2️⃣ 31. Jest to kwestia dwóch, trzech tygodni

1.5K 130 25
                                    

Igor

— Cieszę się, że zgodziłaś się na spotkanie — rzuciłem do siedzącej na krześle blondynki.

— Nie ma sprawy. Ale ty nie wyglądasz najlepiej. Dobrze się czujesz?

— Przeziębiłem się. To nic takiego — mruknąłem, siadając na krześle naprzeciwko. — Możesz mi wytłumaczyć o co chodzi? Po co cała ta akcja z Kubą? Przecież umawialiśmy się inaczej.

— Wiem. Przepraszam cię za to Igor. Po prostu... Kornelowi nie podoba się to, że Kuba się z tobą spotyka. Uważa, że w ten sposób trudniej będzie przed nim później ukrywać, kto jest ojcem. W końcu jest do ciebie cholernie podobny — westchnęła.

— To, że jemu się coś nie podoba oznacza, że nie mogę się spotykać z własnym synem? Kim on do chuja jest, że mi tego zabroni?! — podniosłem głos, kaszląc. Jakim cudem kaszel tak boli?

— Po pierwsze, nie krzycz — upomniała mnie. — Nie rozumiesz całej tej sytuacji. Kornel chce być ojcem dla Kuby. A ty mu w tym przeszkadzasz. Kuba zdecydowanie ma lepsze relacje z tobą, niż z Kornelem. A tak być nie powinno.

— Słyszysz siebie?! Zabierasz mi Kubę, tylko dlatego, że ten chuj jest zazdrosny? Kurwa, przecież widzę, że tobie też nie podoba się to wszystko.

— Gówno widzisz.

— Nie odpuszczę. — Przyjrzałem się jej uważnie. — Jeśli będę musiał, to pójdę z tym nawet do sądu. Zrobię wszystko... Wszystko, rozumiesz?! Możesz przekazać to swojemu kochasiowi.

— Daj spokój. Naprawdę chcesz rozwiązywać to w taki sposób? Nie lepiej będzie się pogodzić z tym wszystkim?

— Możemy się dogadać pomiędzy sobą. Chcę się z nim widywać. Ten kutas może sobie być ojcem w aktach. Mogę być kurwa nawet jakimś jebanym wujkiem! Ale nie zabieraj mi go... — Kolejna fala kaszlu. To naprawdę uciążliwe. Szczególnie, kiedy czujesz się jak trup. Chyba naprawdę będę musiał odwiedzić tego lekarza.

— Źle wyglądasz. Naprawdę. Wracaj do domu i się połóż.

— Nie zmieniaj tematu, do cholery!

Spojrzała na mnie, uważnie się nad czymś zastanawiając.

— Pogadam z Kornelem. Jutro zadzwonię do ciebie i powiem ci, co ustaliliśmy — rzuciła, wstając od stolika. — Na razie.

Czyżby przestraszyła się perspektywy rozwiązania sprawy przez sąd? Mam nadzieję. Wątpię, żeby udało mi się wygrać taką sprawę. Opinie o mnie nie są najlepsze. Akta też najczystsze nie są.

Ruszyłem na parking. Oparłem się o maskę i odpaliłem papierosa. Ostatni z paczki. Damn...

Wyrzuciłem niedopałek i wsiadłem do samochodu. Ruszyłem z piskiem opon w kierunku odpowiedniej ulicy. Stwierdziłem, że odpuszczę sobie lekarza. Kompletnie nie miałem na to siły w tym momencie.

Po chwili usłyszałem dźwięk mojego telefonu. Rozejrzałem się dookoła, lecz za cholerę nie mogłem go nigdzie zlokalizować. Dopiero po kilku sygnałach dostrzegłem urządzenie na podłodze. Uniosłem brwi, widząc nieznany numer, jednak po chwili nacisnąłem zieloną słuchawkę.

— Halo?

— Pan Igor Bugajczyk? W słuchawce rozległ się kobiecy głos.

— To ja. O co chodzi?

Dzwonię do Pana ze szpitala. Kilkanaście minut temu został przywieziony do nas Adrian Borowski, mieliśmy się z Panem kontaktować w takich sytuacjach.

— Jak to Adrian? Co się stało? — spytałem cicho. Byłem w szoku. Adrian w szpitalu? Przecież to kurwa niemożliwe.

Więcej nie mogę panu powiedzieć przez telefon.

— W porządku. Dziękuję.

Zjechałem na pobocze i uderzyłem pięścią o kierownice. Miałem złe przeczucia. Przecież nie bez powodu Adrian był w szpitalu. Coś musiało się stać.

Bałem się jak cholera. Przecież miało mu jeszcze zostać trochę czasu. Kurwa...

* * *

— Co się stało? — rzuciłem do lekarki wychodzącej z sali.

— Zasłabł w drodze do sklepu. Jakiś przechodzień wezwał pogotowie — wyjaśniła, a ja byłem w coraz większym szoku. — Nie będę ukrywać... Jego stan się pogorszył.

— Jak to pogorszył? Przecież dobrze się czuł.

— Wiedzieliśmy, że to nastąpi. Jednak myślałam, że będzie miał nieco więcej czasu. Teraz jest to kwestia dwóch, trzech tygodni. Lepiej będzie, jeśli przez ten czas zostanie w szpitalu. Przykro mi.

Byłem w totalnym szoku. Nie mogłem wydusić z siebie ani słowa. Jak to trzy tygodnie? Miały być trzy miesiące. Przecież to kurwa niemożliwe.

— M...mogę do niego wejść?

— Oczywiście — odparła, patrząc na mnie ze współczuciem.

Wszedłem do sali i usiadłem obok Adriana. Nie wyglądał najlepiej. Był całkowicie załamany. Zresztą, nie tylko on.

— Wiesz już? — spytał cicho.

— Niestety...

— Myślałem, że będę miał chociaż trochę więcej czasu — wyszeptał, patrząc na swoje dłonie. — Boję się, Igor... Ja naprawdę nie chcę umierać.

Westchnąłem. Co miałem mu powiedzieć? Że nie wyobrażam sobie życia bez niego? Przecież to tylko bardziej go zdołuje.

— Muszę załatwić jeszcze kilka spraw — mruknął.

— Jakich spraw? Lekarka mówiła, że musisz tu zostać.

— Wiem. Dlatego mi pomożesz — westchnął. — Kwestia domu po rodzicach... I całej tej reszty. Chcę to przepisać na ciebie. Póki jeszcze mogę.

Spojrzałem na niego zaskoczony. Nie spodziewałem się czegoś takiego. Naprawdę nie miałem głowy do takich rzeczy. Byłem w zbyt dużym szoku żeby myśleć o tych wszystkich formalnościach. Miałem stracić najlepszego przyjaciela... Jakiś dom był w tej chwili najmniej istotny.

— Dobra, nieważne — mruknął przenosząc wzrok na mnie. — Jak po spotkaniu z Izą?

— Nie najlepiej. Powiedziała, że pogada z tym całym Kornelem i da mi znać jutro. Jeśli się nie zgodzi, nie wiem co ja zrobię. Przecież nie ma szans żebym wygrał w sądzie.

— Nie możesz się poddawać. Jeszcze masz szansę. Musisz ją wykorzystać.

Znowu dopadł mnie ten cholerny atak kaszlu. Czułem się okropnie. I fizycznie, i psychicznie. Zaczynałem mieć serdecznie dość tego wszystkiego.

— Byłeś u lekarza?

— Jeszcze nie. Przyjechałem od razu tutaj. Jeszcze zdążę pójść — zapewniłem.

— Jak chcesz — wzruszył ramionami.

Przyjrzałem mu się uważnie. Był naprawdę przybity. Nie poznawałem go. Dopiero szalał w klubie, a teraz leżał tutaj, nie okazując chociażby najmniejszych chęci do życia. To nie był mój Adrian.

Trzy tygodnie... Przecież to cholernie mało czasu. Nie wiedziałem, co  mam robić. Przecież to Adrian... Gdzie on tam i ja. Bez niego wszystko runie prędzej, czy później.

Dosłownie wszystko...

Fix Me | ReTo ||ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz