2️⃣ 29. Masz zakaz zbliżania się do tego dziecka

1.7K 125 28
                                    

Igor

Szybkim krokiem ruszyłem do kawiarni, gdzie miałem spotkać się z Izą i Kubą. Przez korki byłem już nieźle spóźniony. Cóż, takie uroki życia w Warszawie...

Zaczkoczył mnie widok Izy w towarzystwie tego całego Kornela, zamiast Kuby. Jakoś specjalnie za sobą nie przepadaliśmy. Co on tutaj robił?

— Były straszne korki w centrum — wytłumaczyłem swoje spóźnienie, siadając naprzeciwko pary.

— Nie ma sprawy — mruknęła. Albo mi się wydawało, albo była wyjątkowo spięta. Za to jej towarzysz wyglądał na bardzo zadowolonego. O chuj chodziło?

— Czemu chcieliście się spotkać? — spytałem, uważnie się im przyglądając.

— Przejdźmy do sedna — rzucił blondyn. — Mówiąc wprost, nie chcemy żebyś spotykał się z Kubą.

— Słucham? — Spojrzałem na nich zdezorientowany. — Przecież umowa była inna.

— Umowa uległa zmianie. Doszliśmy do związku, że Kuba nie powinien przebywać w twoim otoczeniu. Może mieć to zły wpływ na jego przyszłość.

— Co ty pieprzysz?! Iza, o co tu chodzi do diabła?!

— Ja ci wytłumaczę, o co tu chodzi — rzucił chłopak, nie dając dojść blondynce do słowa. —  Kuba jest dla mnie jak syn. Ma we mnie i Izie rodzinę. Ty jesteś zbędnym elementem w tej historii. Nie potrzeba nam w niej ćpuna, który w swoim życiu nic nie osiągnął.

— Nie możesz mi zabrać syna! — podniosłem głos, wstając i opierając się dłońmi o stolik. Byłem zajebiście wściekły. — Nie masz prawa!

— Wydaje mi się, że jednak mam. Prawnie to ja jestem ojcem Kuby. Ty masz gówno do gadania, Bugajczyk. Masz zakaz zbliżania się do tego dziecka.

— Nie możesz mi zabronić do diabła! — Uderzyłem pięścią w stolik, zwracając na siebie uwagę innych klientów. Wyjebane na nich. Teraz liczył się tylko Kuba. A ten skurwiel nie mógł odebrać mi syna. — Iza do cholery!

— Kornel ma rację — przyznała cicho. Jej głos był cichy, jakby nie była pewna swoich słów.

— Widzisz? Iza podziela moje zdanie. Więc możesz już wypierdalać raz na zawsze z naszego życia! — warknął podchodząc do mnie i łapiąc mnie za ramię.

Byłem kurewsko zły. Nie planowałem nad sobą. Zacisnąłem dłoń w pięść i wymierzyłem w twarz tej jebanej żyrafy. Oczywiście nie pozostał mi dłużny. Już po chwili czułem jego pięść na swoim policzku.

— Uspokójcie się do cholery! — wrzasnęła Iza, próbując oderwać ode mnie blondyna.

— Nie wpierdalaj się! — Popchnął dziewczynę do tyłu, po tym kolejny raz zaatakował moją twarz. No co za skurwiel.

— Rozejść się! — Dobiegł mnie niski, męski głos. Po chwili zostałem oderwany od blondyna przez jakiegoś dryblasa z ochrony.

A miałem ochotę obić mu mordę...

* * *

— Ile wy do diabła macie lat? — rzucił do nas mężczyzna. — Dwadzieścia, czy dwa?!

Siedzieliśmy właśnie w pomieszczeniu ochrony. Jakimś cudem udało nam się uchronić przed wezwaniem psów. Na całe szczęście. Wystarczy mi już problemów.

— Rozumiem, mogliście się pokłócić, czy coś w tym stylu... Ale żeby lać się po mordach, kiedy dookoła siedzą rodziny z dziećmi?

— Moja wina, że ten chuj rzucił się na mnie z pięściami? — oburzył się blondyn. Że ma jeszcze tupet zwalać wszystko na mnie. Do kurwy nędzy, to on chce mi zabrać synka.

— Dobra. Jesteście dorośli. Nie muszę wam tłumaczyć co wam wolno, a czego nie. Przytulas, buzi, czy coś tam na zgodę i wypad. Nie pozabijajcie się tylko.

Wyszedłem z pomieszczenia jako pierwszy. Od razu skierowałem się do samochodu i ruszyłem w stronę obrzeży miasta. Musiałem pobyć sam. Wszystko się we mnie gotowało.

Stojąc w korku, wybrałem numer Izy. Dziewczyna odebrała po trzecim sygnale.

— Możesz mi to wytłumaczyć? — rzuciłem na wstępie.

Igor, tak będzie lepiej...

— Przecież sama wiesz, że nie będzie. Nie możecie mi go zabrać... Dlaczego pozwalasz mu podejmować takie decyzje? Widziałem, że ci to nie pasuje. I dlaczego do diabła, ten kutas jest prawnym ojcem Kuby?

Masz rację. Nie jest mi to na rękę. Nie chcę ci niczego zabraniać wyznała cicho. — A szczególnie kontaktów z Kubą. Ale zrozum, że to nie tylko moja decyzja. Kornel też ma coś do gadania. W końcu to on dotychczas traktował Kubę, jak własne dziecko.

— Też bym go tak taktował, gdybyś do chuja, powiedziała mi, że to ja jestem ojcem. Zrozum, kocham to dziecko. Nie chcę go teraz tak po prostu stracić. Mam tylko...

Muszę kończyć — przerwała mi. — Pogadam z nim. Cześć.

Rozłączyła się, nim zdążyłem cokolwiek odpowiedzieć. O co do kurwy jej chodzi? Cała ta sytuacja jest cholernie pojebana.

Zaparkowałem w lesie i ruszyłem w kierunku ławki nad rzeką. Dawno tu nie byłem. Ostatni raz przed atakiem Olka.

Usiadłem na ławce i spojrzałem na zachodzące słońce. Poczułem łzy napływające do oczu. Czemu znowu coś musiało się zjebać? Było zbyt dobrze? Za długo życie mi się układało?

Nie wyobrażałem sobie utraty Kuby. Znałem go dopiero jakiś czas ale naprawdę kochałem to dziecko. Chciałem być dla niego jak najlepszym ojcem. Nie mogłem pozwolić temu skurwielowi odebrać mi jedynej istotki dla której jeszcze żyję.

Nie mogłem się oszukiwać. To tylko kwestia kilku tygodni, nim stracę Adriana. Diagnoza była jasna, maksimum trzy miesiące. Nie wyobrażałem sobie tego. Jeśli zabiorą mi jeszcze Kubę, nie poradzę sobie.

Nie dam sobie rady sam. Wiedziałem to. Zdrada Olka wystarczająco mnie złamała. Straciłem brata, którego przez całe życie traktowałem jako autorytet. Jako wzór do naśladowania. A on próbował mnie zabić.

Śmiesznie, co?

Potem doszła do tego wszystkiego choroba Adriana. Naprawdę wierzyłem, że z tego wyjdzie. A tymczasem za kilka tygodni, będę musiał pożegnać się z najbliższym przyjacielem. Jak ja sobie poradzę bez niego? To Adrian zawsze był tym rozsądniejszym. To on pilnował, żebym nie przesadził. Pilnował żebym się nie zaćpał. Wyciągnął mnie z cięcia się. Powstrzymał przed zabiciem się kilka lat temu. Dbał o to, żebym po melanżu wrócił do domu, bez większych uszczerbków na zdrowiu.

Innymi słowy był dla mnie wszystkim. Przyjacielem, bratem, niańką. Dosłownie wszystkim na raz.

Na pewno sobie bez niego nie poradzę.

I jeszcze to całe zamieszanie z Kubą. Po co mówiła mi o dziecku, skoro teraz chce mi je zabrać? Mogła całkowicie ukryć przede mną istnienie Kuby. Wtedy zdecydowanie byłoby mi łatwiej. Łatwiej się usunąć. Teraz powstrzymuje mnie myśl, że mimo wszystko mam syna, który w przyszłości może chcieć poznać swojego ojca.

Z drugiej strony, prawnym ojcem Kuby jest Kornel. Skoro zamierzają zabronić mi spotkań z chłopcem, to nawet nie będzie mnie pamiętał. Będę dla niego całkiem obcą osobą.

Gdybym spróbował zniknąć, kto by mnie powstrzymał?

Fix Me | ReTo ||ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz