Igor
— Igor! Ty kurwo jebana, gdzie jest mój szampon?! — usłyszałem dobiegający z łazienki krzyk Borowskiego. Brzmiał na nieźle wkurzonego.
— Wydaje mi się, że mógł się wylać podczas mojego ostatniego prysznica!
— Zapierdolę cię chuju!
Ups...
No wylał się, no... Ale nie ma podstaw, żeby oskarżać o to mnie. To nie ja rzuciłem go, niewiadomo gdzie. Dobra, może ja. Ale i tak jestem niewinny.
— Wytłumacz mi, dlaczego do chuja, używasz mojego szamponu? — Borowski pojawił się przedemną w samych dresach.
— Do włosów, a nie do chuja. — uśmiechnąłem się. — Mój przyjaciel potrzebuje czegoś lepszego niż jakiegoś taniego szamponu. To po pierwsze. A po drugie, mój mi się skończył. A potem twój się wylał. Więc teraz nie ma żadnego.
— Wiesz co? Nie zauważyłem — prychnął. — Zapierdalaj teraz do sklepu po szampon!
— Co ty okres masz? — mruknąłem, wstając z kanapy. Bądź, co bądź ja też potrzebowałem tego szamponu.
— Tekst z gimnazjum? Wyjątkowo twórcze... Chociaż na ciebie to i tak dużo. Normalnie Nobla powinieneś dostać. — Położył się na kanapie, uśmiechając pod nosem.
— Czyli, że ja mam zapierdalać do sklepu, a ty będziesz sobie wygodnie leżał?
— Niekoniecznie. Może się prześpie. A z twojej strony nic się nie zmieniło. Masz dziesięć minut i widzę cię tu z szamponem.
— Jeb się Borowski — mruknąłem, zabierając z szafki portfel i telefon, a do kieszeni bluzy wrzuciłem zabraną Adrianowi paczkę Malboro. On i tak nie może palić, więc po co mają się zmarnować?
Ja też nie mogę palić...
Cicho siedź.
I znowu gadam sam ze sobą. Jakby moje drugie ja miało mnie dość i próbowało zwrócić na siebie uwagę. Coraz bardziej zastanawiałem się nad wizytą u specjalisty. Serio.
Ruszyłem przed siebie odpalając papierosa i zakładając na nos okulary. Tęskniłem za tym.
Dostrzegłem grupę nastolatków siedzących na ławce i palących te całe e-pety. Gówno totalne. Jak można palić coś takiego? Nic nie zastąpi moich kochanych Malboro.
Bawiło mnie ich zachowanie. Dwóch chłopaków, mających tak na oko z piętnaście lat, próbowało popisać się przed laskami, robiąc kółka z dymu. Te laski też wyglądały jakby im czegoś brakowało. Gówniary, a tapetę z ich twarzy byłoby można szpachelką zbierać. Rozumiem wszystko ale to już naprawdę jest przesada. Jeszcze trochę i zaczną pieprzyć się na ulicy.
Wyrzuciłem niedopałek i wszedłem do sklepu. Od razu skierowałem się do działu z kosmetykami w celu znalezienia odpowiedniego szamponu.
— Dzień dobry, Igorku. — Obok mnie pojawiła się uśmiechnięta, starsza kobieta. Kobieta, która w zasadzie uratowała mi życie. Wspaniała osoba.
— Witam Panią. — Odwzajemniłem jej uśmiech. — Jak tam zdrówko?
— A dobrze, dobrze. A u ciebie? Już wszystko dobrze?
— Tak. Muszę się pilnować ale już wszystko w porządku.
— To dobrze. Cieszę się, że wszystko jakoś ci się ułożyło. Poznaj moją wnuczkę. Ola! — zawołała.
Po chwili pojawiła się obok niej młoda blondynka. Ta jebana suka z klubu. Nie wierzę.
— My już się znamy — mruknąłem, przypatrując się dziewczynie. Byłem wściekły. Jak taka cudowna kobieta, mogła mieć taką wnuczkę?
CZYTASZ
Fix Me | ReTo ||ZAKOŃCZONE
FanficCzasem jedna chwila jest w stanie zmienić wszystko. Jeden błąd jest w stanie zniszczyć wszystko, co dotychczas udało nam się osiągnąć. Przypadkowa osoba jest w stanie całkowicie zmienić nasze życie. Wszystko to, co robimy, ma wpływ na naszą przys...