Igor
— To tutaj — mruknął Oskar, zatrzymując samochód na poboczu. — Za niecałe sto metrów, jest brama do tego psychiatryka. Dałem już znać chłopakom. Zaraz przyjdzie do nas dwóch policjantów. Reszta jest już rozstawiona na odpowiednich pozycjach.
— Jasne — odparłem, dokładnie analizując jego słowa. Wszystko było idealnie zaplanowane. Każdy był na odpowiedniej pozycji, każdy wiedział co robi. Coraz bardziej zaczynałem wierzyć w to, że ta akcja uda się wręcz bezbłędnie.
— W końcu jesteście — rzucił cicho jeden z podchodzących do nas mężczyzn. — Już myśleliśmy, że odwołujemy akcje.
— Wybacz. Były cholerne korki — wyjaśnił Oskar. — To i tak cud, że zdążyliśmy. Jakieś pięć minut, po tym, jak wyjechaliśmy z Warszawy, jakaś ciężarówka uderzyła w osobówkę. Przejazdu nie ma tam do tej pory.
— Czyli, że macie dzisiaj szczęście. To dobrze. Może się przydać.
Brak wiary obecny w jego głosie, nie pomagał. Naprawdę. Brzmiał tak, jakby z góry skazywał nas na porażkę. Coś okropnego.
Mężczyzna podszedł do samochodu i rozłożył na masce coś w stylu mapy. Stanęliśmy wokół niego i uważnie zilustrowaliśmy karton, który okazał się być planem całego tego psychiatryka.
— Przy każdym wyjściu stoi dwójka uzbrojonych ludzi — zaczął, wskazując na odpowiednie miejsca na mapie. — Wejście do piwnicy znajduje się w samym środku szpitala. Do środka wchodzimy od frontu i od tyłu. Nasza czwórka od frontu. Z drugiej strony czeka kolejnych czterech.
— A co z bocznymi wejściami? — spytałem.
— Jak już wspomniałem, stoi przy nich dwójka ludzi. Nikt się nimi nie wydostanie, a nam w zupełności wystarczą te dwa — wyjaśnił. — Ciężko mi jest dokładnie stwierdzić, ilu ludzi mają w piwnicy. Jesteśmy dobrze przygotowani, jednak mimo wszystko musimy zachować szczególną ostrożność.
— Nie spodziewają się nas — wtrącił się Oskar. — To daje nam przewagę.
— Tu masz rację. Jednak nie ma co się jeszcze cieszyć. Może i ich zaskoczymy. Jednak oni mogą mieć przewagę liczebną. Weźcie to. — Wyciągnął w naszą stronę dwa czarne pistolety. Kiedy wziąłem go do rąk, przyjrzał mi się podejrzliwie. — Umiesz tego używać?
— Nie pierwszy raz trzymam pistolet w dłoni — odparłem.
W mojej głowie pojawiło się wspomnienie, z którego zdecydowanie nie byłem dumny. Wręcz przeciwnie, nigdy nie wybaczę sobie tego, co wtedy zrobiłem.
~~
— Po co mi to? — Spojrzałem na pistolet w mojej dłoni, a następnie na stojącego obok mnie mężczyznę.
— Może się przydać młody. — Poklepał mnie po ramieniu. — To nie są już gnojki z gimnazjum, które chcą kupić trawę, żeby się zabawić. Tutaj masz do czynienia z groźniejszymi typami. To już nie są amatorzy, Bugajczyk. Dorośli faceci, w większości uzależnieni. Nasi stali klienci. Zrobią wszystko, żeby dostać towar. A z racji, że jesteś jeszcze zwykłym gówniarzem, zapewne będą próbowali zdobyć go, po jak najmniejszej cenie.
— Nadal nie rozumiem, po co mi ten pistolet. — Uważnie przyjrzałem się broni w moim ręku. Po raz pierwszy miałem styczność z jakąkolwiek bronią. Bałem się, owszem. Jaki normalny siedemnastolatek, nie bałby się, trzymając pistolet w ręku?
— Może ci się przydać. Do samoobrony — sprostował, patrząc na mnie ze współczuciem. — Po co ci było wchodzenie w ten biznes, co? Tylko narobiłeś sobie problemów.
CZYTASZ
Fix Me | ReTo ||ZAKOŃCZONE
FanficCzasem jedna chwila jest w stanie zmienić wszystko. Jeden błąd jest w stanie zniszczyć wszystko, co dotychczas udało nam się osiągnąć. Przypadkowa osoba jest w stanie całkowicie zmienić nasze życie. Wszystko to, co robimy, ma wpływ na naszą przys...