Wiktoria
Gdzie on może być do cholery?!
Od kilku godzin jeździmy po całym mieście, sprawdzając wszystkie miejsca, w których mógłby być szatyn. Niestety, nigdzie nie mogliśmy go znaleźć. Borowski zawiadomił już policję. To nie były żarty, Kubie i Igorowi mogło grozić poważne niebezpieczeństwo.
— Policja nadal ich szuka — oznajmił zdenerwowany brunet. — Nie ma żadnych śladów. Jakby rozpłynęli się w powietrzu.
— Będzie dobrze — zapewniłam, układając dłoń na jego ramieniu. — Znajdziemy go.
Obym się nie myliła.
Igor
Kiedy się obudziłem, leżałem na podłodze w jakimś przestronnym, słabo oświetlonym pomieszczeniu. Głowa napierdalała mnie niemiłosiernie, nadal czułem potworny dyskomfort spowodowany uderzeniem.
Przed sobą dostrzegłem płaczącego chłopca. Serce mi się krajało, kiedy widziałem jak płacze. To w końcu mój syn, powinien cieszyć się z życia, a cierpieć w takich warunkach.
— Kubuś — wychrypiałem, wyciągając rękę w jego stronę. — Chodź do mnie.
Chłopiec spełnił moje polecenie. Przytuliłem go, próbując uspokoić, a jednocześnie trochę ogrzać. Było tu cholernie zimno. Po chwili jednak zdjąłem swoją bluzę i okryłem nią chłopca, zostając w samej koszulce.
Przynajmniej jemu będzie ciepło.
Przycisnąłem go mocniej do siebie. Nie miałem pojęcia, gdzie jesteśmy, nie wiedziałem co się z nami stanie. Mimo to, nie mogłem dopuścić do tego, aby cokolwiek stało się Kubie. Przecież to tylko niczemu niewinne dziecko.
— Już skarbie, nie płacz... — szepnąłem, delikatnie kołysząc go w swoich ramionach. — Wszystko będzie dobrze.
Po kilku minutach usłyszałem trzask metalu, a do pomieszczenia weszło trzech mężczyzn, między innymi mój brat. Nienawidzę człowieka.
— Widzę, że się obudziłeś — zadrwił. — W tatusia się bawisz? Od kiedy ty taki troskliwy jesteś?
— Jak mogłeś porwać dziecko? — spojrzałem na niego z niedowierzaniem. — Ty naprawdę nie masz serca.
— Przyznaję, że ten bachor nieco utrudnił mi sprawę. Ale z drugiej strony można go jeszcze wykorzystać — wykonał charakterystyczny gest dłonią, przekazując coś pozostałym mężczyznom. Podeszli do mnie, po czym jeden zabrał Kubę, a drugi podniósł mnie, krępując mi ręce z tyłu. Czułem się cholernie słaby, nie miałem siły się sprzeciwić.
Mężczyzna zaprowadził mnie do niewielkiego stolika i posadził na krześle. Po chwili dołączyła do nas reszta.
Olek wyjął z kieszeni woreczek i wsypał biały proszek na stół, układając sześć, idealnie równych kresek. Spojrzałem na niego przerażony. Z drugiej strony to było do przewidzenia. Zależało mu na mojej śmierci. Nie odpuści.
— Wciągasz to, albo chłopiec więcej nie zobaczy mamusi — uśmiechnął się wyzywająco, biorąc od jednego z mężczyzn nóż i podchodząc z nim do chłopca, który przyglądał nam się wyraźnie przestraszony. — Więc? Wciągasz, czy żegnasz się z chłopcem?
Westchnąłem głośno, wpatrując się w proszek. Musiałem to zrobić, nie mogłem ryzykować. Bezpieczeństwo Kuby było dla mnie najważniejsze. Jego życie było ważniejsze, niż moje.
Zakryłem jedną dziurkę nosa, po czym wyciągnąłem wszystkie kreski, jedna po drugiej.
— Bardzo dobrze — uśmiechnął się zwycięsko, po czym wraz z mężczyznami opuścił pomieszczenie, zostawiając chłopca na zimnej posadzce.
CZYTASZ
Fix Me | ReTo ||ZAKOŃCZONE
FanficCzasem jedna chwila jest w stanie zmienić wszystko. Jeden błąd jest w stanie zniszczyć wszystko, co dotychczas udało nam się osiągnąć. Przypadkowa osoba jest w stanie całkowicie zmienić nasze życie. Wszystko to, co robimy, ma wpływ na naszą przys...