V 116-Najgorsze zdanie...

163 14 8
                                    

DAMIAN:
Ratownicy podbiegli i odsunęli mnie od ciała Azaratki.
-Co wy robicie?!-Zbulwersowałem się.
-Oni muszą jej pomóc, Amigo.-Latynos położył mi dłoń na ramieniu.
Zrzuciłem ją i skupiłem swoją uwagę na mężczyzn, którzy odpięli Roth z kajdan mocy i przystąpili do ratowania jej życia.
-Brak pulsu.-Odezwał się jeden.
Drugi sięgnął po defibrylator, a jeszcze inny podał mu urządzenie.
Jeszcze nigdy w życiu nie byłem tak przerażony. Nigdy serce nie waliło mi tak mocno. Nigdy niczego tak cholernie nie chciałem, jak teraz, aby się obudziła!
Przypomniałem sobie wszystkie ważne chwile z dziewczyną.
Na lodowisku, Walentynki, pierwszy pocałunek, kłótnię... To jakim była dla mnie wsparciem... Jaka była piękna i zawsze gotowa, by pomóc innym! A teraz za to płaci... Była wrażliwa, ale też silna jednocześnie. Nigdy nie poznałem kogoś takiego jak ona. Ona jako pierwsza okazała mi pozytywne emocje, nauczyła mnie czuć... Cholera, ona ocaliła mi życie! A teraz ja nie mogłem ocalić jej życia!
Obserwowałem jak ładują defibrylator i przykładają do jej skóry. Jak jej ciało podskakuje. A jej jedno, ocalałe oko jest takie bez życia...
Ona przeżyje. Musi przeżyć! Jej straty nie zniosę!
Obiecałem jej. Nawet nie zdążyłem jej przeprosić.
Muszę zrobić to teraz, mogę nie mieć innej okazji...
-PRZEPRASZAM RAE! Przepraszam..!
Z moich oczu popłynęła kolejna fala łez.
Po pół godzinie bezowocnej reanimacji, lekarz powiedział najgorsze zdanie w moim życiu.
-To koniec, zapiszcie czas zgonu.

KONIEC




Nie no, żart :) będzie jeszcze dalsza część. Nie jestem taka ;) :p

|DAMIRAE| Po prostu mnie nie kochaj... Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz