V 87-Nam na Tobie zależy.

153 14 7
                                    

RAVEN:
Zielony zmierzył mnie przerażonym wzrokiem, a Tamaranka próbowała ze mną rozmawiać.
-Ale... Dlaczego..?
-Ty się pytasz czemu? Nie powinno mnie tu być! Urodzona byłam w jednym celu. Żeby wezwać Trigona! Pokonaliśmy go. Więc po co mam żyć?
-Żeby bronić ludzi! Jak dotychczas!-Krzyknął Logan.
Nawet nie zauważyłam jak Starfire wycofała się do korytarza.
-Obronie ich, jeśli umrę! Wtedy Trigon zniknie. Raz na zawsze!
-Nie masz gwarancji!-Przerwał mi Reyes.
-Straciłam jedyną osobę, którą tak kochałam. Zraniłam go i utraciłam na zawsze!-Z moich oczu poleciało więcej łez.
-Damian nie wiedział że byłaś pod wpływem pigułki!-Przypomniał mi Bestia.
-Ale miał rację! Jestem błędem! Pomyłką!
-Był wściekły! Dlatego to powiedział!
-Ale powiedział! A był wściekły, dlaczego?-Wskazałam na siebie.
-Rae... Proszę Cię...-Zbliżył się do mnie Gar.
-Nie zbliżaj się do mnie!-Krzyknęłam wściekła.
Cofnęłam kolejną stopę do tyłu. Nie było już budynku pod piętą. Jeszcze jeden krok...
-Okej! Okej! Cofamy się, widzisz?-Blue ze zmiennokształtnym odsunęli się się dalej ode mnie.
-Nie możesz tego zrobić!
-Założysz się?
-Proszę! Nam na Tobie zależy..!-Odezwał się żółtooki.
-Mówicie tak tylko po to, żebym nie skakała.
-Wiesz kiedy ludzie kłamią! My nie kłamiemy!-Wyrwał się Jaime.
Moja twarz złagodniała. Ale tylko trochę i tylko na moment.
-Ale Damian... Damian mnie nienawidzi. Podobnie jak większość ludzi z San Francisco.
-O czym Ty mówisz?
-Naprawdę nie widzieliście tego? Jak się na mnie patrzą? Dzieci płaczą na mój widok?
Chłopaki spojrzeli po sobie. Wiedzieli.

|DAMIRAE| Po prostu mnie nie kochaj... Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz