21. Martwisz się o mnie?

3.3K 189 24
                                    

Igor

— Czego? — rzuciłem niechętnie do telefonu. To nie był najlepszy moment. Naprawdę kiepskie wyczucie czasu.

Igor, mamy mały problem — zaczął niepewnie.

— Co? — zmarszczyłem brwi. Jeśli mam być szczery, to muszę przyznać, że mnie zaskoczył. Ja i Olek nigdy nie byliśmy idealnym rodzeństwem. Nigdy nie przychodził do mnie z żadnymi problemami. To dla mnie coś nowego.

Chodzi o ojca — wyjaśnił, a moja pięść automatycznie zacisnęła się na materiale dresów. Jeśli coś dotyczyło mojego starego, to zdecydowanie nie było to nic dobrego. — Matka chyba do końca zwariowała. Przyjedź do Piastowa, jesteś tutaj potrzebny.

— Przyjadę jak najszybciej — oznajmiłem, kończąc połączenie. Miałem wiele obaw, nie wiedziałem czego się spodziewać. Wszystko było możliwe.

— Stało się coś? — spytał zaniepokojony brunet.

— O tak... — westchnąłem, rozmasowywując skronie. — Muszę jechać do Piastowa — wyjaśniłem. — Jak najszybciej.

— Po co? — zmarszczył brwi.

— Nie jestem pewien. Wiem tyle, że ma to jakiś związek z moim ojcem. Reszty dowiem się na miejscu.

— Jesteś pewien, że powinieneś jechać? Myślałem, że chcesz się odciąć od przeszłości. A w szczególności od ojca — zauważył, kładąc większy nacisk na ostatnie zdanie.

— Bo chcę — westchnąłem ciężko. — Ale muszę dowiedzieć się, o co chodzi. Gdyby nie było to coś ważnego, Olek nie zawracałby mi głowy. Wybacz, muszę jechać — wstałem z plastikowego krzesełka. — Zadzwonię do Kacpra, przyjedzie do ciebie.

— Jestem dorosły, mogę zostać tutaj sam — zauważył, na co tylko skinąłem głową. Miał rację. Jednak to normalne, że się o niego martwiłem. W końcu to mój przyjaciel, moim obowiązkiem jest opiekowanie się nim. — Jedź. Zadzwoń, kiedy będziesz wiedział, o co chodzi.

Skinąłem głową, a następnie opuściłem salę. Kiedy tylko wyszedłem ze szpitala, na moją głowę opadły pierwsze krople deszczu. Nim wsiadłem do samochodu, rozpadało się na dobre.

Odpaliłem auto i natychmiast ruszyłem w kierunku Piastowa. Nie mogłem czekać. Jeśli Olek nie przesadzał i sprawa rzeczywiście była aż tak poważna, każda chwila się liczyła.

Zwolniłem, dostrzegając, idącą chodnikiem, znajomą brunetkę. Zjechałem na pobocze, po czym wyciągnąłem rękę i otworzyłem drzwi od strony pasażera.

— Wsiadaj — poleciłem.

— Dzięki — rzuciła, zajmując odpowiednie miejsce. Widząc, jak bardzo przemoczona jest, od razu uruchomiłem ogrzewanie, aby jechało nam się chociaż trochę przyjemniej.

— Nie ma problemu. Dokąd idziesz?

— Na przystanek — wyjaśniła. — Mam samochód u mechanika, a obiecałam odwiedzić brata w Piastowie.

Przypadek? Zapewne. Jednak cholernie dziwny przypadek.

— Podwiozę cię — zaproponowałem. — Też tam jadę.

— Chętnie skorzystam — uśmiechnęła się promiennie. —  Nienawidzę komunikacji miejskiej.

— Rozumiem — skinąłem głową, jednocześnie cały czas kontrolując drogę przed nami. — Też za nią nie przepadam.

Dziewczyna włączyła radio. Uśmiechnąłem się pod nosem, gdy usłyszałem pierwsze dźwięki „Bossmana”. Najwyraźniej nie wyjąłem demo po ostatnim razie, gdy go słuchałem.

Fix Me | ReTo ||ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz