mnie woreczkiem, jednocześnie zakładając na siebie koszulkę. — Chociaż nie. Właściwie to nie masz.
— Kurwa, zaczekaj. — Ruszyłem za nią do kuchni.
— Nie kurwa, tylko twoja żona, to po pierwsze. A po drugie, jak mogłeś przynieść to do domu? Chcesz, żeby sytuacja się powtórzyła?
Jakieś trzy lata temu, Gabrysia znalazła u mnie woreczek z marihuaną. Zabrała go i zaczęła bawić się jego zawartością. Na całe szczęście znaleźliśmy to w odpowiednim momencie i dziewczynce nic się nie stało, jednak Ola, omal nie wyrzuciła mnie za to z domu. Rozumiałem, dlaczego teraz aż tak bardzo się na mnie wkurwiła. Sam byłem na siebie nieźle wkurzony. Nie powinienem tego przynosić do domu, jednak po spotkaniu z Kubą, po prostu o tym zapomniałem.
— Przepraszam. — Chciałem przytulić dziewczynę, jednak ta mnie odepchnęła. — Wiem, że zjebałem. Ale chyba nie będziesz się na mnie obrażać?
— Właśnie, że będę. Masz sześcioletnią córkę i ćpasz? Co z ciebie za ojciec?! Igor... Masz prawie cztery dychy na karku, do cholery. I słabe serce. Najwyższa pora się ogarnąć. Nie jesteś już pieprzonym nastolatkiem, któremu wolno wszystko.
— Wiem. Potrzebowałem tego na rozmowę z Kubą — wyznałem.
— Słucham?! Chcesz mi powiedzieć, że jeszcze Kubę w to wciągasz?! Jak możesz wciągać w to bagno własnego syna?!
— Nie wyciągam go w...
— Syna? — Przerwał mi znajomy głos dobiegający zza moich pleców. Nie zamknąłem drzwi. Kurwa.
Odwróciłem się i spojrzałem prosto w czekoladowe oczy chłopaka.
CZYTASZ
Fix Me | ReTo ||ZAKOŃCZONE
FanfictionCzasem jedna chwila jest w stanie zmienić wszystko. Jeden błąd jest w stanie zniszczyć wszystko, co dotychczas udało nam się osiągnąć. Przypadkowa osoba jest w stanie całkowicie zmienić nasze życie. Wszystko to, co robimy, ma wpływ na naszą przys...