2️⃣ 8. Wciągasz, czy żegnasz się z chłopcem?

2.1K 144 24
                                    

Wiktoria

Gdzie on może być do cholery?!

Od kilku godzin jeździmy po całym mieście, sprawdzając wszystkie miejsca, w których mógłby być szatyn. Niestety, nigdzie nie mogliśmy go znaleźć. Borowski zawiadomił już policję. To nie były żarty, Kubie i Igorowi mogło grozić poważne niebezpieczeństwo.

— Policja nadal ich szuka — oznajmił zdenerwowany brunet. — Nie ma żadnych śladów. Jakby rozpłynęli się w powietrzu.

— Będzie dobrze — zapewniłam, układając dłoń na jego ramieniu. — Znajdziemy go.

Obym się nie myliła.

Igor

Kiedy się obudziłem, leżałem na podłodze w jakimś przestronnym, słabo oświetlonym pomieszczeniu. Głowa napierdalała mnie niemiłosiernie, nadal czułem potworny dyskomfort spowodowany uderzeniem.

Przed sobą dostrzegłem płaczącego chłopca. Serce mi się krajało, kiedy widziałem jak płacze. To w końcu mój syn, powinien cieszyć się z życia, a cierpieć w takich warunkach.

— Kubuś — wychrypiałem, wyciągając rękę w jego stronę. — Chodź do mnie.

Chłopiec spełnił moje polecenie. Przytuliłem go, próbując uspokoić, a jednocześnie trochę ogrzać. Było tu cholernie zimno. Po chwili jednak zdjąłem swoją bluzę i okryłem nią chłopca, zostając w samej koszulce.

Przynajmniej jemu będzie ciepło.

Przycisnąłem go mocniej do siebie. Nie miałem pojęcia, gdzie jesteśmy, nie wiedziałem co się z nami stanie. Mimo to, nie mogłem dopuścić do tego, aby cokolwiek stało się Kubie. Przecież to tylko niczemu niewinne dziecko.

— Już skarbie, nie płacz... — szepnąłem, delikatnie kołysząc go w swoich ramionach. — Wszystko będzie dobrze.

Po kilku minutach usłyszałem trzask metalu, a do pomieszczenia weszło trzech mężczyzn, między innymi mój brat. Nienawidzę człowieka.

— Widzę, że się obudziłeś — zadrwił. — W tatusia się bawisz? Od kiedy ty taki troskliwy jesteś?

— Jak mogłeś porwać dziecko? — spojrzałem na niego z niedowierzaniem. — Ty naprawdę nie masz serca.

— Przyznaję, że ten bachor nieco utrudnił mi sprawę. Ale z drugiej strony można go jeszcze wykorzystać — wykonał charakterystyczny gest dłonią, przekazując coś pozostałym mężczyznom. Podeszli do mnie, po czym jeden zabrał Kubę, a drugi podniósł mnie, krępując mi ręce z tyłu. Czułem się cholernie słaby, nie miałem siły się sprzeciwić.

Mężczyzna zaprowadził mnie do niewielkiego stolika i posadził na krześle. Po chwili dołączyła do nas reszta.

Olek wyjął z kieszeni woreczek i wsypał biały proszek na stół, układając sześć, idealnie równych kresek. Spojrzałem na niego przerażony. Z drugiej strony to było do przewidzenia. Zależało mu na mojej śmierci. Nie odpuści.

— Wciągasz to, albo chłopiec więcej nie zobaczy mamusi — uśmiechnął się wyzywająco, biorąc od jednego z mężczyzn nóż i podchodząc z nim do chłopca, który przyglądał nam się wyraźnie przestraszony. — Więc? Wciągasz, czy żegnasz się z chłopcem?

Westchnąłem głośno, wpatrując się w proszek. Musiałem to zrobić, nie mogłem ryzykować. Bezpieczeństwo Kuby było dla mnie najważniejsze. Jego życie było ważniejsze, niż moje.

Zakryłem jedną dziurkę nosa, po czym wyciągnąłem wszystkie kreski, jedna po drugiej.

— Bardzo dobrze — uśmiechnął się zwycięsko, po czym wraz z mężczyznami opuścił pomieszczenie, zostawiając chłopca na zimnej posadzce.

Fix Me | ReTo ||ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz