V 84-Nie z własnej woli.

149 12 5
                                    

DAMIAN:
Gdy karetka przyjechała po Raven, zmyłem się do Wieży. Wyrzucić wszystko co związane z Roth.
Ojciec mnie ostrzegał, ale ja musiałem być mądrzejszy.
Mówił że to demon. Bez uczuć, który tylko rani i niszczy. Że jest błędem. Cholera... Miał rację!
-Kurwa!-Rzuciłem ramką ze zdjęciem moim i Azaratki o ścianę.
Drewniana rama pękła, podobnie jak szkło i moje serce.
Miłość wszystko mi przysłoniła. Byłem w nią zapatrzony jak w obrazek!
Kochałem ją! Kurwa ja ją tak cholernie kochałem!
A ona? Całuję się z pierwszym, lepszym, którego spotka.
Dlaczego ja mam takiego pecha do dziewczyn?!
I dlaczego, do cholery, musiałem zakochać się we wiedźmie?
Kim ja dla niej byłem? Na pewno nie kimś ważnym!
Kopnąłem komodę, która zadrżała.
Chwyciłem się za głowę i kucnąłem. Zamknąłem oczy, przed którymi pojawiała się twarz nastolatki. Usilnie próbowałem wyrzucić ją z głowy. Ale ona wracała..! Dlaczego nie mogę zapomnieć?!
Usłyszałem dzwonek telefonu. To kosmitka.
-Tak..?-Zapytałem zrezygnowanym głosem.
-Musisz natychmiast przyjechać do szpitala!-Była rozemocjonowana.
-Nie ma mowy. Nie chcę jej widzieć.
-Przecież ją kochasz!
-PRZESTAŃ MNIE NAMAWIAĆ! NIE WRÓCĘ DO NIEJ. ZDRADZIŁA MNIE!-Krzyknąłem do słuchawki. Już chciałem się rozłączyć gdy tym razem to Kory krzyknęła, co zdarza jej się bardzo rzadko.
-MASZ NATYCHMIAST ZJAWIĆ SIĘ W SZPITALU. TO JEST ROZKAZ!
-Mam przypomnieć? Całowała się z innym! Niech on się tam zjawi!-Prychnąłem.
-Nie z własnej woli!
-Zaraz... Co?
-Podano jej pigułkę gwałtu.-Wyjaśniła.
Ale... To...
-A ja... powiedziałem...
-Przyjedź.
I się rozłączyła.

|DAMIRAE| Po prostu mnie nie kochaj... Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz