II 27-Alice.

204 16 5
                                    

DAMIAN:
Odepchnęła mnie. Po prostu mnie odepchnęła...
-Ja...-Byłem zmieszany, a moje policzki płonęły czerwienią.
-Masz tupet.-Warknęła.
-Myślałem...
-Naprawdę sądzisz że po tym wszystkim... POCAŁUNEK WYSTARCZY?
Maszyna monitorująca serce Azaratki zaczęła pikać szybciej, a skóra nastolatki przybrała czerwony odcień.
Cofnąłem się.
-Nie chcę Cię widzieć.-Wysyczała.
Co innego mogłem zrobić? Wyszedłem.
W przedsionku czekała na mnie reszta drużyny, która wszystko widziała.
-Wow. Stary...-Zmieszał się Bestia.
-Amigo... Za wcześnie.-Położył mi dłoń na ramieniu, Latynos.
-Musisz... nauczyć się wyczucia...-Przyznała kosmitka.
Spuściłem głowę i ruszyłem do baru szpitalnego po kawę.
Byłem zraniony i odrzucony. Ale z własnej winy...
Idąc tak, zamyślony, nie zauważyłem dziewczyny, która szła korytarzem.
Zderzyliśmy się, a nastolatka wylała napój.
-Ej! Uważaj trochę.-Zmarszczyła brwi.
-Przepraszam.-Skruszyłem się.-Odkupię Ci te kawę.
-Byłoby miło.-Westchnęła, ale uśmiechnęła się lekko.
Miała ładny uśmiech. Była rudowłosą, szczupłą dziewczyną, o niebieskich oczach. Na oko w moim wieku.
Poszedłem do automatu i wrzuciłem pieniądze. W oczekiwaniu na napój, dziewczyna zagadała do mnie.
-Dzięki. Nie mam już więcej drobnych.
-Rodzice Ci nie dadzą?
-Nie mam rodziców. Mieszkam z dziadkiem, który ma słabe serce. Właśnie u niego teraz jestem, ale śpi.-Wyjaśniła.
-Wybacz.
-Nie ma sprawy. Jesteś Tytanem. Robin, prawda?
-Znasz mnie?-Uniosłem brew.
-Wszyscy was znają.-Wzruszyła ramionami.-Co tu robisz?
-To długa historia.-Westchnąłem.
-Ja już się podzieliłam czymś o sobie.-Puściła do mnie oko.-Jeśli nie masz czasu, dam Ci mój numer.
Głupio mi było odmówić. Wydawała się być w porządku.
Zapisała na kartce ciąg cyfr i wręczyła mi. Ja podałem jej kawę.
-Dzięki, Robinie.
-Dzięki...
-Alice.
Pomachała mi i odeszła. Serce zabiło mi szybciej.





No cóż, wybłagaliście next :)
Ach ten Damian

|DAMIRAE| Po prostu mnie nie kochaj... Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz