3️⃣ 32. Ja mam na imię Adrian

1.3K 109 40
                                    

Igor

Wsiadłem do samochodu i uderzyłem pięścią w kierownicę. Po moim policzku niekontrolowanie spłynęło kilka łez. Co ja najlepszego zrobiłem? Zabiłem dziecko. Dziecko, które nawet nie miało szansy się urodzić...

W głowie cały czas miałem słowa Olki. To mogło być moje dziecko. A jeśli rzeczywiście to ja byłem ojcem? Nigdy nie będzie mi dane się o tym dowiedzieć.

Bo je kurwa zamordowałeś idioto!

Jeszcze kilka razy uderzyłem ręką w kierownicę. Czułem się okropnie. Ciężko mi jest opisać słowami moje obecne samopoczucie. Naprawdę. Tego stanu wręcz nie da się opisać.

Odpaliłem silnik i ruszyłem przed siebie. Dopiero po chwili dotarło do mnie, gdzie jadę. Po kilkunastu minutach zatrzymałem się przed doskonale znanym mi klubem. Dawno mnie tu nie było, owszem. Jestem w szoku, że Zamojski nadal prowadzi ten klub. Ale skoro mu wychodzi, to czemu nie? Mój już od pewnego czasu nie presperuje tak dobrze. Ale może uda mi się to naprawić. Kiedyś. Ewentualnie go zamknę.

Wszedłem do środka i skierowałem się do baru pełnego młodych ludzi. Głównie przychodzili tu ludzie do trzydziestki, czasem starsi. Dziwnie przebywać w towarzystwie, gdzie to ja jestem tym starszym, naprawdę.

— Kogo moje oczy widzą. — Usłyszałem znajomy głos. Od razu odwróciłem się w tamtym kierunku i ruszyłem w stronę Karola. — Słynny Bugajczyk odwiedza moje skromne progi. Cóż za zaszczyt.

— Też miło cię widzieć. — Uśmiechnąłem się lekko i przybiłem z nim grabę.

— Siadaj. — Wskazał miejsce obok, więc zrobiłem to czego oczekiwał. — Co cię do mnie sprowadza?

— Sam nie wiem — westchnąłem. — Masz coś?

— Przecież doskonale wiesz, że nie powinieneś. — Przyjrzał mi się podejrzliwie. — Zrozum, że to dla twojego dobra.

— Gorzej nie będzie — prychnąłem.

— Co jest?

— Szkoda gadać — westchnąłem. — Czeka mnie rozwód, Olka poroniła, a Kuba ma pretensje do mnie o to, że rzekomo miałem na niego wyjebane przez pół życia.

— No faktycznie przejebane. Współczuję Ci stary. — Poklepał mnie po ramieniu.

W tej chwili współczucie nie było mi ani trochę potrzebne, naprawdę. Psychicznie czułem się bardzo źle. Jeszcze bardziej zaczęło przytłaczać mnie to wszystko.

— Muszę spadać. Młody na mnie czeka — rzuciłem, po czym wyszedłem z klubu, nie dając mu czasu na odpowiedź.

Z piskiem opon ruszyłem w kierunku mieszkania. Na miejsce dotarłem po raptem kilku minutach. Drzwi były zamknięte, co oznaczało, że Kuba najpewniej gdzieś wyszedł, co w obecnej sytuacji było mi bardzo na rękę.

Wszedłem do swojej sypialni i otworzyłem wszystkie szuflady w poszukiwaniu odpowiedniego przedmiotu. Uśmiechnąłem się szeroko dostrzegając strzykawkę z płynem. Oczyszczona heroina... Pamiętam, że wydałem na to krocie. Miała być na nieco inną okazję, ale w obecnej chwili też się nada.

Usiadłem na brzegu łóżka i podwinąłem rękaw. Blizny na ręku sprawiały, że wszystkie wspomnienia wracały. To jak szczęśliwy byłem przez pewien czas. I to, jak bardzo zjebane było moje życie. Oczywiście zdecydowanie więcej było tych drugich. Moje życie, to jedna, wielka porażka.

~~

— Igor, pospiesz się! — krzyknął Adrian, krzątając się po moim pokoju. — Nie chcę znowu słuchać wykładu na temat kolejnego spóźnienia.

Fix Me | ReTo ||ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz